
Kurza twarz, a to się porobiło. No jak to co? Kryzys do nas przyszedł, a raczej przyjechał, bo jest ci on natury komunikacyjnej i dopadł ponoć całkiem nagle naszą komunikację miejską. Bo się łokazało, aby dalej ludzi wozić, to miasto dołożyć do komunikacji musi trzy bańki, a tego budżet miasta nie zdzierży.
No i to jest, że tak powiem, twardy orzech do zgryzienia, ale nie ma co w nerwy wpadać, bo proces rozgryzania się już rozpoczął. A to może trochę potrwać, bo to nie jest proste, bo zaczęło się dobre pięćdziesiąt lat temu i to ze sporym hakiem za czasów wczesnego PRL-u. Wtedy w miasteczku naszym była jedna dorożka i dwie dychawiczne dekawki za taksówki robiące, kilka motocykli, trochę poniemieckich rowerów i mnóstwo nóg, na których łobywatele się poruszali. To właśnie wtedy pojawił się pierwszy w naszym miasteczku autobus, no i się zaczęło.
Bo człowiek tak już ma, że do wygód szybko nawyka, no i łobywatele przestali zasuwać na piechotkę, a zaczęli się wozić. Ja na ten przykład z braku inszych atrakcji woziłem się od początku miasta do końca i na odwyrtkę, płacąc za przejazd 20 groszy, co nie było kwotą małą. Wtedy też usłyszałem po raz pierwszy dowcip o tym, jak mały Jasiu pochwalił się swemu ojcu, że zaoszczędził 20 groszy, bo zamiast jechać autobusem, to biegł za nim. Ojciec synka nie pochwalił, tylko mu w skórę dał za to, że nie biegł za taksówką, bo wtedy by zaoszczędził 10 złotych. Za taksówką to ja nie biegałem, ale za autobusem dosyć często, bo za 20 groszy mogłem sobie kupić dwa cukierki marki irys i tym sposobem autobusy po raz pierwszy straciły pasażera, a nawet dwóch, bo mój kolega Jacek też lubił irysy, no i kryzys komunikacyjny się zaczął.
A spece (dawna nazwa managera) od komunikacji widocznie tego dowcipu nie słyszeli i mając wiarę w pasażerów, nowe trasy tworzyli, a że ludziskom za autobusem biegać się nie chciało, bo polubili wygodę, to bulili i jeździli, mówiąc krótko - było dobrze. Miasto pewnikiem też do tego interesu dopłacało, ale ile, to nie wiem, bo ja biegałem.
Latka leciały. PRL odszedł do lamusa. Nastał kapitalizm, a w komunikacji miejskiej pojawili się managerowie (nowa nazwa speców), a że łoni też dowcipu o Jasiu nie znali, a wiarę w pasażerów mieli, to śmiało nowe linie tworzyli i nowe autobusy zagraniczne i duże zresztom, na nie wprowadzali, a i przystanki ku wygodzie pasażerów co kilkaset metrów stawiali.
Pojawiły się też tramwaje wodne i to był absolutny hit, bo i dyplom komunikacja za to dostała, a dzięki telewizji TVN cały kraj się dowiedział, że u nas ludzie do pracy tramwajami posuwają.
Co prawda złośliwcy (a gdzie ich nie ma) coś tam o jeżdżących na pusto autobusach ględzili, ale kto by się takim marudzeniem przejmował, wszak gołym okiem było widać, że jest dobrze, a nawet lepiej.
No tyle, że jednak orzech (trzy bańki) do zgryzienia jest. No to bierzma się do roboty. Na początek łodwołam się do klasyka, którego wypowiedź ciut do sytuacji dopasuję - nie myśl, co nasza komunikacja miejska może zrobić dla ciebie, ty myśl, co możesz zrobić dla naszej komunikacji. Tylko proszę was nie myślta za długo. Ludzie przecie benzyna je droga, no to auta, skutery i insze motocykle do garażu i biegusiem na autobus. I żadnych biletów miesięcznych, kupujta normalne, a jak już masz ulgowy, to przejedź się razy kilka, wszak atrakcji nigdy za wiele. Staruszkowie niech docenią, że dla nich specjalne bilety będą, a że czasu wolnego dużo mają, to kilka razy dziennie machnąć się autobusem mogą. I żadnego kombinowania z tym bieganiem za autobusem, bo o nogi trza dbać i je łoszczędzać, a dla zdrowia to pobiegać i pojeździć rowerem można se wieczorem po parku, wszak jest łoświetlony. I będzie znowu dobrze, albo jeszcze lepiej i kto wie, może nowe linie powstaną, autobusowe zresztą.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie