
Analizując dokumenty wytworzone przez aparat bezpieczeństwa PRL z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku bez cienia wątpliwości należy stwierdzić, że była jedną z bardziej kontrolowanych i represjonowanych szczecinecczanek od momentu wprowadzenia stanu wojennego. Stanowiła obiekt zainteresowania Służby Bezpieczeństwa już na przełomie lat 1979/1980.
W okresie tzw. karnawału Solidarności przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Zakładach Sprzętu Instalacyjnego Polam.
W kluczowym momencie aż 1600 pracowników Polamu było członkami Solidarności - najwięcej w całym regionie szczecineckim.
W 1982 r. sądzona oraz skazana wyrokiem Sądu Rejonowego w Szczecinku. Bezkompromisowa i aktywna przewodnicząca Rejonowego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Praw w Szczecinku. Uczestniczka spotkań w miejscowym Klubie Inteligencji Katolickiej. Inwigilowana poprzez zwerbowaną wokół miejsca zamieszkania, a także środowiska pracy agenturę, podsłuchiwana we własnym mieszkaniu, gdzie niejednokrotnie „smutni panowie” dokonywali rewizji pod pretekstem poszukiwań „wrogiej i antypaństwowej” literatury dezdebitowej oraz ulotek nawołujących do bojkotu ówczesnych (fikcyjnych) wyborów do rad narodowych. Zlecono perlustrację adresowanych do niej prywatnych listów.
Mowa o Krystynie Oberdzie, żonie Zbigniewa Bieleckiego, jednej z prężniejszych działaczek opozycyjnych w mieście w latach 1980-1986- postaci dziś nieco zapomnianej, acz niezwykle ważnej w historii najnowszej Szczecinka.
Sporo informacji organom bezpieczeństwa dostarczył bliski sąsiad figurantów, który został zwerbowany jako TW ps. „Zygmunt”. Ustalenia z prywatnych rozmów aktywistów Polamu i rejonowego komitetu pomocy przekazywał kontakt operacyjny ps. „Teodozja” pozostający na łączności por. Marka Figlewskiego. Męża Bieleckiej w miejscu pracy rozpracowywali TW ps. „Plater”, „Lech” i „Janusz”. Pętla się zaciska. Małżeństwo podejmuje ostateczną decyzję: wyjazd.
Skala represji wymogła na członkini Solidarności trudną decyzję o opuszczeniu Polski i emigracji do Kanady. Tym samym dołączyła do szerokiego grona szczecineckich aktywistów niezależnych związków zawodowych, którym władza w myśl zasady „pozbycia się problemu” umożliwiła wyjazd w jedną stronę (m.in. Tomasz Jan Czarnik - Szwecja, Zygmunt Wanatowicz - Francja, Bronisław Śliwiński - Stany Zjednoczone).
Wraz z mijającymi latami zamiera pamięć o ludziach, których współtworzyli zręby zorganizowanego oporu w mieście wobec dyktatu władz. Kolejna rocznica 13 grudnia 1981 r. wydaje się być dobrą okazją do odpowiedzi na stale nurtujące zarówno zawodowych historyków, jak i pozostałych amatorów badania przeszłości, jakże istotne pytanie: na ile bezpieka była zdolna kontrolować nastroje społeczne oraz jak wysoki mógł być stopień inwigilacji w odniesieniu do pojedynczego obywatela? Sprawa Krystyny Oberdy-Bieleckiej rzuca pewne światło w tej sprawie.
Cały tekst Tomasza Ceglarza, doktoranta w Zakładzie Najnowszej Historii Polski Instytutu Historii UAM w Poznaniu - w najnowszym tygodniku Temat. Pytaj w sklepie obok.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Niech Pani prześledzi dokonania i poglądy Gorbaczowa z okresu wcześniejszego: od lat pięćdziesiątych XX w. Wtedy zaobserwuje Pani zaskakujący (a może i nie)zwrot/zmianę linii. Co nie oznacza, że ujmuję reformatorskim zapędom lat osiemdziesiątych sekretarza generalnego KPZR. Wszak to nie oświecona głowa G., ile pogarszająca się kondycja ekonomiczna, polityczna i militarna ZSRR wymusiła dokonanie zmian, co w efekcie końcowym doprowadziło do rozwiązania ZSRR. Poza tym nie deprecjonuję, ile nie zgadzam się z przytaczaniem pewnego cytatu (wyrwanego z kontekstu) jako recepty na opisywanie historii. Mam nadzieję, że już jest wszystko jasne. I po raz trzeci zachęcam do spisania wspomnień. Dziękuję Pani.
Aj- aj- aj, Panie Tomku! Wiem, że każdy ma prawo do prezentowania własnego zdania, do własnych myśli, do własnych osądów. Ma więc i Pan prawo do deprecjonowania zarówno osoby, jak i dokonań laureata Pokojowej Nagrody Nobla; człowieka, który doprowadził do rozpadu ZSRR, człowieka, który zburzył mur berliński, autora słynnej "pierestrojki". Ma Pan prawo... A wymianę poglądów faktycznie czas zakończyć: pisz Waść, ...... ........
Szanowna Pani. Kończąc już naszą wymianę poglądów pragnę jedynie wyrazić zdziwienie osobą, na którą się Pani powołuje przytaczając swoje racje. Jeśli słowa tow. Gorbaczowa mają określić sposób opisywania historii, to pragnę jedynie wyrazić mój skromny sprzeciw. Tak jak deklarowałem wcześniej, jestem gotowy do wysłuchania Pani opinii, tak jak i zachęcam do publikacji swoich przemyśleń na łamach "Tematu" pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Sądzę, że redakcja przyjmie je z otwartością oraz będą stanowić ciekawe źródło historyczne. Dziękuję Paniom za cenne wskazówki- obiecuję wziąć je sobie do serca. Pozdrawiam Szanowne Panie życząc przyjemnej niedzieli.
zgadzam się z Panią w 100% - bardzo trafione komentarze!!-brawo
Ma Pan rację, pisząc- cytuję "Gdyby wiek historyka determinował proces poznawania historii, to nigdy nie mielibyśmy okazji poznać m.in. czasów Mieszka I". Odpowiem więc słowami towarzysza Michaiła Gorbacziewa skierowanymi do składającego wiele lat temu wizytę w Moskwie Reagana: "LEPIEJ JEST JEDEN RAZ ZOBACZYĆ, NIŻ STO RAZY USŁYSZEĆ"...
Szanowna Pani. Czy ja stawiałem na piedestale pana Tomasza C.? Gloryfikowałem? Pani raczy żartować. Przypomniałem jedynie, że opuścił Szczecinek z przyczyn politycznych. A to jest fakt. Mimo że był znaczącym działaczem "Solidarności" w Szczecinku, członkiem Krajowej Komisji Porozumiewawczej, swoją postawą budził różne emocje- także te negatywne, czego mam świadomość. Ale faktem jest, że wyjechał do Szwecji w wyniku nacisku władz, gdyż był bardzo niewygodny dla PZPR i SB. Wcześniej został internowany. Wiem również, że udzielał się jako lektor KW PZPR przed pierwszą „Solidarnością”, ale wybaczy Pani- to temat na zupełnie osobny artykuł. Postać na pewno nie tak jednoznaczna, jak Pani to przedstawia w wyniku prywatnych domysłów i odczuć. Gdyby wiek historyka determinował proces poznawania historii, to nigdy nie mielibyśmy okazji poznać m.in. czasów Mieszka I. To naprawdę nie jest argument. Ma Pani tę przewagę, że przekazuje relację jako świadek historii. I to jest niezwykle cenne. Jeśli wyrazi Pani wolę rozmowy, jestem gotowy, ażeby odnotować Pani punkt widzenia. Każde wspomnienie jest tego warte.
Proszę Pana, jestem przeciwny ujawnianiu danych personalnych osobowych źródeł informacji (tajnych współpracowników, kontaktów operacyjnych, kontaktów służbowych) w celu tzw. „publicznego linczu”. Chodzi o uchwycenie pewnego procesu, a podawanie nazwisk może wyrządzić więcej szkody niż pożytku sprawie. W stosunkowo niewielkim mieście jak Szczecinek bardzo często mieszka rodzina byłego agenta, która mogła nie mieć pojęcia o tym, że ich najbliższy „poszedł na współpracę” i może to się dla nich wiązać z osobistą przykrością. Jestem zdania, że każdą formę współpracy TW należy rozważać indywidualnie, ażeby poznać motywacje (chęć zarobku, pobudki patriotyczne, wynik szantażu) oraz oszacować, na ile zaszkodził osobie, na którą donosił. Domyślam się, kogo ma Pan na myśli. Wątpię, ażeby pan Andrzej S. chciał się podzielić wiedzą operacyjną w tym zakresie, ale jestem gotowy się z nim spotkać i poznać jego punkt widzenia. Znacznie rozszerzyłoby to spektrum badań.
Miałam wątpliwą przyjemność znać osobiście wymienionego w artykule nijakiego Tomasza C: jako radca prawny PGKiM-u był wręcz żenujący, trywialne słownictwo, kultura osobista daleka od normalności. Zadymiarz, kabotyn, oportunista, o czym najlepiej świadczy fakt, że zamiast walczyć- po prostu uciekł, jak apostołowie z Emaus. Zanim więc kogoś będziemy gloryfikować- sprawdźmy fakty u źródeł! Ile Pan miał lat w tamtych czasach, Panie Tomku? bo ja- 30! Byłam naocznym świadkiem, oraz uczestnikiem wydarzeń, które Pan zna chyba tylko z SUBIEKTYWNYCH opowieści ludzi nie zawsze uczciwych...
Panie Tomku może poznajmy na łamach Tematu sąsiada który donosił na Panią Krystynę, dlaczego się ukrywa takie osoby, skoro są w aktach IPN to może opinia publiczna też powinna trochę się dowiedzieć o mentach jakie żyją wśród nas, a Pan piszesz tylko o bohaterach tamtych czasów, kiedyś próbowałem się z Panem skontaktować i dać Panu namiar na nijakiego pana Andrzeja S. który pracował w SB i Panu by dopowiedział trochę historii o opozycji w Szczecinku i działaniu służb wobec niepokornych
morał - nie wszystko złoto co świeci! pozdrawiam
Szanowna Pani. Jeśli przeczytała Pani do końca tekst to zapewne ma Pani świadomość, że nie chodzi o mnożenie "bohaterów", ile uchwycenie, na ile SB była w stanie kontrolować społeczeństwo. Sprawa K. Oberdy to tylko przykład takiego działania. Jeśli ma Pani wiedzę o jawnych przekłamaniach, proszę przedstawić konkrety, a nie niby sugestie, które tak naprawdę niewiele wnoszą do sprawy. Dla Pani wiedzy, ów tekst powstał nie tylko na podstawie raportów dawnego aparatu bezpieczeństwa. Poza tym jeśli przyjmiemy optykę, że to co wytworzyła bezpieka to tylko przykład mniej lub bardziej udolnej próby uzyskania awansu, to w wielu przypadkach dokonamy właśnie przekłamania. Bajkopisarstwo nie jest mocną stroną, ale chętnie usłyszę od Pani morał na przyszłość.
w Szczecinku i głodowe zarobki, jest się z czego cieszyć?
No proszę, ale nam się mnoży "bohaterów" a co będzie za kilkanaście lat? redaktor zapomina, że jeszcze żyją świadkowie tamtych dni! A młody Pan Ceglarz może miedzy bajki sobie wsadzić swoje wypociny oparte na SB-ckich tzw. raportach - chłopcy chcieli się wykazać to pisali co im "ślina na język przyniosła", bo może jakiś awansik lub premia!!