
Lubiłem jabłka odkąd pamiętam, czyli od szpica - jak zwano kiedyś chłopców w wieku 8–12 lat. Oczywiście, lubiłem je, tym bardziej, że miałem je za friko, gdyż rosły w przydomowym ogródku moich rodzicieli. Na degustację papierówek i antonówek zapraszałem swego koleżkę Jacka mieszkającego po sąsiedzku. On w ramach rewanżu udostępniał mi możliwość smakowania szarej renety z ogródka swojego ojca. Rzecz jasna, degustację poprzedzać musiało zdobycie jabłka... czyli wdrapanie się na drzewo. Co ważne – te z czubka smakowały nam lepiej. Nie jedliśmy natomiast spadów, tych używaliśmy jako granatów w wiecznie trwającej wojnie z drugą stroną ulicy, noszącej imię bardzo walecznego generała w Hiszpanii i nie tylko zresztą.
Najlepsze jednak były nie te nasze, ale jabłka z cudzych ogrodów, zwłaszcza z ogrodu ruskiego gienerała. Wypadom na jabłka towarzyszyły w dodatku niezwykłe emocje, ponieważ posesji tego ważnego sołdata pilnowała wredna sobaka, że o rosłym gościu z ochrony nie wspomnę. Wszystko szło dobrze ale do czasu. Pewna nasza wyprawa bowiem zakończyła się wpadką. A były to czasy, kiedy nie obowiązywał jeszcze zakaz bicia dzieci, a o Rzeczniku Praw Dziecka to się nikomu nawet nie śniło. Naszą przygodę zakwalifikowano jako KRADZIEŻ, a na nasze małe chłopięce dupiny spadły ciężkie klapsy, wymierzone nam przez ojców. Poza tym za wywołanie "międzynarodowej" draki, by nie rzecz konfliktu, otrzymaliśmy dodatkowe klapsy, jak najbardziej. I od tamtego wydarzenia, jabłka przestały mi jakoś smakować.
Aż tu nagle, ostatnio grzmotnęła wieść: "Chcesz zrobić na złość Putinowi to jedz jabłka". Patriotyczny obowiązek to nie błaha rzecz... i jabłka to jak lance do boju i szable w dłoń! Wystarczy wszak, że każdy z nas spożyje w ciągu roku niecałe 5 kg, a będziemy mogli pokazać Putinowi gest Kozakiewicza. A i polscy sadownicy zostaną ocaleni.. Zatem, mimo iż na jabłka smaka nadal jakoś nie mam, to jakiem tylko wezwanie posłyszał – trzy jabłka pochłonąłem i to naraz. A co, a jak, a niech tego cara ze złości skręci, niech skręci i to kilka razy!
Nie znam co prawda reakcji pana Władimira, ale ja swój patriotyczny czyn przypłaciłem rozstrojem żołądka. Nie poddałem się jednak! I za butelkę cydru chwyciłem! Wypić, wypiłem, smakowało jak jaki kompot.. A, że ja gustuje w trunkach ździebko mocniejszych, to na poszukiwania rodzimego calvadosu – znaczy się złotej renety, co procenty swoje ma ruszyłem. Bo ja temu władcy Kremla nie popuszczę choćbym bólem głowy po spożyciu miał to przypłacić.
Dodam, iż z zaangażowaniem i to wielkim pomagam również polskim ogrodnikom, na których też Wschód się wypiął. Obżeram się swojskimi pomidorami, wcinam kapuśniak z młodej kapusty, zagryzam papryką, że o kalafiorze i brokułach – ze smakowitą zasmażką mej ślubnej, już nie wspomnę. Ale, ale... w obowiązku się czuję wesprzeć swego żołądka siłą jeszcze inne dziedziny przemysłu naszego spożywczego... wszak czekają jeszcze jogurty, mleczko i sery... Brzuch jeden, a dóbr mnóstwo... Poza tym niebawem i producenci wieprzowiny zawezwą nas na pomoc i aż strach pomyśleć, jak to na moich finansach się odbije, że o beknięciu nie wspomnę. Pewnikiem szlag trafi dietę, ale co tam kilogramy, choresterole, glukozy poziom, jak ojczyzna wzywa. Jak mus to mus i nie będzie warunków dyktował mi rus.
Mimo wszystko, tak se główkuje... za co ojcowie te nasze małe dupiny przed laty sprali? Wszak i jednako rozważyć dokładnie trzeba było naszą przygodę jabłkową w ogródku gienerała ruskiego w historię zajrzeć... I zadać sobie pytanie: czy była to KRADZIEŻ? A może, wraz z Jacusiem podjedliśmy wtenczas działania prewencyjne, czując już pismo nosem, co życząc smacznego pod rozwagę wam Czytelnicy daję.
Felieron ukazał się w tygodniku Temat nr 730
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie