
To się narobiło. W telewizji publicznej mieliśmy swoje przysłowiowe pięć minut. Wprawdzie promocja wątpliwa, ale była. Wszystko zgodnie z zasadą: nieważne ,czy mówi się dobrze, czy źle, ważne, że się mówi. A wszystko zaczęło się przed tygodniem. Otóż, to właśnie wtedy do ratusza przyjechał dziennikarz z TV3. Przyjechał bez zapowiedzi. Chciał koniecznie - jako pierwszy, ale nie jako jedyny - dowiedzieć się o efektach i kosztach podróży naszego pana burmistrza do Chin.
Powiedzmy to sobie otwarcie. Jeśli dziennikarz zaczyna właśnie od takiego pytania, to takie pytanie śmiało można zakwalifikować jako tendencyjne. Na dodatek chciał odpowiedzi natychmiastowej. A tak to nie może być. Niezguła jeden. Zapomniał, że każdy urząd obowiązany jest do przestrzegania kodeksu postępowania administracyjnego i to niestety- wymaga czasu. Tak więc, najpierw powinno się sporządzić podanie, koniecznie z zestawem alternatywnych pytań, (na wypadek, gdyby któreś okazało się zbyt podchwytliwe, a intencja autora niejasna), a pod nimi czytelny podpis z dokładnym adresem i NIP-em. Potem wszystko należało zostawić w biurze obsługi interesantów, dodajmy, że teraz obowiązują już ułatwienia i nie trzeba nawet kupować znaczka. Trzeba cierpliwie czekać. Przecież to takie proste.
Zgodnie z KPA odpowiedź na pewno przyszłaby w terminie przewidzianym przez ustawodawcę. Taka odpowiedź to jest cud - miód dla każdego dziennikarza. Przecież tekst odpowiedzi lektor może przeczytać przed kamerą, przez co uniknie się nikomu niepotrzebnych przeinaczeń, znaków przystankowych nie w tym miejscu, czy też nadinterpretacji. Tymczasem, dziennikarz mając za nic wszelkie zasady wypracowane przez kodeks, a także etykietę wlazł w butach i to z kamerzystą(!) do sekretariatu nie przymierzając, jak do swojej redakcji, żądając widzenia. No po prostu zgroza. To na tym polega demokracja. Żądać ot tak, a vista widzenia i odpowiedzi? I to od niewyspanej osoby, która zaledwie kilkanaście godzin przedtem odbyła jakże niebezpieczną i daleką podróż. Taki Marco Polo ,po podobnej podróży miał do swojej dyspozycji kilka lat, aby dokładnie opisać co załatwił na mecie Jedwabnego Szlaku. A tu szast prast i trzeba o wszystkim opowiedzieć?
Panie Redaktorze, trzeba podpatrywać, jak to robią profesjonaliści. Tam, odbywa się to w atmosferze budzącej zaufanie, sympatycznie, przy pełnej filiżance i z zestawem zatwierdzonych pytań. Tak to się robi! Dzięki temu płatnicy abonamentu i podatków od nieruchomości, dowiedzieli się tego, czego powinni, a więc jak smakowało i dlaczego żarcie mają tak dobre. Przecież, nie łudźmy się, gawiedzi tego rodzaju opowieści są aż nadto wystarczające i wyczerpują znamiona rzetelnej informacji. A Pan, Panie Redaktorze robi z tego prześmiewczy reportażyk w "Teleexpressie", dwie godziny potem w TVP3. Aż chciałoby się zapytać komu to służy? Panu? Pani? Społeczeństwu?
Chińskie inwestycje, w egzotycznym Szczecinku z pewnością przyczynią się do zmniejszenia bezrobocia. Przydałaby się taka choćby nawet fabryka dziecinnych rowerków, bo dla dużych była i to całkiem niedaleko. No to może coś z meblami, albo ceramiką? Miejsca mamy pod dostatkiem, nawet atmosfera jest sprzyjająca szczególnie ta w strefie przy ul. Leśnej. Znaczy, sprzyja pod warunkiem, że nie dmucha od zachodu. Zresztą, a gdyby nawet, to i do tego można - jak mawiał Kargul - przywyknąć. Oblicza się, że w ostaniach kilku latach wyjechało za chlebem z naszego miasta ok. 3 tys. młodych ludzi. Wychodzi na to, że nie chcieli czekać na realizację hasła "by żyło się nam lepiej". Z czasów PRL wielu z nas pamięta znacznie bardziej chwytliwe hasło o tym, aby kraj nasz rósł w siłę "a ludziom żyło się lepiej". Wychodzi na to, że współcześni zwolennicy "prawdziwej" demokracji zerżnęli od komuchów hasło. Ale i tak ich nie przebili w jednym.
Od nowego roku węgiel możesz zziębnięty Bracie i Siostro owszem kupić pod warunkiem, że w punkcie opałowym wyjawisz komu go kupujesz i po co. Nie zapomnij tylko dokładnego adresu, bo Cię sprawdzą i jak się dowiedzą, że zamierzasz go spalać w kanciapie, w której prowadzisz działalność gospodarczą, toś umarł w butach. Jak nic dowalą Ci akcyzę. To i tak dobrze, że z tej okazji nie każą przychodzić ze stanem konta, aktem notarialnym i wypisem geodezyjnym. Wszystko to przypomina sceny z barejowego "Misia". A może zaczynam widzieć zbyt dużo podobieństw z czasami dawno już minionymi?
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie