
- Po raz pierwszy to dziwne zjawisko pojawiło się na Wydziale
Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego – tak tuż przed występem w
szczecineckim kinie Wolność krótko wspominali swoje początki członkowie
Kabaretu Moralnego Niepokoju. Grupa ta wystąpiła w Szczecinku 22
lutego. Według organizatorów, występy satyryków obejrzało aż 900 osób.
Na scenie jesteście już ponad dziesięć lat. Spodziewaliście się tego w momencie, gdy tworzyła się grupa?
- Przemek Borkowski: Na początku nie wiedzieliśmy, że coś takiego powstanie. Grupa utworzyła się mniej więcej w roku 95 ubiegłego stulecia.
- Robert Górski: Tak, bo my jesteśmy kabaretem przełomu wieków. (Śmiech.)
- Przemek Borkowski: To miała być forma towarzyskiego przedsięwzięcia, sposób na oderwanie się od sesji. Potem wszystko się jakoś potoczyło, wciągnął nas wir i chyba już nie wypuści.
A skąd się wzięła nazwa?
- Robert Górski: Nazwę wymyślił Przemek...
- Przemek Borkowski: Tak, ale nie pamiętam, dlaczego... Pamiętam za to, gdzie wtedy byłem. (Śmiech.) Schodziłem schodami w dół. Niestety, tylko tyle. Jest taka teoria, że komórki, które odpowiadają za zapamiętywanie, wymieniają się co siedem lat. Prawdopodobnie te, które były odpowiedzialne za zapamiętanie powodów wymyślenia tej nazwy, już się u mnie wymieniły... (Śmiech.)
Nazwa kabaretu pozwala się domyślać, że na początku chcieliście za pomocą żartów nieść misję, mówić o rzeczach ważnych. Tak było?
- Robert Górski: Oczywiście, na początku tak... Ale już na drugiej naszej próbie ta misja upadła. (Śmiech.)
Śmiejecie się z tego, co was śmieszy, czy z tego, co bawi publiczność?
-Przemek Borkowski: (Śmiech.) W każdym roku przeprowadzamy specjalne badania społeczne i potem na ich podstawie wymyślamy skecze... A tak poważnie, to po prostu teksty wymyśla kolega, Robert.
Inspirujecie się czymś szczególnym?
- Robert Górski: No, pewnie! Wszystko jest jedną wielką blagą i zrzyną z nieistniejących już kabaretów, a moment, w którym się to okaże, będzie naszym końcem. (Śmiech.) A tak w ogóle, ładnie jest w Szczecinku? Jesteśmy tu pierwszy raz...
Oczywiście, choć myślę, że latem jest jeszcze piękniej. Wracając do pytań, wiadomo, kabaret miewa wpadki...
- Robert Górski: Tak, tak. Nasz kolega miał wpadkę i musiał się ożenić... (Śmiech.)
Miałam na myśli wpadki artystyczne... (Śmiech.) Kabaretom one nie uchodzą, a was publiczność za nie kocha i wychodzicie z nich obronną ręką. Jak to robicie?
- Katarzyna Pakosińska: Mamy taki skecz „Galeria”, w którym gram wspólnie z kolegą, Mikołajem. Mimo że gramy go już kilka ładnych lat, wciąż nas zaskakuje. Wczoraj też nas zadziwił, bo okazało się, że znalazła się w nim jeszcze jedna niedostrzeżona furtka, przez którą mogliśmy przejść. Takie wpadki wynikają z różnych rzeczy. Czasem z przejęzyczeń, ale wbrew pozorom są czymś naprawdę ciekawym, gdyż często dzięki nim rodzą się nowe skecze.
- Robert Górski: Dla tych, którzy nie widzą, kolega Mikołaj to ten leżący z wystającym brzuchem...
(Śmiech.)
Bywa, że coś z waszych żartów nie podoba się publiczności?
- Robert Górski: No, tak, tak...Obrażamy się wtedy śmiertelnie i wychodzimy... (Śmiech.)
- Mikołaj Cieślak: Tak, strzelamy wtedy focha. (Śmiech.)
Mam nadzieję, że dziś nie będziecie musieli na nikogo się śmiertelnie obrażać. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała:
Magdalena Szkudlarek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie