
felieton ukazał się 11.12.2014 w tygodniku Temat
Rzadko kiedy pałętam się po mieście. Tym razem skusiła mnie, jak to się teraz mówi, „przedświąteczna atmosfera”. To taki eufemizm mający ukryć okres bożonarodzeniowy, a dokładniej adwentowy. Otóż w tym czasie najwyraźniej nadużywa się koloru czerwonego. Dawniej był on zarezerwowany na 1 Maja, 22 Lipca, tudzież na okolice rewolucji bolszewickiej, a teraz na Boże Narodzenie. Spójrzcie tylko na kolorystykę różnych okolicznościowych wystaw, dekoracji, a nawet świątecznych kartek. Kiedyś była to zimna jak zima biel i błękit, teraz zastąpiono je gorącą, „podzwrotnikową” czerwienią.
A w centrum zwyczajny ruch. Coś się w przyrodzie niedobrego dzieje, skoro na witrynach sklepowych pojawia się coraz więcej napisów „do wynajęcia”. Tam, gdzie przez pół wieku były naczynia teraz ciuchy, w miejsce ciuchów instaluje się kolejna filia filii agendy banku. Obuwniczy też gdzieś znikł. Pewnie zainstaluje się tam kolejny sklep z ciuchami? Tylko w jednym miejscu tak, jak dawnej. Po wejściu do wnętrza, zupełnie jak za czasów PRL, nawet światło wyłączone. Pewnie z oszczędności, może dlatego jeszcze jest z tego jakiś dochód. A tak w ogóle to w witrynach sklepów króluje przede wszystkim wyprzedaż. Gdzieś tam, daleko, jak już przeceniają, to nawet o 90 procent. U nas na razie nieśmiało procent jakieś tam 5-10. Mam nadzieję, że tak jak z ociepleniem klimatu, wolnością dla zielonych żabek, pedofilią, tudzież przemocą, tolerancją i związkami jednopłciowymi i do nas trafią także nowinki świąteczno-noworoczne właśnie z 90 proc. zniżkami.
Podczas poniedziałkowej sesji część radnych z opozycji zasłoniła swoje oblicza kartonami z czarnymi napisami. Na każdym napis: „Chcemy tańszego miasta”. Życzenie całkiem sobie. Mam nadzieję, że to raczej noworoczne, bo św. Mikołaja już było.
W tym miejscu przypomina mi się stary żart rodem ze Związku Sowieckiego – ja chaczu Wołgu. Jego zakończenia nie napiszę, bo jest niecenzuralne.
Mam nadzieję, że wspólnymi siłami, czyli „Społem”, a może nawet „Razem” radni dojdą do porozumienia. Przecież po to zostali radnymi, aby spełniać nasze życzenia. No chyba, że się mylę.
Ale tak po prawdzie, to te życzenia są bardzo słuszne. Miasto jest drogie. Bardzo dawno temu, a byłem wtedy jeszcze mocno nieletnim pacholęciem, pamiętam, że bilety autobusowe dla uczniów i emerytów były tylko po dwadzieścia groszy. Filmowy poranek dla dorosłych i dzieci w Przyjaźni był za 3 zł, a w PDK to nawet za 2,50 zł. Aha, a za czynsz (duże mieszkanie) rodzice płacili w granicach 30 zł, zaś za cukier - 10,50. A dzisiaj? Tylko cukier tańszy. Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną. Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych... Ale się rozmarzyłem...
Wracając do ostatniej sesji, to oprócz wspomnianych życzeń, jej najważniejszym punktem było expose burmistrza. Jak na polityka z 12-letnim burmistrzowskim stażem, a o byciu radnym to nawet nie wspomnę, chwalił się. I to bardzo. Nawet z niezmierzonym balastem złej woli trzeba przyznać, że JHD przez swoje trzy kadencje miasto zmienił bardzo mocno. Można się spierać, mieć inne zdanie na takie czy inne rozwiązania. Można mieć pretensje, choćby za wysokość podatków od nieruchomości. Należy przyznać - facet z żelazną konsekwencją i co ważne z powodzeniem, realizuje to, co wcześniej zaplanował.
Powiem to wprost. Jakoś nie tęsknię do romantycznych ruin zamkowych. Nie wzrusza mnie myśl o „zielonym mostku”, do którego przybijała - krążąca jak pies na łańcuchu wokół jeziora (bo nie było gdzie przybijać) - pełnomorska szalupa. Zamiast niej wolę dwie bawarskie nawet przechodzone łajby. Nie roztkliwiam się nad zarośniętymi i przez to bardzo tajemniczymi zakątkami parku, błotnistymi alejkami parkowymi, losem sołtysów wsi Trzesieka i Świątki, tajemniczej aury wokół wieży Bismarcka, gdzie nawet w dzień można było dostać w mordę, ciemnych przejść dla pieszych, skrzyżowań (czort wie w którą stronę?), dziurawych ulic i chodników, tanich śmieci z cuchnącymi osiedlowymi kontenerami, zajeżdżonych duńskich autobusów, targowiska, w którego szeroko rozlanych kałużach odbijała się księżycowa poświata, kina z romantycznym aparatem na korbkę, tudzież kilkunastu innych „atrakcji”.
Można w tej kwestii mieć inne zdanie. Można też sobie życzyć, tak jak żona rybaka w bajce o złotej rybce. Kto pamięta jakie było jej zakończenie? Stare koryto i rozwalająca się chata. To tak dla przypomnienia.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
ten sam facet obrażał cię człowieku. Cierpiałeś i wywołałeś nawet bunt czytelników w obronie "Tematu" a teraz co? pijesz z dziubków i tańczysz jak ci orkiestra zagra? starość , małość i sleroza a raczej pomroczność panie G. To jest ohydne! Bo trzeba mieć godność.
Jeszcze raz się okazuje, ze .""dobra wiadomość, to nie jest wiadomość..."" bo czytelnik uwielbia krew, sensacje i jak się bija (inni - oczywiście). Szczere wyznanie PT Naczelnego przysparza Mu tylko wrogow. A przecież napisał prawde. Tylko, ze niektórym czytelnikom trudno ja znieść... A mnie się marzy, ze kiedyś Rodacy zdobeda się na postawe, aby umiec się pięknie roznic...
Zgadza się.Nie cierpię sposobu bycia ,zarozumiałości,złośliwości i pamiętliwości JHD jako burmistrza i lekarza ale co prawda to prawda Szczecinek pięknieje,zrobiono dużo.Jak zawsze można krytykować bo i błędy też były choćby te nieszczęsne balony tenisowe,upadające żeglarstwo.Nie wypaliła całkowicie strefa ekonomiczna.W sumie więcej pozytywów.Rzetelnością dziennikarza jest przekazywać prawdę bez względu na sympatie ,antypatie i wszelkiego rodzaju zaszłości.Tak trzymaj Jurku,gazeta jest potrzebna choć trochę straciła na waleczności.Tylko koni ,tylko koni,tylko koni żal.