Reklama

Łukasz Świątek: Pomagam osobom, które potrzebują drugiego człowieka, nie tylko 2 zł

24/12/2018 07:24

Był w miejscu, z którego wielu ludziom nie udaje się wrócić. Poznawszy piekło uzależnienia i życia na ulicy, postanowił odmienić swój los i dzięki wierze w Boga wspierać innych, których już dawno skreślili bliscy i przyjaciele. Łukasz Świątek, w tym roku za swoją – jak to sam nazywa – służbę ludziom został wyróżniony w szczecineckim konkursie Wolontariusz Roku. Skąd się wziął w Szczecinku? Dlaczego pomaga? I do kogo trafia jego pomoc?

 


No właśnie. Pomaga pan ludziom. Co to za pomoc?
Ł.Ś.: - Generalnie pomagam ludziom potrzebującym. Jestem członkiem Kościoła Zielonoświątkowego. Nasza pomoc jest bardzo szeroka. Możemy wspierać rozmową, wspieramy też materialnie, jeśli jest taka potrzeba i jeśli pomoc jest zasadna. Udzielamy też pomocy żywnościowej.  


Dlaczego w ogóle zaczął pan pomagać?
- Jestem osobą nawróconą, głęboko. Nie oznacza to tylko tego, że idę co niedziela do kościoła. Wierzę, że Jezus Chrystus jest Panem i Zbawcą i że umarł za mnie na krzyżu. Czego zresztą dowiódł. Byłem osobą uzależnioną. Nie tutaj. Nie mieszkałem w Szczecinku. Przeprowadziłem się tu w 2010 roku, stąd pochodzi moja żona. Ja byłem takim śmierdzącym menelem w Toruniu. Wszyscy na mnie położyli kreskę. 


Ale udało się panu się z tego wyrwać.
- Dzięki osobie, która pewnego dnia wyciągnęła do mnie rękę. Kiedy trafiłem na ulicę, wszyscy się ode mnie odwrócili. Znajomych nie było. Znajomi wtedy niechętnie się przyznają. Rodzina też nie. Byłem uzależniony od alkoholu. Oczywiście próbowałem nie pić. Ale kończyło się to tak samo: zawsze sięgałem po następną butelkę. Był taki moment, że sięgałem już nawet po denaturat. Sam o własnych siłach nie dawałem rady. Wierzę, że Bóg pomógł mi się z tego wydostać.


Wspomniał pan o jednej osobie…
- Pewnego dnia podeszła do mnie kobieta i zapytała, czy ją poznaję. To była pielęgniarka z mojej podstawówki. Po 15-latach niewidzenia mnie, rozpoznała mnie w tym człowieku, którego spotkała na ulicy. Dla mnie to było niesamowite: w mojej szkole uczyło się może z 1000 osób, a ona mnie poznała i powiedziała, że mi pomoże. Znalazła dla mnie ośrodek. Dała pieniądze na bilet. Człowiekowi, którego praktycznie nie znała. Istniało ryzyko, że ja te pieniądze przepiję. Ale nie zrobiłem tego. Pojechałem tam.


I co było dalej?
- Jest taki ośrodek pod Miastkiem. Przeszedłem tam 14-miesięczną terapię. Leczy się tam różne uzależnienia: alkoholizm, narkomania, uzależnienia behawioralne, pornografia, bulimia, zakupoholizm, wszystko, co tylko podlega leczeniu. Tam poznałem Boga i zrozumiałem, że to jest dla mnie jedyny ratunek. Nie byłem do końca fajnym człowiekiem. A wiara i terapia nauczyły mnie różnych rzeczy. Ukończyłem ją, choć nie było to łatwe. Potem przez pół roku mieszkałem w hostelu w Świdnicy. Terapia w ośrodku jest jednym etapem, a potem jest tzw. adaptacja, czyli mieszkanie pod ochroną. Wtedy poznałem przez Internet swoją przyszłą żonę. I dla niej przyjechałem tutaj. I wtedy się zaczęło. Chciałem pomagać takim ludziom jak ja. Chciałem też żyć tak, jak nauczał Jezus. On przecież sam przychodził do takich ludzi potrzebującym. Dla mnie bycie wierzącym chrześcijaninem w kraju chrześcijańskim, lub za taki uchodzącym, to jest właśnie to, o czym mówi Biblia. To naśladowanie Chrystusa. 


Podjął pan pracę jako osoba pomagająca uzależnionym, bezdomnym?
- Nie. Pracuję zawodowo jako programista. A to, że pomagam, to jest coś dodatkowego. Druga część mojego życia. Nie chcę, żeby to było moim zawodem, bo to spłaszczy cały wymiar. Jeśli przyjedzie taki czas, być może poświęcę się temu w całości. Natomiast jeszcze ten czas nie przyszedł. 

 

Czyli nikt panu niczego nie nakazuje, nie narzuca.
- Tak. To jest mój wybór.


Komu pan pomaga tutaj, w Szczecinku? Jak to wygląda?
 - Wyróżnienie dostałem za pomoc osobom bezdomnym. Ale to nie jest tak. Nie ograniczam się do określonej grupy. Jestem otwarty. W tym celu zgłosiłem się do MOPS, podpisałem umowę wolontariatu. Ukończyłem poradnictwo i terapię osób uzależnionych. Być może będę kiedyś terapeutą osób uzależnionych. Obecnie pomagam, ogólnie mówiąc, osobom, które potrzebują kogoś, drugiego człowieka. Nie tylko tych 2 zł, o które najczęściej proszą. 


Zaczepia ich pan na ulicy i mówi: Chodź, ja ci pomogę? 
- Tak. Po prostu. Mówię jasno, że mogę pomóc na różne sposoby. Mówię, że można żyć inaczej. Chcę im to pokazać, że można żyć inaczej. 


Chętnie pana słuchają?
- Nie. To nie jest tak, że ktoś od razu chętnie robi, co mu mówię. Ta praca daje dużo radości, ale i frustracji. Zwłaszcza wtedy, kiedy widać, że ci ludzie albo nie chcą, albo nie mogą. Ja to znam. Bo sam tam byłem. Nie mogłem przestać, nie umiałem. Nawet nie to, że nie chciałem pić. Ja po prostu w pewnym momencie nie mogłem inaczej, ponieważ już odczuwałem fizyczne skutki swojej choroby. Musiałem pić. Także to nie jest takie jednoznaczne. Tu w Szczecinku udało mi się tak na dobre wyciągnąć na razie jedną osobę. 


Czyli nie jest to łatwa praca…
-  W większym mieście jest łatwiej, ponieważ działa tam więcej różnych organizacji. Generalnie nie zdarzyło mi się, aby skończyło na jednym spotkaniu. Słyszałem, że takie rzeczy się dzieją, przytrafiają się streetworkerom… Ja zaczepiam do skutku. Oni po prostu zasługują na kolejną szansę. A ja z własnego doświadczenia znam ich wszystkie obronne mechanizmy, blokady. Tak, czasem chcą się tylko napić. Ale wielu z nich chce pogadać z kimś „normalnym”. Brakuje im tego. Obracają się tylko w jakimś określonym towarzystwie i brakuje im normalnego kontaktu. Im częściej się widzimy, tym bardziej zachęcam do wykazania inicjatywy ze strony tego człowieka. Wtedy też mogę poznać i wiem, czego naprawdę potrzebuje. Czy chce coś wyciągnąć, czy naprawdę chciałby zmienić swoje życie.

 
Czy w Szczecinku liczba osób bezdomnych, uzależnionych, to pana zdaniem, poważny problem?
- Dla mnie nawet jedna osoba to za dużo. Nie znam wszystkich, natomiast wiem, że trochę ich jest. Tylko, że nie zobaczy się ich na ulicy, w centrum miasta. Trzeba się udać w różne miejsca. Im dłużej z nimi przebywam, tym więcej ich poznaję. Tu ktoś przyjdzie, tu ktoś kogoś przyprowadzi… Część z nich można zaobserwować w różnych punktach. Ale to ta mniejsza część. Reszty nie widać. Jakby się tak naprawdę zagłębić, na co ja niestety nie mam czasu, pracuję zawodowo, mam rodzinę, to jest tych ludzi naprawdę mnóstwo. Trzeba jeszcze powiedzieć o tych osobach, które nie wychodzą z domów. Często właśnie przez alkohol, ale i przez różne rodzinne tragedie. Potrzebują kontaktu. Są też osoby starsze. Nie jest łatwo to dostrzec. W tym roku w konkursie wyróżnienie dostał taki młody człowiek, który dostrzega te problemy. a wcale nie jest łatwo. 


A co o pana działalności mówi pana żona? To w końcu dość nietypowa praca, zajęcie?
- Oczywiście, czasami brakuje jej tego, że nie poświęcam się w pełni rodzinie tak, jakbym mógł. Ale wie, że to jest dla mnie nadrzędne. Służba innym. Wspiera mnie oczywiście. Pomaga. 


A co to daje panu?
- Radość. To trzeba by było zobaczyć. Jest taka pani, która pije. Zobaczyć jej uśmiech na swój widok – to jest wspaniała rzecz. Wierzę, że to ma sens. I wtedy to jest taka nagroda od Boga. Nie potrzebuję innej nagrody.


Ale pan dostał inną. Co pan sobie pomyślał, kiedy dowiedział się o wyróżnieniu w konkursie na Wolontariusza Roku?
- Że to jest fajne. To, że nie mam potrzeby posiadania nagród, nie znaczy, że to neguję. Każdy pomagający potrzebuje takiej motywacji. Bardzo się więc cieszę z takiej nominacji, choć mogłoby jej wcale nie być. I tak bym to robił. Ale to daje taką dodatkową siłę. Niektórym jest łatwiej, bo działają w organizacjach, a samemu jest trochę trudniej.


Szczecinek już się o panu dowiedział. Ludzie się o panu dowiedzieli. Co dalej?
- Myślę o tym, żeby otworzyć tzw. punkt konsultacyjny dla osób uzależnionych. To są tacy sami ludzie, którzy mieszkają na ulicy. Może nie śmierdzą, nie wyglądają jak menele, czasem są pod krawatem, ale mentalnie to ten sam poziom. Oni potrzebują takiej samej pomocy. Jasne, że w Szczecinku są już takie miejsca, są terapeuci. Ale to ciągle za mało. Są ludzie, którzy ciągle szukają pomocy. Wiem też, że szukają Boga. Widziałem tych, którzy Boga znaleźli i podnieśli się z takich sytuacji, z których po ludzku nie było wyjścia. Nie było szans. Uzależniony, chory człowiek, 6-cyfrowe długi… O własnych siłach można z tego wyjść. Ale Bóg daje znacznie więcej. Ja to działanie czuję. I staram się wcielać w życie najważniejsze przykazanie względem bliźniego. Chcę to przekazywać każdemu z tych ludzi. Chcę im dać całą uwagę, energię, jak daje się komuś bliskiemu. Oni nie są gorsi. Są tacy sami jak ja, jak my. 

Przed nami piękny czas Bożego Narodzenia. To moment szczególny dla wolontariuszy, ludzi poświęcających się dla innych. Czego można panu i takim osobom, które jak pan, służą drugiemu człowiekowi, w tym czasie życzyć?
- Wytrwałości. I żeby ta chęć pomagania nie wygasła. Bo to jest piękne - pomagać ludziom. Stanisław Sojka kiedyś śpiewał: Życie nie po to tylko jest, by brać. I aby żyć siebie samego trzeba dać”. I to jest sens. Potrzebna jest także wiara i Boże prowadzenie. Jak mówi Ewangelia św. Marka: „Potem przywołał do siebie lud wraz ze swoimi uczniami i powiedział do nich: Ktokolwiek chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, weźmie swój krzyż i idzie za mną. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mojego powodu i dla ewangelii, ten je zachowa.” I to chyba tyle.

Rozmawiała: Magdalena Szkudlarek-Szarkowska
 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    P.P - niezalogowany 2018-12-24 09:32:35

    Łukasz szanuje... sporo rozmawialiśmy w swoim czasie w pracy i Twoja historia pokazuje, że można ! Gratulacje! Dobrze, że ktoś dostrzegł Twoją pracę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    AP - niezalogowany 2018-12-25 00:54:15

    Wspaniale, że jesteś.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2018-12-25 08:06:54

    Czasem zapominamy ze "menel" to też człowiek. Wytrwałości życzę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gośćr - niezalogowany 2018-12-25 09:32:55

    I tak trzymaj Łukasz

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2018-12-25 20:21:31

    Powodzenia

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2019-01-03 10:57:27

    Szanuje

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do