
Czytelnicy Tygodnika Temat czytali to już w czwartek, 2 sierpnia.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne
Zieleń w mieście jest nam nie mniej potrzebna, niż czyste powietrze. Sądząc po licznych wycinkach drzew, co to niby zasłaniały widoczność, współczesne trendy są takie, aby o ile się da, stare drzewa wszelkimi sposobami należy tępić, niczym karaluchy w dawnych barach PSS Społem. Kto nie wierzy, niechaj spojrzy choćby na widoczne do dzisiaj skutki pokaleczonych kilka lat temu lip przy ul. Słowiańskiej, Piłsudskiego czy Armii Krajowej. Zrobiono to wszystko w „trosce” o dostęp do słonecznego światła lub ze względu na duże gabaryty pojazdów. Całe szczęście, przed dwoma-trzema laty ratusz, wreszcie zamiast rzeźnikom, cięcia sanitarne zlecił specjalistycznej i profesjonalnej firmie. Dzięki niej lipy udało się uratować. Dzisiaj ich gałęzie odrastają. Konary, niestety, już nigdy nie odrosną.
Od kilkudziesięciu lat, które w znacznej części dobrze pamiętam, na ulicach naszego (a nie „tego”) miasta drzew z roku na roku jest coraz mniej. Powtórzę - na ulicach, a nie w parku. W parku, nie licząc okolic wieży Bismarcka i hotelu przy ul. Kościuszki, nowe drzewa się pojawiały, ale ich żywot nie trwał dłużej niż kilka miesięcy. Prawdziwym niemalże cudem było powstanie mini parków i to „od zera” przy ul. Kopernika - mam na myśli miasteczko ruchu drogowego, oraz w trójkącie za „mechanikiem” przy skrzyżowaniu ul. Koszalińskiej z Narutowicza. Uważam, że każda enklawa zieleni, szczególnie w centrum miasta powinna być na wagę złota, co nie oznacza, że można ją przeliczyć na pieniądze i na osobiste korzyści.
Tak nie można i nie wypada, bo nie mamy do czynienia z urządzaniem swojego ogródka tylko z kształtowaniem przestrzeni publicznej. I czy się to komuś (personalnie) podoba, czy też nie, trzeba o tym powiedzieć. Dlatego też nie można milczeć w sprawie przyszłości wieży wodociągowej. Bo wieża proszę ja Wszystkich, jest zabytkiem architektury komunalnej i basta. I nie ma absolutnie znaczenia, czy w kwestii ochrony dziedzictwa kulturowego ktoś ma w tej sprawie inne zdanie. A jeśli ma, powinien milczeć, bo to kompromitacja żeby nie powiedzieć - obciach.
W tych dniach, na mocy porozumienia ratusz przejął wieżę z rąk prywatnych. Stało się to po tym, gdy nie udało się jej wyburzyć. A wszystko już było na dobrej drodze, „bo to przecież żaden zabytek”, co najwyżej niebezpieczny stos starych cegieł, co zresztą potwierdził tzw. ekspert. Głównym oponentem zrównania jej do poziomu trawy stał się miejscowy konserwator zabytków. Tak się uparł, tak się rozzuchwalił przez dziesiątaki lat swojej pracy zawodowej (ale nie w Szczecinku), że postawił na swoim. Nie pomogły nawet lamenty i wciskanie kitu o pracownikach, którzy będą zmuszeni pójść po zapomogę do MOPS-u.
Mówiąc precyzyjniej - nie było to przejęcie czy też przekazanie na rzecz miasta, co raczej transakcja. Miasto (czytaj podatnicy) najpierw zapłacą za wykonanie inwentaryzacji architektonicznej, a potem projektu rozbiórki zwieńczenia wieży. Właśnie ten element, ze względu na katastrofalny stan techniczny należy rozebrać, a mury należycie zabezpieczyć do czasu rozpoczęcia prac budowlanych związanych z dostosowaniem wieży do jej nowej funkcji.
Na okoliczność przekazania, dotychczasowy właściciel wieży znacznie okroił dotychczasową działkę. Teraz jest to prawdziwa miniaturka, na dodatek bez dojazdu z drogi publicznej, godna raczej trafostacji, a nie obiektu użyteczności publicznej. Już samo przyjęcie takiego podziału terenu przez ratusz, kompromituje tych, którzy taki podział zatwierdzili. Dodam, że wiem o czym piszę. Przy zmianie funkcji wieży, a to jest tak pewne jako bankowy haracz, trzeba będzie działkę powiększyć, bo przecież gdzieś trzeba będzie umieścić przy wieży dodatkowe pomieszczenia związane z nową funkcją. Aby powiększyć działkę, trzeba będzie nieco terenu dokupić. Nie trudno zgadnąć od kogo...
Transakcja polega też na tym, że burmistrz zobowiąże się do wprowadzenia zmian w planie zagospodarowania przestrzennego. Jakie będą nowe zapisy, też nietrudno przewidzieć. Z całą pewnością zostaną dostosowane do życzeń tego, który miasto „obdarował” wieżą. I nie będzie to wcale żadne novum, bo taka jest prowadzona przez neoliberałów polityka z zakresu planowania przestronnego. Jej myślą przewodnią jest każdemu, ale tylko „swojemu” według jego potrzeb.
W Szczecinku takich przykładów było już całkiem sporo, a najbardziej głośny był ten z budową w „stylu poznańskiego browaru”. Nie będzie też nic dziwnego, jeśli dawny zapis dotyczący zagospodarowania wzgórza św. Jerzego - bo to o nim cały czas mowa - diametralnie zmieni swoje dotychczasowe przeznaczenie, rzecz jasna nie mające nic wspólnego z zielenią. Jedno jest pewne. Zachowany zostanie kirkut z domem przedpogrzebowym, bo akurat o niego upomną się polscy Żydzi. O cmentarz francuski nie ma po co kruszyć kopii. Dawno został przykryty asfaltem, a to co po nim pozostało można obudować przecież wielkopowierzchniową halą z falistej blachy. Bo po co komu zieleń, która jak uczy doświadczenie nie tylko w Szczecinku, jest towarem niechodliwym.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie będę się chwalił skąd "posiadam wiedzę" w rzeczonej sprawie, ale z tą wieżą było tak : ratusz nie miał środków na zapłacenie prywatnemu przedsiębiorcy zaległych rachunków i przekazał/"wcisnął" wieżę "w rozliczeniu", pozbywając się kłopotu. Kiedy obdarowany rozpoczął przymiarki do praktycznego zagospodarowania obiektu, w mieście i okolicach podniosło się larum, że to przecież zabytek architektury !!! Licytacja złotoustych obrońców dziedzictwa narodowego trwa, tylko... w sprawie kosztów jakoś nikt nie chce się radykalnie zdeklarować - niech zapłaci prywatny właściciel! Wszyscy lubimy być szlachetni i ofiarni, ale gdy chodzi o koszty - niech zapłacą "oni".
Czy może Pan przypomnieć kiedy i i kto sprzedał wieżę w prywatne ręce.Wtedy nikt sie nie martwił jej stanem ani przeznaczeniem. Chodziło tylko o pieniądze. Efekty mamy dzisiaj.