
Bardzo długo dzieliły ich kontynenty. Spotkali się teraz, po 25 latach. Jarek Michałowski wyjechał, jak wielu Polaków w tym czasie, żeby spełnić amerykański sen. Adam został w Polsce i tu prowadzi własne interesy.
- W 1990 roku otworzyłem w Złocieńcu stragan z warzywami - wspomina Jarek Michałowski, amerykański przedsiębiorca pochodzący ze Szczecinka. - Zarabiałem tam 100 $ dziennie. Miałem własne mieszkanie, samochód... Przyszedł do mnie policjant i powiedział, że muszę mu płacić haracz. Ja powiedziałem, że nikomu nie będę płacił. I tak się skończyła ta historia. Pomyślałem, trzeba się spakować i uciekłem z Polski. Kto mógł, wyjeżdżał do Stanów Zjednoczonych. Jarek o pozwolenie się nie starał. Wyjechał na wizie turystycznej i po prostu do kraju nie wrócił. W tym roku przyjechał tu po raz pierwszy.
- Kierunek był wtedy bardzo popularny. Jeśli mu się udało, zostawał.
Czy Polakom był łatwo w tym czasie? Ich pobyt był akceptowany, ale jednak nielegalny. - Wyjechałem w miarę młodo. Kompletna legalizacja pobytu trwała aż 15 lat. I tak było mi łatwiej, bo nasz ojciec był w Stanach od 1981 roku. Uciekł tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Potem mógł się ubiegać o azyl z powodów politycznych, ale nigdy tego nie zrobił. Miał zasady.
To była całkiem inna emigracja od obecnej, głównie zarobkowej. Teraz za granicą młodzi Polacy zakładają rodziny, wychowują dzieci. W latach 80. i 90. osobom, którym udało się znaleźć pracę lub założyć firmę (jak Jarkowi), nie zawsze udawało się ściągnąć do siebie rodzinę.
- Rodzina przyjechała do mnie szybko, ale w ten sposób zamknąłem drogę wyjazdu do Stanów mojemu bratu. Z Adamem nie widzieliśmy się od 25 lat, nie licząc wizji na Skype.
Większość Polaków, która wyjechała do Stanów w latach 80. i na początku 90. nigdy do kraju nie wróciła. Często zostawili rodziny i rozpoczęli nowe życie w wolnym kraju. Przez lata przyzwyczaili się do innej rzeczywistości.
- Nie ma tam „świeżej krwi”. Sama stara emigracja z lat 80 i 90. - ocenia Jarek i dodaje: - Wszyscy się zasymilowali - mają dobrą pracę, dzieci... Do tej pory słyną z bardzo dobrych firm budowlanych. Rynek przejęli od Włochów.
Czy Polakom udało się spełnić amerykański sen? - Masa Polaków stała się milionerami zupełnie niechcący tylko przez to, że mieli wcześniej domy w „polskim getcie” na Greenpoincie. Miejsce jest modne, porównywane nawet do Venice Beach w Californii. Ci, którzy kiedyś kupowali tam domy a potem nie dali ich wykupować developerom, w tej chwili świetnie żyją z samego wynajmu. Sprzedaję im meble, więc wiem, co mówię - podkreśla.
Jarek o obecnej sytuacji rodaków w Stanach mówi: - Polacy stoją jak górnicy (śmiech). Polacy bardzo dobrze stoją. Na Greenpoincie kupowałeś 15 lat temu dom za 150 tys. dolarów, a on w tej chwili jest wart 2 miliony.
Gdy wyjeżdżał, zmiany w Polsce miały dopiero nadejść. O Polsce w Unii Europejskiej nikt nawet nie śmiał myśleć. Jak z amerykańskiej perspektywy ocenia zmiany w kraju po tylu latach?
- Świetnie, że Polska weszła do Unii Europejskiej. Dla mnie ważne jest, że nie przyjęła waluty euro, bo importuję stąd meble. Mam jednak wrażenie, że państwo zrobiło się policyjno - podatkowe. Wszelkie podatki są na takim poziomie, że trudno w to uwierzyć. Widzę, wiem, że ludzie tu działają „na styk”.
Szczecinek się bardzo pozytywnie zmienił. Widziałem wiele tych okolicznych miast: Złocieniec, Czaplinek... One stoją w miejscu. Tu jest bardzo ładnie.
(mc)
Tekst ukazał się 8 stycznia w Temacie Szczecineckim
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie