Reklama

Jerzy Gasiul: Może, ale nie chce

05/12/2012 08:59

Na naszych łamach o Trzesiecku piszemy niemalże od początków istnienia gazety. A że gazeta zbliża się do ćwierćwiecza, więc gdyby to wszystko, co dotyczyło naszego jeziora zebrać do kupy, wyszłaby całkiem pokaźna sterta. Do czego zmierzam. Otóż, w pierwszym dziesięcioleciu dyżurnym, nomen omen, tematem w „Temacie” było zanieczyszczenie jeziora. Woda nie tylko bywała mało przeźroczysta, ale na dodatek jej powierzchnia była bardziej zielona niż nadbrzeżna zieleń. Po sprawiedliwości przyznać muszę, że zdarzały się również inne kolory, ale to tak na marginesie. Od kilku ładnych lat jezioro stało się, jak nigdy do tej pory, w miarę przejrzyste, a woda jeszcze bardziej niż do tej pory bezbarwna. Jej przejrzystości nie zdołała nawet zakłócić latem paskudna bakteria, pojawiająca się przy centralnym kąpielisku cyklicznie, niczym grypa w szczecineckich przedszkolach. Jak się wydaje skutecznie została przegoniona bliżej niezidentyfikowaną (przez organy ścigania) substancją żrącą. Ta ostatnia w wodną toń trafiła zresztą całkiem przypadkowo przy okazji pucowania nabrzeżnych muszli i pisuarów.
Rokrocznie z naszych podatków wpuszczane do wody, ale nie topione, są setki tysięcy złotych. Znakiem rozpoznawczym, że coś jest na rzeczy, są obracające się bez względu na porę dnia czy roku, dwa jeziorne aeratory. Systematycznie prowadzone są bardzo intensywne i szczegółowe badania osadów jeziornych. Nie ma roku, aby do jeziora nie trafił w hurtowych ilościach młody narybek. Wszystko to w ramach rekultywacji miejskiego akwenu. Trzeba przyznać, że ratusz robi to systematycznie, konsekwentnie i nieprzerwanie od dobrych kilkunastu już lat. Efekty, może nie spektakularne, ale są, choćby znacznie większym niż do tej pory, jak to wędkarze nazywają, braniem ryb.
Z tym niepohamowanym wzrostem rybiej populacji niezmordowanie, narażając się na dość wysokie grzywny, walczą miejscowi kłusownicy. Część z nich dla niepoznaki ma stale przy sobie nie tylko wędziska, a nawet karty wędkarskie. Tak już jest, że niektórzy nie widzą niczego zdrożnego w trzebieniu zwierzyny, nawet tej w głębinach pływającej. Na terenach bardziej odległych od miejskiej zabudowy, niejednokrotnie całe rodziny specjalizują się w tym mało chwalebnym zajęciu. W tego rodzaju połowach mocno przeszkadza im jedynie Społeczna Straż Rybacka Koła PZW „Jesiotr”.
Suma summarum, efekty są pozytywne, bo ilość rybiego pogłowia z roku na rok wyraźnie wzrasta. Fakt, przeważają - jak mówią moczykije - „sztuki” młode wiekiem. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że czasem na haczyk złapie się całkiem dorosła i do tego słusznych rozmiarów „sztuka”, przy której trzeba się sporo namęczyć, aby dała się na brzeg wyciągnąć. Taka jest opinia znawców przedmiotu. Ryby w jeziorze są. Potwierdzają to choćby uczestnicy ogólnopolskich zawodów rozgrywanych właśnie na Trzesiecku, mowa o spiningu i o łowieniu pod lodem. Te ostatnie odbywają się tuż obok, na Wilczkowie. Tego samego zdania jest również wędkarski mistrz Europy i Polski Mariusz Getka, szefujący największemu w okręgu koszalińskim, miejscowemu kołu wędkarskiemu „Jesiotr”.
Trzesiecko obfituje w rybę, tyle że te chytre bestie zaczęły żerować w niższych partiach jeziora. To jeden z efektów rekultywacji. Woda zyskała na przejrzystości, więc ryby przeniosły się na większą głębinę. Nie ma w tej chwili bardziej zasobnego w węgorze jeziora niż Trzesiecko. Całkiem niespostrzeżenie staliśmy się potęgą wędkarską w skali kraju. A tak, tak. Zauważyli to już dawno fachowcy od moczenia kija. W tym względzie nasze jezioro nie ma sobie równych na całym Pomorzu, a o Mazurach nawet nie warto wspominać, bo tam jeziora zostały już dawno opasane asfaltem. Na miejscu mamy całkiem pokaźnej wielkości bazę noclegową. Mamy hotele, pensjonaty oraz schroniska, których właściciele powinni tolerować (rzecz jasna za pieniądze) wędkarzy wchodzących w ich wychuchane i sterylne wnętrza w gumowcach - woderach, nawet tych, którzy w hotelowej łazience zostawią przynętę na ryby. I jednego w tym tylko nie ma.
Nie ma ani prywatnej, ani państwowej, ani samorządowej agendy, która - przecież nie za darmo - wreszcie zajęłaby się profesjonalną obsługą i promocją tego, czego w całej Polsce próżno by nawet ze świecą szukać. Że na tym można nieźle zarobić, od dawna wiedzą w Norwegii, nawet za kołem podbiegunowym, w Szwecji, także na naszym Wybrzeżu. Wędkarzy zapraszają tam przez cały rok. Szczecinek może być potęgą w wędkarstwie śródlądowym. Mamy w ręku skarb. I niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu, jeśli tak nie jest. No chyba, że za wszelką cenę chcemy utrzymać status quo, narzekając na swój los, że ONI wszyscy jadą tylko nad morze, a tutaj nikt nie chce się nawet zatrzymać.
                                                                                                                                     Jerzy Gasiul

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do