
To była dość niezwykła wystawa prezentująca obrazy kilkunastu artystów, których łączy jedno – ulokowana w Sopocie Gdańska Akademia Sztuk Pięknych. Wernisaż wystawy odbył się w piątkowy wieczór w Galerii ZAMEK. Wspólnym mianownikiem prezentowanych prac, oprócz szkoły, jest także to, że powstały w odległych czasach, jakimi były wczesne lata PRL. Stąd też zdarzają się dzieła z okresu socrealizmu oraz z lat późniejszych, kiedy twórczości artystycznej nie krępowano już komunistyczną doktryną. Obrazy prezentują zarówno różny styl, jak też i poziom. Wystawa w galerii możliwa była dzięki Andrzejowi Michalakowi – prawnikowi, podróżnikowi i zarazem kolekcjonerowi. Jak sam przyznał, ta ostatnia pasja jest największa. W swoich przebogatych zbiorach zgromadził prace artystów Wybrzeża związanych z tamtejszą ASP.
Jak zauważyła komisarz wystawy Jolanta Korsak-Kopterska, wystawa jest bardziej muzealna niż galeryjna. Możemy zobaczyć tutaj prace z lat 40, 50 i 60. Andrzej Michalak urodził się w Szczecinku. Tu tez ukończył I LO im. ks. Elżbiety w 1976 r. a następnie wyjechał na studia do Gdańska, gdzie pozostał.
- Nie ukrywam, że powrót do rodzinnego miasta rodzi dodatkowe emocje – mówił Andrzej Michalak. Przeżywam też dodatkowe emocje. Przed rokiem popełniłem spotkanie z przyjaciółką z czasów licealnych - Jadzią Kowalczyk-Kontowską, która przekonała mnie, że warto w Szczecinku pokazać moim przyjaciołom i szerszej publiczności zgromadzoną przeze mnie kolekcję.
- Widzimy tutaj część prac, bo choć galeria jest fantastyczna, ale zmieściła jedynie ponad 30 prac. A ja posiadam ich razy kilka. Kolekcjonerska pasja jest niezwykle złożona. Jest jak choroba – uzależnienie. Obiecuję żonie, że już nie popełnię żadnego zakupu, tylko będę oglądał. Przyjmuję taką koncepcję, że stawiam żonę przed faktem dokonanym…
- Moje zachowanie jest typowe dla kolekcjonera. Nie ukrywam, że kolekcjonowanie ułatwiają mi liczne podróże w różne ciekawe miejsca. Ostatnio w listopadzie z synem pierwszy raz w życiu byliśmy w Himalajach i weszliśmy na Annapurnę do poziomu 5416 m n.p.m.
Jak wspomina marszand, wszystko zaczęło się jeszcze w czasach studenckich. – Ponieważ nie mieliśmy pieniędzy, moim zadaniem było przyniesienie, przykładowo, deski z półki od szafy. Kolega albo koleżanka popełniali obraz, a inna koleżanka, czy kolega decydowali się na jego zakup. Mieliśmy w ten sposób przypływ gotówki i prowadziliśmy życie studenckie. Udzielałem się w Klubie Studenckim „Żak” poznając artystów, którzy wówczas zaczynali swoją karierę. Kierowałem się nie tylko tym, co widzę na obrazie. Ja widzę więcej. Widzę osobowość ludzi, którzy obraz malowali i widzę przyczyny, dla których popełniali te obrazy.
Jak wspomina Andrzej MIchalak, zaczęło się to wtedy, kiedy po paru latach- jak to określił - odłożył pieniądze na parę polonezów. – Poczułem się finansowo w miarę kompetentny, aby móc zacząć realizować swoje marzenia. Bardzo mi pomagało to, że mieszkam w Sopocie.
Na wystawie zaprezentowano prace ponad 20 artystów. - Każdy tworzył w swoim stylu. Zastanawiałem się czy będzie łatwo zrobić z tego harmonijny porządek. Pewne zabiegi kosmetyczne musimy przeprowadzić, ponieważ część prac była źle oprawiona. Oprawy zabijały istotę
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie