Reklama

Katarzyna Bonda: Czy istnieje zbrodnia doskonała?

03/01/2015 16:52

Czy istnieje zbrodnia doskonała? Kto jest bardziej wyrachowanym zbrodniarzem: kobieta, czy mężczyzna? Czy w Szczecinku da się „położyć trupa”? – na te, a także na wiele innych pytań odpowiadała szczecineckim czytelnikom Katarzyna Bonda. Spotkanie z królową polskiego kryminału odbyło się 4 października o godz. 20.00 w CK Zamek. Zorganizował je Sebastian Sokołowski, autor strony Okiem na Horror wraz ze Szczecineckim Klubem Fantastyki. Było to jedno z ciekawszych spotkań autorskich, jakie miało miejsce w Szczecinku w ciągu ostatnich kilku lat. 

Przypomnijmy. Katarzyna Bonda zadebiutowała w 2007 r. powieścią kryminalną „Sprawa Niny Frank”, dzięki której otrzymała nominację do Nagrody Wielkiego Kalibru oraz nagrodę Debiut Roku, wydawnictwa Media Express. Jej kolejne powieści - „Tylko martwi nie kłamią” (2010) i „Florystka” (2012) potwierdziły nietuzinkowy talent pisarki. Katarzyna Bonda to również autorka dokumentów kryminalnych: „Polskie morderczynie” (2008) i „Zbrodnia niedoskonała” (2009, z Bogdanem Lachem). Jej ostatnia powieść, „Pochłaniacz” (2014), podobnie jak poprzednie, plasuje się na listach najlepiej sprzedawanych książek.

Podczas spotkania autorskiego w Szczecinku Katarzyna Bonda opowiadała nie tylko o książkach i o procesie powstawania powieści. Pisarka sporo uwagi poświęciła swojej wieloletniej pracy reportera sądowego. Autorka „Pochłaniacza”, wykonując ten zawód, uczestniczyła w największych procesach kryminalnych polskiego wymiaru sprawiedliwości. Przeprowadzała również wywiady z największymi przestępcami w kraju np.: Masą czy Preshingiem, który zresztą na tydzień po wywiadzie został zamordowany. 

- Zawód - reporter sądowy – już nie istnieje. Dzisiaj nie ma już dziennikarzy, którzy tak jak kiedyś pisali pitawale – rozpoczęła swoją opowieść Katarzyna Bonda. – To była najszlachetniejsza gałąź działu kryminalnego. Ja reporterem sądowym zostałam przez przypadek. Jako młoda dziewczyna pracowałam wtedy w „Kurierze Wieczornym”. Akurat zachorował jeden z czołowych pitawalistów. Nikt nie chciał iść do sądu, żeby go zastąpić. Szef wskazał na mnie. Nie wiem dlaczego, być może miałam wtedy na sobie czerwoną bluzkę. 

- Poszłam. Przekonałam się wówczas, jak ogromny jest sąd warszawski. To prawdziwy labirynt. Oczywiście zgubiłam się i spóźniłam. Sędzia nakrzyczał na mnie, że wchodząc na salę, narobiłam hałasu. Pamiętam: siedzę tam, mija godzina, a ja nic nie rozumiem. Martwiłam się, co ja z tego napiszę. Wtedy dotarło do mnie, że sama sobie nie poradzę. Musi mi to ktoś wytłumaczyć. I tak się stało.

- Zrozumiałam, że trzeba znać akta – opowiadała dalej pisarka. - Dosyć szybko zaczęłam się orientować, że w tych aktach ukryta jest ciekawa historia. Zbrodnia jest tylko pretekstem do tego, aby te wszystkie sekrety całej siatki osób wymienionych w dokumentach wyszły na jaw. Poczułam, że to będzie „moja działka”. Zaczęłam opisywać to, co było w aktach, jako ludzkie opowieści. Mówiono mi, że przywróciłam styl, w jakim tego typu historie opisywano w 20-leciu międzywojennym. Wtedy chyba nastąpiła – infekcja. Sama zaczęłam wyszukiwać ciekawe historie. Nie o zbrodni, ale o miłości, zazdrości, pieniądzach. Zbrodnia zawsze była tylko jednym z elementów, bodźcem, aby lawina wydarzeń ruszyła.

- Z Masą, Pershingiem i innymi nie zawsze łatwo szła rozmowa – kontynuowała swoje wspomnienia Katarzyna Bonda. – Pershing, pamiętam, opowiadał mi o swoich kobietach. To był człowiek, który nigdy nie był skazany za jakąś dużą sprawę. Przychodził z wolnej stopy, wygalantowany, w swoich okularach ze złoconą oprawką. Był łysy i brzydki, ale czarujący. Lubił kobiety. 

- Mieliśmy niepisany układ, że ja nie napiszę tego, czego on nie będzie sobie życzył. I choć nasycał mnie różnymi historiami, ja nigdy słowa nie złamałam. „Pochłaniacz” powstał 10 lat później. Mówi się, że w książce został dobrze oddany klimat z lat 90-tych. To efekt tych historii, które wtedy usłyszałam, ale o których nie mogłam napisać... 

- Kto ze względu na swoją naturę jest większym zbrodniarzem: kobieta, czy mężczyzna? – zapytał, odwołując się do wcześniejszego doświadczenia zawodowego pisarki, prowadzący spotkanie Sebastian Sokołowski. Katarzyna Bonda podkreśliła, że aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, trzeba spojrzeć na zbrodnię z nieco innej perspektywy.

- Zbrodnia to rzecz ostateczna. Jeżeli kobieta ją przekroczy, to bez porównania staje się bardziej brutalna, potrafi lepiej zacierać ślady, znakomicie będzie kłamać i bardzo dobrze ukryje ciało – odpowiedziała autorka. – Ale wynika to nie tego, że kobiety są z natury złe. One się bardziej zbrodni wstydzą. 

- Faceci w więzieniu „robią się” na koguty. Mówią, że są straszniejsi, niż są. Kobiety przeciwnie - starają się wybielić. Chcą znowu być święte. Zdarza się, że na początku „pajacują”, są agresywne, atakują współwięźniarki i nie chcą sprostać roli bestii. Ale kiedy siedzą już kilka lat, uspokajają się i traktują więzienie jako swój dom.

- Żeby doszło do zbrodni, musi zaistnieć kilka czynników: sprawca musi spotkać ofiarę, musi zaistnieć między nimi psychologiczna relacja. Gdzieś do tej zbrodni musi dojść. I muszą też sprzyjać warunki czasowe. Poza tym większość przestępców przeżywa moment zawahania, w którym myślą: „Może jednak nie skasuję tego gościa”. Zbrodniarz to nie Hannibal Lester czy Lord Vader. To słaba osoba. Zbrodniarze popełniają zbrodnie, bo nie radzą sobie z rzeczywistością. Nie mówimy oczywiście o psychopatach, bo to zupełnie inny temat.

- Czy istnieje zbrodnia doskonała? Należy bardzo głęboko zakopać ciało – przekonywała pisarka. - Minimum 6 m - wtedy pies nie zwęszy, w jakimś oddalonym od ludzi lesie. Nie ma ciała, nie ma zbrodni. To jest zbrodnia doskonała. Jest to jednak bardzo trudne. Zabicie człowieka to ciężka, fizyczna praca. Jest hałas, sprawca praktycznie zawsze zostawia jakieś ślady. No i jest jeszcze kwestia oddalenia się z miejsca zbrodni. 

Jedną z ciekawostek, jaką wyjawiła goszcząca w Szczecinku K. Bonda, było to, że podczas pracy nad każdą powieścią, pisarka zawsze jeździ na tzw. wizje lokalne. – Tak, odwiedzam miejsca, w których chcę „położyć trupa” – przyznała K. Bonda. – Wierzę, że pewnych rzeczy nie da się wymyślić zza biurka. Potrzebuję konkretnych lokacji. Tak też było podczas pisania „Pochłaniacza”. 

- Raz poprosiłam znajomą, żeby w Trójmieście zmierzyła czas, w jakim można przebiec z punktu A do B. To było ważne dla mojej fabuły. Znajoma dostała mapkę i... pobiegła. Zaraz potem zadzwoniła do mnie, mówiąc, że na trasie, którą wymyśliłam, jest monitoring i budynek straży miejskiej. Dzięki temu mogłam zmienić lokację tej sceny, a mieszkańcy Trójmiasta mnie nie wyśmiali. 

Czy w Szczecinku da się „położyć trupa”? Jak zaznaczyła K. Bonda, to nie jest wykluczone. Musiałoby być jednak poprzedzone wielokrotnymi odwiedzinami pisarki nad Trzesieckiem i dokładnym poznaniem wszystkich zakamarków miasta. Autorka „Pochłaniacza” nie wykluczyła, że być może wróci tu przy pisaniu swojej kolejnej książki, za dwa lata. - Szczecinek dołączył do mojej kryminalnej mapy lokacji powieściowych – napisała na swoim profilu na Facebooku po zakończeniu spotkania z czytelnikami Katarzyna Bonda. - Jesteśmy po słowie. Kiedy nadejdzie pora, będą zadania fabularne. Ci, którzy byli na spotkaniu w zamku - wiedzą o co chodzi. (sz)

Materiał został opublikowany 10 października w tygodniku Temat

 

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do