Reklama

Jerzy Gasiul: Tradycja to rzecz święta

06/01/2012 14:00

 

W tych dniach minął okres, kiedy zgodnie ze słowami puszczanej do obrzydzenia piosenki - "wszyscy wszystkim ślą życzenia". Prawda najprawdziwsza, tyle że życzenia mogą był różne od zdrowia i szczęścia, a więc wypowiadane z przyjaźni, a może i załgania, aż po "a bodaj ci"... Te ostatnie rzecz jasna już nie na piśmie, ale śmiem twierdzić, że jest ich równie dużo. I co bardzo ważne, są chyba bardziej szczere, wszakże wypływają z samego człowieczego wnętrza, by nie powiedzieć - są od serca. Tak to przynajmniej widać, choć przyznam szczerze, chciałbym wierzyć, że jest inaczej.

Życzenia mają to do siebie, że zazwyczaj się nie ziszczają. Trochę przypominają totolotek. Tam też życzą ci wysokiej wygranej, a efekt jest taki, że jeśli nawet trafisz, to co najwyżej tylko trójkę. Skoro mowa o środkach płatniczych, to właśnie nowy rok obfituje w różnego rodzaju podwyżki. Jakoś o obniżkach nic nie słychać, no chyba, że chodzi o wyprzedaż w sklepach "nie dla idiotów". Wraz z całym pękiem, czy jak kto woli, bukietem noworocznych życzeń dostatniego i zdrowego żywota (rzecz jasna aż do śmierci) weszliśmy - zresztą jak co roku o tej porze - w erę podwyżek. W tym zestawie mamy naprawdę przebogaty wybór, poczynając od czynszu, leków, różnej maści podatków, paliw, gazu, prądu, wody, biletów autobusowych, wywozu śmieci... No nie. Nie sposób wszystkiego wymienić, bo spis byłby grubszy niż książka telefoniczna miasta stołecznego Warszawy.

Właściwie nawet nie musimy się pytać, za co zapłacimy więcej, ale o to, czy będą to podwyżki jedno, czy dwucyfrowe. Nawet jeśli nie walną nas bezpośrednio po kieszeni, za takie zdobycze cywilizacyjne jak paliwo, gaz czy prąd, to doliczą do tego coś ekstra. Choćby za jego przesył, dojazd, wywóz, odczyt, dowóz, opłatę sieciową, abonamentową, stałą, zmienną, złą pogodę, recesję, czy też za wybuch wulkanu na Gwinei Równikowej. I w ten sposób ubezwłasnowolniony niczym niemowlę, zapłacisz znacznie więcej, a określając to bardziej obrazowo, tyle co za ruską ropę.

Tylko z pozoru nieistotne dodatki - ledwie parę groszy - mają decydujące znaczenie. Niby niedużo, ale właśnie one wyprowadzą cię w pole, bo diabeł tkwi w szczegółach niczym umowa kredytowa z bankiem. I na nic dobra wiara i życzenia. Wpadłeś bracie - siostro miła, teraz płacz i płać. I na cóż zdadzą ci się jak najlepsze życzenia? Po prawdzie niczym się one nawet nie różnią od szamańskich zaklęć z pogranicza czarnej, czy białej magii. Chyba nawet kolor nie ma tu znaczenia, bo i tak zawsze zalatują siarką i capem.

Rzecz pięknie została ujęta na ilustracji Harry Clarka "Faust i Mefistofeles". Artysta tworzący w epoce Art Nouveau i Art Deco, zilustrował jedną ze scen dramatu Goethego "Faust", nadając Mefistofelesowi wężowy (bardzo dłuuuga szyja) i labilny kształt. Doktor Faust siedzi na tle olbrzymiego, pięknie dekorowanego, opalizującego wszystkimi kolorami koła fortuny(?) utożsamianej z pieniądzem. Tuż za nim półnaga kobieta w powłóczystej, balowej sukni. Wykwintnie ubrany Mefistofeles puszcza do widza oko, przesłaniając dłonią wykrzywione złośliwym uśmiechem usta. Wijąca się sylwetka ma podkreślać jego diabelską zwodniczość, chytrość, a także zmieniające się w zależności od okoliczności postępowanie. Wypisz wymaluj rachunek za gaz, światło, energię...

Ilustracja świetnie nawiązuje także do postępowania polityków. A skoro o nich mowa, to grudzień najzwyczajniej w świecie nie był pomyślny dla pana burmistrza i pana przewodniczącego. Ten pierwszy niemalże pod rząd przegrał dwa procesy, które zresztą sam wytoczył. Jeden o zniesławienie, drugi zaś o nielegalną demonstrację. Nielegał miał miejsce w lipcu ubiegłego roku. Pan burmistrz demonstracji zakazał i wydał w ten sprawie stosowną decyzję. Problem w tym, że zakazu nie dostarczono na czas do rąk tych, którzy wniosek w ratuszu złożyli. Przyznać trzeba, postępowanie burmistrza było dość dziwne, zupełnie jakby nie był w PeO. Jego koleżanka z pięćdziesiąt razy większego miasta, nie tylko wydała pozwolenie na demonstrację, ale nawet na kontrdemonstrację i to organizowaną na tej samej ulicy! Widać w tej kwestii panuje niczym nieuzasadniona partyjna dowolność.

Pod koniec grudnia wojewoda doszedł do wniosku, że pan przewodniczący łączy niezgodnie z obowiązującym prawem, obowiązki radnego z funkcją wykonywaną na rzecz ZGM. Ale co tam. Wojewoda nie może dyktować tutejszemu PeO warunków. Zwołano więc walne zgromadzenie partyjne i przegłosowano, że prawo jest po ich stronie, a wojewoda racji nie ma. Pozostaje zatem sąd.

I pomyśleć, że jak kiedyś Komitet Centralny coś postanowił, to nie tylko wojewoda, ale i sąd nic do gadania nie miał. Wniosek? Należałoby powrócić do tej słusznej tradycji, wszakże tradycja to rzecz święta.

Jerzy Gasiul

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do