Reklama

Jerzy Gasiul: Fajny gadżet

08/11/2012 09:25

Na mojej ulicy w ostatnich dniach pojawiły się wypatroszone z miąższu i pestek dynie. Nie to, że nagle zmieniły się trendy dotyczące sposobów upiększania otoczenia domków jednorodzinnych. Czyżby mieszkańcy w swoich (z reguły) zadbanych ogródkach, zamiast kwiatów i krzewów, zaczęli nagle uprawiać dynie? Przyznam, z tego rodzaju zjawiskiem jeszcze się nie spotkałem, choć żyję już w miarę długo. Z drugiej strony, taka dynia ze względu na swoje rozmiary, jak również rzadko spotykany w świecie owoców i warzyw kolor, może świetnie uzupełniać kolorystyczną gamę przydomowych ogródków. Otóż nic z tych rzeczy. Wypatroszone dynie pojawiły się przy drzwiach nie jako dekoracja, ale wręcz przeciwnie.
Tak jak synonimem prostactwa jest burak (mowa o warzywach), tak teraz wydrążona dynia ma się kojarzyć z duchem, czy też wampirem, strzygą, upiorem, duchem, czy czymś tam jeszcze. W każdym razie, z założenia ma straszyć. Bo jak powszechnie wiadomo, straszy tylko to, co jest już nieżywe. W polskiej tradycji do tej pory straszyły duchy, a więc coś niematerialnego. Jeszcze kilkanaście lat temu powszechnie sądzono, że z dyni można upiec wyśmienite ciasto, zrobić dżem, a nawet zamarynować ją w occie. Nic z tego. To zbyt staroświecki pogląd.
Entuzjaści wszystkiego co pochodzi z zachodu określą to jako „fajny gadżet”, który dobrze by było, aby i u nas się zadomowił. Podobnie zresztą jak bardzo pożądane, głównie przez handlowców, walentynki czy nie mniej popularne (w centrach handlowych) „białe święta” z brodaczami w czerwonych szlafmycach. Sądząc po tłumach na naszym cmentarzu komunalnym, jeszcze dość długo nasz „dziki kraj” będzie jednak kultywował swoje zwyczaje. Zamiast „święta duchów” nadal będziemy obchodzić Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki, a dynie są i będą jedynie wydmuszką (dosłownie) na użytek prostaczków, którym polskie zwyczaje i tradycja wydają się nieprzystające do współczesności.
Na niewiele też zdają się próby zadomowienia „święta duchów” czynione przez szczecineckie szkoły i przedszkola. Zwolennicy mogą argumentować to ubogaceniem kultury. Wolałbym, abyśmy mogli ubogacić, a może nawet ją rozwijać w nieco innych dziedzinach, choćby takich jak polepszenie kultury pośród użytkowników dróg, czy wprowadzenia zwyczaju sortowania śmieci i zaprzestania ich palenia. A że jest to dość powszechny proceder, wystarczy popatrzeć na wystawione pojemniki i worki z posegregowanymi odpadami w dniu ich odbioru przez śmieciarki. Na każdej ulicy niemal na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy śmieci segregują. W tych dniach stoją kolorowe worki na posegregowane odpady. Reszta, albo wrzuca wszystko do kubła, albo na ruszt. I gdybyż to był papier. Gdzie tam. Wrzuca się wszystko, co się będzie w stanie nie tyle spalić co wypalić. I nie ma to nic wspólnego z zamożnością, pozycją społeczną, wykształceniem, wiekiem i co tam jeszcze. To jest wyłącznie kwestia kultury, którą albo się ma, albo nie.
Już kilkanaście lat temu radni uchwalili regulamin utrzymania czystości i porządku, a także wywożenia śmieci. Miało być tak, żeby nikt nie mógł się uchylić od obowiązkowego podpisania umowy na wywożenie śmieci. Chyba jednak do końca coś z tym nie wyszło, skoro podrzucanie śmieci do lasu czy do osiedlowych pojemników wcale nie należy do rzadkości. Teraz, za przyczyną nowej ustawy, wszelkiego rodzaju gminne regulaminy i stawki biorą w łeb. Będzie po nowemu. Znaczy, może nie tyle lepiej, co z całą pewnością drożej. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to, aby jak najwięcej z szaraczka dało się wydoić.
Pieniędzy na gwałt szukają nie tylko autorzy państwowej „zielonej wyspy”, ale także „bracia mniejsi”, czyli samorządy. A skąd je wziąć, skoro zakładane dochody ze sprzedaży majątku są na kompromitująco niskim poziomie, a kredyty i zobowiązania spłacać trzeba? Zadłużenie miasta w przeliczeniu na głowę wynosi ok. 1000 zł. Jeśli jednak dodamy do tego kredyty miejskich spółek, to kwota jest znacznie wyższa. Chyba „dla zdrowotności” lepiej nie liczyć, zwłaszcza, że i tak nie ma się na to wpływu. Za to na powitanie Nowego Roku, na ratuszowej wieży powinna stanąć wielka dynia. Będzie to bardzo autentyczny i jak najbardziej na miejscu „fajny”, bo wzbogacający fiskalną kulturę gadżet.
                                                                                                                                                            Jerzy Gasiul

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do