Reklama

Jerzy Gasiul: Pieniądze i mydło

05/12/2014 14:41

felieton ukazał się 27.11 w tygodniku Temat

Z powodu wyborów zupełnie niepotrzebnie ludzie się gorączkują. W radiu i telewizji nie ma wiadomości bez meldunków z frontu walki o dokładne policzenie głosów. Przy okazji jeszcze raz się okazało, że najtrudniej zachachmęcić na poziomie gminy. Tutaj liczenie poszło w miarę gładko, nie licząc epizodu z drukami w urzędzie przy ul. Pilskiej. Najwyraźniej demokracja nam okrzepła niczym krew w rozbitym nosie i teraz wyborcy najpierw patrzą na ręce komisji, potem na komisarzy, a na końcu na tych, którym się poszczęściło i teraz przez cztery lata będą mieli nieopodatkowane dochody w postaci diet. Walę wprost, bez ściemy, boć przecież właśnie po to większość stanęła w wyborcze szranki. Teraz już, po dwóch tygodniach od wrzucenia głosu do urny, wiemy kto i gdzie zasiądzie w mieście, gminie, powiecie, a nawet - o dziwo - w sejmiku. Z tym ostatnim był największy problem. Chodziło o dokładne policzenie głosów, wszystko szczęśliwie się wyjaśniło i... będzie tak, jak do tej pory. Znaczy, oprócz zmian personalnych zarówno w skład koalicji, jak i opozycji będą wchodzić te same ugrupowania. 

Kwestionowanym (przez nierządowe media i opozycję) zarówno w powiecie, jak i w sejmiku został związek zawodowy rolników i ich rodzin dla niepoznaki nazwany stronnictwem i żeby było wznioślej – z przymiotnikiem „polskie”. Wprawdzie w Radzie Miasta nie mamy żadnego przedstawiciela, ale wygląda to na czyjeś niedopatrzenie. Przecież cała Trzesieka to są rolnicy, no może za wyjątkiem tych z Sójczego Wzgórza i - rzecz jasna - burmistrza. Na Świątkach coś ze dwóch chłopo-robotników. Za to na Raciborkach conajmniej dwa razy więcej. Pojedynczy rolnik uchował się nawet bliżej centrum. Mówią, że gdzieś w okolicy Chyżego i osiedla przy Narutowicza, bo tam właśnie zalatuje latem duńską chlewnią. Zaś w powiecie, o to już całkiem, całkiem – spora gromadka. Można było nawet - rzecz jasna z grupą radnych starosty - stworzyć koalicję, ale skórka niewarta byłaby wyprawki. Chłopaki bardzo łase na frukta zgodnie z zasadą obowiązującą w pierwszych latach powojennych, że nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Rachunek najwyraźniej za wysoki. 

A i tak opozycja w powiecie otrzyma kilka komisji, w tym nawet przewodniczącego komisji rewizyjnej. Ta ostatnia (mam na myśli jej przewodniczenie) przypadła jedynemu radnemu, który uchronił się przed pogromem, jaki sobie zafundowała szczecinecka SLD. Szli do wyborów ławą, no może dokładniej kupą moście panowie. Zestaw miał być przyjemny dla każdego estety niczym tęcza po lipcowej burzy. Pełne spektrum kolorów, od czerwieni, poprzez zieleń (ekologów - lewaków) aż po bezbarwną prawicę, która ma taką dziwną cechę, że nie odróżnia się od tła. 

Już na wstępie powiedziałem, że demokracja nam wyraźnie krzepnie. Jeszcze kilka ładnych lat temu tego rodzaju fanaberie w powiecie nie mogły się zdarzyć. W tamtym czasie zarządcą było SLD. To ono wyznaczało nie tylko kto może być przewodniczącym, ale nawet do której komisji radny może należeć. Można to nazwać kategoryzacją radnych lub zamiłowaniem do ładu i porządku. Co prawda było to w stylu stanu wojennego, ale chodziło o posłuszeństwo. Bez niego nie sposób było wprowadzić w życie zarządzenia o wdrożeniu demokracji. Tak więc tym nieswoim, utajnione biuro polityczne przydzielało (dosłownie) tylko takie komisje, których problematyka nie miała nic wspólnego z ich zawodem ani wykształceniem. Była to tzw. demokracja prewencyjna, w której za najdoskonalszą metodę głosowania uważano aplauz. 

Ten system trwał przez co najmniej dwie kadencje. Z tego powodu nikt nie protestował rzecz jasna, oprócz tych radnych z drugiej kategorii. A ponieważ oni głosu akurat nie mieli, więc sprawy nie było. Można powiedzieć, że ci z tamtych kadencji mieli pecha i dzisiaj już mogą co najwyższej powspominać. Przy okazji na własne oczy ujrzeli, co znaczy bierność większości - zdecydowanej większości. Bo tam, gdzie są diety, funkcje i stanowiska nie liczy się przyzwoitość, a jedynie kasa. Kiedyś, bardzo dawno temu Fenicjanie wpadli na epokowy wynalazek, wymyślając pieniądze i... mydło. Te dwa wynalazki po upływie ponad trzech tysięcy lat idealnie przystają do siebie i dzisiaj - szczególnie w polityce. Rzecz jasna, jakiekolwiek podobieństwo do czegokolwiek jest zupełnie przypadkowe i niezamierzone. 

 

                                                                                                                             Jerzy Gasiul 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do