
„Szczecinek i okolice - Jak tu pięknie” – głównym członem miała być nazwa Szczecinek. A resztę podpowiedzieli ludzie. Wcześniej co chwilę czytałem w komentarzach: Boże, jak tu pięknie! Pomyślałem, co będę wyważał otwarte drzwi. Tak będzie. I to był strzał w dziesiątkę.
Można go spotkać przechadzającego się ulicami Szczecinka, w parku, podczas ważniejszych miejskich wydarzeń. Mimo że jego pasją jest robienie zdjęć, unika słów takich jak fotograf czy fotografik. Zbigniew Otulak, bo o nim mowa, wyszukuje i fotografuje najładniejsze (ale nie tylko) szczecineckie miejsca. Jest autorem popularnej facebookowej strony „Szczecinek i okolice - Jak tu pięknie”, oprócz tego prowadzi często odwiedzane przez internautów grupy fotograficzne. Pan Zbigniew w krótkiej rozmowie z Tematem Szczecineckim opowiedział o tym, skąd bierze się jego pasja. Wyjawił również, kto kocha „piękny Szczecinek” i czy rzeczywiście jest to najbardziej urokliwy zakątek świata.
Aparat, zdjęcia, wyszukiwanie ciekawych ujęć. Kiedy to się zaczęło?
Z.O.: - Tak naprawdę w latach 70-80-tych, kiedy jeszcze panowała era fotografii analogowej, aparaty radzieckie, zenity… To był dość krótki epizod, kiedy dzieci były jeszcze małe i chciało się w jakiś sposób uwiecznić nasze wspólne wyjazdy. To się w pewnym momencie skończyło. Ale na nowo zacząłem zajmować się fotografią w latach dwutysięcznych. Miałem taki mały, kompaktowy aparat Sony. Lubiłem mieć go przy sobie podczas różnych wypraw do lasu, gdzie podpatrywałem przyrodę i zwierzęta. Była to taka fotografia krajobrazowa, przyrodnicza.
Co było potem?
- W pewnym momencie miałem już w swoim komputerze kilka tysięcy zdjęć. Najbliżsi, znajomi nawet o tym nie wiedzieli. Może tyle, że: „O, coś tam sobie znowu pstryka”. Co jakiś czas u siebie w pracy na komputerze ustawiałem sobie wygaszacz z wybranym zdjęciem. Ludzie podchodzili, komentowali: „O, jakie piękne miejsce”… Myślałem, żeby może gdzieś te zdjęcia pokazać, ale nie było gdzie. Nie było jeszcze Facebooka. Była za to „Nasza Klasa”, do której ja nie należałem. Potem pojawił się Facebook. Założyłem konto i puściłem kilka zdjęć. Po pewnym czasie zauważył je ktoś z Brazylii. Zaprosił mnie do swojej grupy fotograficznej. No i tak się to zaczęło. Na początku zacząłem od świata: Ameryka Południowa, Azja, Wschód… Ludzie stamtąd byli zachwyceni oryginalną przyrodą naszych miejsc. Oni tego nie znali. I tak jak my z zachwytem oglądamy orientalne krajobrazy, tak oni to wszystko chłonęli. Z czasem poznawałem coraz więcej osób i trafiałem do różnych grup fotograficznych.
Mimo to, postanowił Pan działać sam i założyć własną stronę.
- To było dużo później. Potem trafiłem do polskich grup. No i tu natrafiłem na nasze typowe piekiełko. To była jazda bez trzymanki. Kłótnie w komentarzach o byle co. Nawet w takich grupach jak te dotyczące psów i kotów. Pamiętam, jak raz panie wzięły się za głowy o zdjęcie kota… Miałem ochotę zrobić coś swojego. I tak się stało. Grupa Foto i Filmy powstała 4 lipca 2012 roku. Liczy około 8,5 tys. członków. Z całego świata. Potem powstała grupa Super Foto. Tu miały trafiać wyselekcjonowane, najlepsze fotografie z poprzedniej grupy, ale powoli zacząłem się z tego wycofywać. Później przyszła potrzeba pokazania czegoś o Szczecinku.
No, ale mamy przecież portale, strony internetowe poświęcone miastu. To miało być coś innego?
- W pewnym sensie tak. Chodziło o to, żeby pokazywać, jak piękne jest miasto. Jak się zmienia na przestrzeni lat, jak wiele się tu dzieje.
Skąd wzięła się nazwa?
- „Szczecinek i okolice - Jak tu pięknie” – głównym członem miała być nazwa Szczecinek. A resztę podpowiedzieli ludzie. Wcześniej co chwilę czytałem w komentarzach: Boże, jak tu pięknie! Pomyślałem, co będę wyważał otwarte drzwi. Tak będzie. I to był strzał w dziesiątkę. W dodatku taka nazwa strony rzuca się w oczy. Z czasem zacząłem się jednak spotykać z zarzutami, że przecież Szczecinek nie jest aż taki piękny. I ja się z tym zgadzam. Wiemy, jak działa aparat. Można zrobić zdjęcie pięknego fragmentu krajobrazu, a trzy metry dalej już wcale tak pięknie nie będzie. Ale ja się staram szukać tego piękna. Chodzę więc po różnych miejscach i to piękno odkrywam. Przy czym nie jestem zwolennikiem poprawiania zdjęć. Kadrowanie, poziomowanie i ewentualnie lekkie rozjaśnienie – to jedyne „zabiegi”, jakie stosuję. Innych nie będę.
Ma Pan jakiś specjalny klucz doboru tematów?
- Swego czasu sporo chodziłem po lasach. Szukałem. Tu kwiatek, tam jelonek, niektóre spotkania ze zwierzętami były bardzo ciekawe, ale z czasem doszedłem do wniosku, że samotne wypuszczanie się do dzikich zwierząt jest nieodpowiedzialne. Wystarczy gdzieś skręcić nogę i już jest kłopot. W Szczecinku zabytków zbyt dużo nie mamy. Jest ich troszkę w okolicach: parę pałacyków czy dworków. Je też staram się pokazywać. No, a tutaj – zamek, plac Wolności, jezioro. W dzień, w nocy, zimą, wiosną, jesienią… Zachód słońca. Czasem wydaje się, że jest tego przesyt, bo i nie ma tego za dużo. Sam się czasem dziwię, że przez 2,5 roku to się jeszcze nie znudziło i że są ciekawe tematy. Ale staram się poświęcać temu kilka godzin dziennie. Zawsze coś dosyłam, doklejam, od czasu do czasu proponuję jakąś zagadkę albo pytanie, żeby to wszystko jakoś „szło”. I się udaje. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby post pozostał bez odpowiedzi.
No, właśnie. Niektórzy mogliby pozazdrościć Panu interakcji z odbiorcami. Kto ogląda Pana stronę?
- W większości kobiety. Jest ich 69 procent. Największa grupa to panie w wieku trzydziestu paru lat. Sporo jest też osób młodych i starszych. Co ciekawe, więcej osób ogląda zdjęcia, niż je lajkuje. Najmniejsza grupa odbiorców jednego posta to około 2 tys. A tak średnio po kilka tysięcy. Różnie to wygląda. Bywało, że jedno zdjęcie zobaczyło ponad 40 tys. osób. A nasze miasto liczy przecież około 38 tys.
To znaczy, że strona dociera do osób zainteresowanych Szczecinkiem – poza miastem.
- Zgadza się. Na około 8 tys. odbiorców ze Szczecinka jest może 1,8 tys. Stronę obserwuje około 500 osób przebywających obecnie w Niemczech, we Włoszech – 116, w USA – 70, w Irlandii – ok. 50, ale też w Mongolii – 25 ludzi, w Tajlandii – 9, Japonii – 8. To tylko takie ciekawostki statystyczne. Ale to świadczy, że stronę najchętniej oglądają i oceniają te osoby, które ze Szczecinka wyjechały. Jeśli kilka tysięcy ludzi spoza miasta polubiło tę stronę, to daje do myślenia. Wyjechali, bo najczęściej musieli, za chlebem. Tęsknią za tymi miejscami i chcą je oglądać. Ponieważ nie mogą często przyjeżdżać, patrzą na to, co się tutaj dzieje, dzięki moim zdjęciom. Często otrzymuję wiadomości z prośbą o przesłanie fotografii tego czy innego budynku w Szczecinku, podwórka, ulicy… Jeśli mam taką możliwość, a najczęściej mam, to takie zdjęcia zamieszczam. I ci ludzie są szczęśliwi. Widzą, jak miasto się zmieniło. Jaki jest postęp. Może nie każdemu nowy plac Wolności się podoba, ale widać, że coś się dzieje, że się coś zmienia.
Jak na to, co Pan robi reagują bliscy, znajomi?
- Większość ludzi zaczepia, chwali. Cieszą się i życzą, oby tak dalej.
A władze miasta? Ktoś zauważył to, co Pan robi?
- Pan burmistrz i wiceburmistrz, owszem, moją stronę polubili, ale to wszystko. Poza tym, żadnego odzewu nie było. Moja strona to niesamowita promocja miasta. Niektórzy biorą za to ciężkie pieniądze. A ja nie robię tego, będąc „na etacie”. To moja pasja. Jeśli trzeba zrobić jakieś wyjątkowe zdjęcie, to wstanę o 6 rano i przyjdę nad jezioro. Nie oczekuję pochwał ani medali. Ale jakieś dobre słowo chociaż. Gest zauważenia. Byłoby miło.
Plany na przyszłość?
Myślę o nieco szerszym pokazaniu okolic Szczecinka. Teraz często wypuszczam się w strony Bornego Sulinowa. Oddźwięk jest duży. Ludzie chętnie odkrywają tamte miejsca, a dla podborneńskich wiosek to w pewien sposób nobilitacja, że ktoś je pokazał. Wbrew pozorom moja strona jest bardzo nośnym medium. Co ważne, staram się też nigdy nikomu nie szkodzić. Umiem także pokazać, że gdzieś wcale nie jest pięknie. Tak było w przypadku zarośniętych chwastami klombów w samym centrum szczecineckiego parku. Nie wiem, czy dlatego, że opublikowałem takie, a nie inne zdjęcia, ale kilka dni później panie wzięły się za odchwaszczanie… Podobnie plac Wolności. Moim zdaniem, jest tam ciągle za mało zieleni. Nowe ławki nieco zawęziły szerokie pole, ale to wciąż jest betonowa przestrzeń. Klomby i nasadzenia ładnie by się tam komponowały. Kamień potrzebuje zieleni i kwiatów. Mam nadzieję, że coś się tu jeszcze zmieni.
Oprócz fotografii, czym zajmuje się Pan na co dzień?
Nie jestem fotografem ani fotografikiem, nie chciałbym też, żeby tak o mnie mówiono. Po prostu – pasjonat z poczuciem piękna. Jestem zwykłym amatorem, każdy może robić to samo. Już zauważyłem w grupach na Facebooku, że sporo osób podpatruje mój styl. Widocznie to się podoba. Zawodowo zajmuję się reklamą. A moim dodatkowym hobby jest renowacja starych obrazów. Ale to głównie zimą, kiedy już nie ma tak wielu wypraw z aparatem.
www.facebook.com/szczecinek.otulak/
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Widziałem zdjęcia Pana Zbigniewa Otulak. Dodam, że pokazuje każdy piękny zakątek miasta. Nawet taki od którego stronią miejskie wydawnictwa.
Łazi non stop po parku jak jakiś zboczeniec
Panie Zbyszku.Proszę o najnowsze fotki spod komina.Spod sądu już są.Co prawda nie pan jest autorem ale pańskie portfolio z gromnicą niezłe.
Czy mozemy prosić zdjecia kominów krono ,czy burmistrz zabronil ?
Albo kolarz miasto turystyczne np. wyciąg nart wodnych a w tle kronościek
Moja znajoma robi o wiele lepsze zdjęcia. Prosze odwiedzić profil Pani Sylwi Brudny na instagramie. a przekonacie się że mam rację.