
Jerzy Tyburski przyjechał do Szczecinka na swój wernisaż z dalekiego, bogatego w historyczne pamiątki Zamościa. Dwukrotny stypendysta Ministra Kultury i Sztuki, swoje prace wystawiał w kilkunastu mniejszych i większych polskich miastach. Ukończył Liceum Plastyczne w Lublinie i historię sztuki na KUL uczęszczając jednocześnie na zajęcia malarstwa.
Personifikacja pokusy - sylwetka pięknej młodej kobiety. Przecina ją stół nakryty białym obrusem a nim smukła niczym jej ciało, złota tortownica z… czaszką w dużym wieńcu z czerwonych pąków i rozkwitniętych już kwiatów. Czerwień, niczym krew, to symbol miłości. Kształtem przypominają uważane przez starożytnych za roślinę boga słońca Apollina – piwonie, a może anemony. Są uniwersalne, rosnące na całym świecie i w słońcu, i półcieniu, a nawet w cieniu. Uchodzą za niezwykle romantyczne i zarazem wykwintne. Piwonia utożsamia elegancję i piękno. Symbol nieśmiałości i zawstydzenia, a jednocześnie szczęścia. Symbolizuje przywiązanie do bratniej duszy. Potwierdzają to leżące na stole dwie pomarańcze. Pokusa, a jednocześnie przemijanie – góra czy dół?
To jeden z kilkunastu obrazów bogatych w różnoraką symbolikę Jerzego Tyburskiego, jakie możemy obejrzeć w szczecineckiej Galerii Zamek. Wernisaż odbył się w późny, czwartkowy wieczór. Autor przyjechał do nas z dalekiego, bogatego w historyczne pamiątki Zamościa. Dwukrotny stypendysta Ministra Kultury i Sztuki, swoje prace wystawiał w kilkunastu mniejszych i większych polskich miastach. Ukończył Liceum Plastyczne w Lublinie i historię sztuki na KUL uczęszczając jednocześnie na zajęcia malarstwa.
O swojej wyobraźni i krainie, z której pochodzi, mówił podczas szczecineckiego wernisażu.
- Lubię się bawić symbolami- znaczeniami. Nawiązuję do historii sztuki starych mistrzów. Ilekroć gdziekolwiek jadę daleko, zawsze wożę ze sobą w swojej wyobraźni swój lęk dzieciństwa. Chowałem się na bagnach i łąkach w Boleszycach, małej miejscowości przy granicy polsko-rosyjskiej. To był mój raj dzieciństwa, do którego wracam co roku. Mówiąc o wyobraźni- malarz nosi warsztat malarski w głowie. Ja też ze sobą go wożę. Obrazy powstają w wyobraźni, na rogu ulicy, bardzo niespodziewanie i przypadkowo. To są tzw. pierwotne wzruszenia. Potem jest szybki szkic – kardiogram z piórkiem na białym kartonie, a następnie obraz. To jest ważne dla mnie doświadczenie.
- Jestem wdzięczny za tę wystawę. Dzisiaj zostałem obdarzony pięknymi pejzażami, które widziałem przez okno. Zrobiłem mnóstwo zdjęć. Jestem pod wrażeniem tego miejsca, historii i widoków – mówił artysta nawiązując do Szczecinka i Zamku Książąt Pomorskich.
Ku zaskoczeniu uczestników wernisażu artysta zadeklamował wiersz „Romans” autorstwa Bolesława Leśmiana, mieszkającego w latach międzywojennego w Zamościu: Śpiewam, bo śpiewam! Bo jestem śpiewakiem!/Żebrak, Bieda Ona była żebraczką, a on był żebrakiem./ Pokochali się nagle na rogu ulicy,/I nie było uboższej w mieście tajemnicy…
(jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie