
Cesarz kloszardów i zarazem wielki prowokator – tak można w wielkim skrócie scharakteryzować Kazimierza Łosia. Trzeba przyznać, że postać to wielce barwna i zupełnie nietuzinkowa.
Jego największym osiągnięciem było wejście w świat artystycznej bohemy. Dość szybko stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w Berlinie. Już od 25 lat znany jest tam jako Kaiser Kasimir. Cesarz kloszardów i zarazem wielki prowokator – tak można w wielkim skrócie scharakteryzować Kazimierza Łosia. Trzeba przyznać, że postać to wielce barwna i zupełnie nietuzinkowa. Co pewien czas wraca do swego domu przy ul. Wiejskiej w Szczecinku głównie po to, aby zrealizować swoje kolejne dzieło. To właśnie tutaj znajduje się wybudowana przez niego od podstaw pracownia ceramiczna składającej się z zespołu pieców gazowo-elektrycznych do wypalania ceramiki, obszernej pracowni, a wszelkie pokoje łącznie z kuchnią i łazienką łącznie, ze znaczną część przydomowego ogrodu zajmują jego artystyczne prace.
Swoją żebraczą wędrówkę za chlebem i pracą rozpoczął od Austrii. Potem przyszedł czas na Norwegię, Szwajcarię, Austrię i Niemcy. To właśnie tam, w Monachium, nauczył się zduństwa oraz posiadł wiele tajemnic niemieckich ceramików. Spał gdzie się dało: pod mostem, w lesie, w opuszczonych halach fabrycznych, w parkach i jak najmniej w schroniskach dla bezdomnych. Wyżebrane pieniądze, jak sam twierdzi, mocno ściskał, przeznaczając je tylko na twórczość plastyczną.
Ostatecznie zakotwiczył w Berlinie, choć to określenie w przypadku takiego jak on wagabundy, może być mocno na wyrost. Tutaj w nadzwyczajny sposób, jak twierdzi za przyczyną Najwyższej Władzy, został nominowany na cesarza. Cesarz Kazimierz? Niezupełnie. Berlińczycy mieli problem z prawidłowym wymówieniem jego imienia, został więc Kazimirem, dokładniej - Kaiser Kazimir. Na ulicach Berlina widywany był w czerwonych szatach cesarza i koronie. Jak przystało na cesarza, z miejsca opodatkował poddanych. Najważniejszą daniną stał się — jako że trąbka i gwizdek były stałymi atrybutami Jego Wysokości - podatek trąbkowy i gwizdkowy. Dzisiaj ceramikę zamienił na twórczość literacką stwierdzając, że jest dla niego bardziej opłacalna.
Przez ten czas stał się jednym z przedstawicieli performersów, wydając w tysiącach egzemplarzy swoje książki oraz gazetę – „Straβenmagazin” zwaną też „Kaiserliche Tribüne”(„Trybuna Cesarska”). Wydrukował grube tysiące sztuk różnego rodzaju pocztówek i plakietek. Stał się z czasem bohaterem niejednego telewizyjnego reportażu i niejednej gazety.
Ponieważ zbliża się już do osiemdziesiątki, a ze zdrowiem ostatnio nie najlepiej, marzy mu się, aby w Szczecinku znalazła się osoba z artystycznym zacięciem do pomocy w pracowni ceramicznej. W krótkim reportażu filmowym, oprowadzając nas po zgromadzonych w domu zbiorach swoich prac, opowiada o swojej twórczości i życiowej filozofii.
Ważna informacja: Kazimierz Łoś poszukuje do współpracy kobiety lub mężczyzny, którym nieobca jest sztuka. Wiadomości sms prosimy kierować na jego numer: 500285638
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Mega ziomek, szanuję. Szkoda że wszyscy w mieście mają wyjeb.. na artystów. Na gówna pieniądze są, sztuka i ludzie się marnują. Adamski, Łoś, Juriewicz... I innych wielu.
Prawda. Kasa idzie na kolesi, a lokalni artyści uznani zagranica i w Polsce nie mają tu czego szukać.