Reklama

Dacza to wolność

19/07/2012 09:35

Czytelnicy Tygodnika Temat czytali to już w czwartek, 12 lipca.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne


W pobliżu Szczecinka i nieco dalej tzw. "daczowisk", czyli skupisk letnich domów lub jak kto woli rezydencji, jest co najmniej kilka. Najbliższe to Spore, Jeleń i Jelenino. Najstarsze - Stare Wierzchowo i dalej w gminach sąsiednich Biały Bór oraz Porost. Rozróżnić też wypada klasyczne "dacze" budowane w latach 70. lub 80. oraz eleganckie letniska powstałe w latach 90.

Od cara Mikołaja do... Szczecinka

Skąd się wzięła ta nieco dziwaczna nazwa letnich obiektów? Z języka rosyjskiego, a dokładniej z Moskwy. Ostatni car Mikołaj I, a potem jego syn i następca, Mikołaj II nagradzali swych moskiewskich poddanych terenami leśnymi w pobliżu stolicy, aby tam stawiali drewniane wille. Mnóstwo tych zabudowań przetrwało do dziś. Carski obyczaj dawania za zasługi przejął Stalin. W okolicach Moskwy jest ponad milion dacz. Dacza dla Ruskich znaczyła i wciąż znaczy wolność. Ale rosyjski rodowód tych domostw to tylko część historycznej prawdy.

Co druga rodzina mieszkańców czeskiej stolicy Pragi ma swoje chaty w górach. Powstawały przed drugą wojną. W Polsce czas dla daczy zaczął się w latach 70. Możliwością taniego zakupu działki w ładnej miejscowości i wybudowaniu na niej domku letniego nagradzano zasłużonych, miernych, ale wiernych tamtych czasów. Tak samo - szwagrów i innych kumotrów partyjnych sekretarzy, tudzież innych kacyków. Od góry do dołu ówczesnej hierarchii nazwanej później nie wiadomo dlaczego nomenklaturą.

Jedno z takich osiedli

powstałe w latach 80. nazwano tyleż złośliwie, co pieszczotliwie - Kacykowo. Chyba nie tylko dlatego, że swoją daczę, typowy, parterowy drewniak z tarasem miał jeden z sekretarzy ds. propagandy komitetu wojewódzkiego PZPR w Koszalinie, wcześniejszy redaktor naczelny partyjnej gazety wojewódzkiej. Po jego śmierci z daczy korzysta teraz sporadycznie wdowa po nim razem z wnukami. Podobne, zunifikowane domy o nazwie "Brda", mieli (mają) w okolicy Szczecinka koszalińscy lekarze specjaliści w liczbie kilkunastu i - jak wszędzie w latach 70. i 80 - inżynierowie oraz inni technokraci, wyróżniani w czasach, gdy Polska miała rosnąć w siłę (tylko jakoś nie urosła). Swoją daczę w Poroście ma pewien znany w świecie artysta fotografik oraz literat z Koszalina, autor tekstów popularnych niegdyś piosenek, później członek (w randze ministra z rządową limuzyną marki lancia) Krajowej Rady Radiofonii i TV. W Starym Wierzchowie wypoczywała na daczy swych solidarnościowych (a jakże!) przyjaciół córka z wnuczką znienawidzonego rzecznika prasowego ostatniego komuszego rządu.

Starsi mieszkańcy

wioski położonej w pobliżu jednego z daczowisk wspominają, że asfaltówka, prowadząca do "domków" od lokalnej trasy na Drężno powstała w tydzień. A to na tamten czas braku wszystkiego i obijania się robotników (wcale nie gorzej niż obecnie) graniczyło z cudem. Przywieziono ciężki sprzęt z Koszalina i Szczecinka, zwieziono deficytowe materiały, których nocą pilnowało kilku stróży. Asfalt jest i po tylu latach użytkowania wymaga remontu. Od wójta gminy Szczecinek domagają się tego właściciele starych daczy i nowoczesnych domów letniskowych powstałych później w latach 90.

Klasyczne dacze w stylu "barak" lub "barakowóz z desek", czy wspomniane już "Brdy" ze spadzistym dachem, kominkiem i pięterkiem na sypialnię, idealnie wpisujące się i w górski krajobraz, i krainy jezior - są dziś wypierane przez piękne letniskowe domy z jasnych bali. Właśnie jeden zbudowano ostatnio na nowych działkach siedliskowych, jakie gmina sprzedała mieszczuchom po tzw. odrolnieniu gruntów. Taki dom na lato i na lata można sobie zafundować w jednej z firm z Białego Boru, specjalizujących się w produkcji i montażu.

Symbol wolności

Tak uważali, i ciągle uważają, Rosjanie oraz wszelkie inne nacje łącznie z naszą. Bo dom na lato, choćby najmniejszy, oznaczał w latach 70. wyzwolenie od pracowniczych wczasów w zakładowym ośrodku wypoczynkowym, za ciężkie pieniądze utrzymywanym przez zakład produkcyjny, urząd itd. Na daczy można było (a teraz tym bardziej) upić się w trupa, bo wolnoć Tomku w swoim domku i nikomu nic do tego. Można było przyjechać maluchem lub innym przyrządem do jeżdżenia. Niekoniecznie z żoną, przykładowo z nowym modelem narzeczonej.

Dawne dacze w Sporem czy Starym Wierzchowie mają dziś często nowych właścicieli. Dzieci, wnuki odziedziczyły je po rodzicach i dziadkach. Dacze są modernizowane i przebudowane. Niekiedy trudno uwierzyć, że ze zwykłej, standardowej "Brdy" można zrobić w kilka miesięcy piękny domek. Albo architektoniczny koszmarek w stylu "zameczek - potworek", ni to w miniaturze pałac padyszacha ze smutnej bajki, ni rezydencja nowego Ruskiego, jak się u naszych słowiańskich pobratymców nowobogackich trafnie określa.

Na daczy nikt nie zakapuje do dyrektora czy politycznej policji takiej albo innej bez względu na panujący system. Można o świcie wyjść przed chatę w gaciach, a nawet bez, o każdej porze dnia i nocy kąpać się w nagrzanej wodzie jeziora. Można przyjechać nocą autem, a za dnia ulubionym rowerem, co pośród daczowników - szczecinecczan jest dziś bardzo na topie. Niektórzy starsi wiekiem właściciele daczowych dóbr nadanych za poprzedniej już historycznej władzy dorabiają do emerytur wynajmem. Nie bez pomocy wnucząt ogłaszają się w internecie. Brak im kasy, nie modernizują niczego i czasami dochodzi do sytuacji tyleż paradoksalnych, co komicznych, i - nazwijmy rzecz po imieniu - skandalicznych. Wspomina pani Ewa z Bobolic:

- Zięć w maju znalazł na stronie internetowej anons o wynajmie domku letniego na długi weekend. Na fotce była ładna, czysta dacza. Do jeziora kilkadziesiąt metrów, do dyspozycji łódka, zięć wędkuje. Wszelkie wygody, bieżąca woda, łazienka, toaleta w domku. Tak było w ogłoszeniu. Dla nas jak znalazł. A na miejscu nas odrzuciło. Brudy na pudy! Śmieci po poprzednikach stały w workach. Instalacja elektryczna z kablami na wierzchu, odpadł tynk. W nocy obudził nas potworny rumor, to glazura w łazience odpadła od ściany. I za ten "luksus" starszy pan - właściciel zażyczył sobie 170 złotych za dobę. Więcej na coś takiego się nie nabierzemy...

Takie wypadki w daczowiskach zdarzają się może nie często, toteż trzeba uważać, zwłaszcza na oferty w internecie. Nic dziwnego, że na ogół klucze od domków na weekendy są udostępniane znajomym. Bywa odwrotnie, goście zostawiają po sobie bałagan, dewastują.

Wraz z nieboszczykiem

ustrojem wiecznej szczęśliwości klasy robotniczej, minął czas dla dacz, działek pod ich budowę oddawanych za półdarmo. W to miejsce powróciła polska tradycja tak zwanej klasy średniej - letniska. Mieszczuchy na dawnych wschodnich kresach RP z Wilna, czy Lwowa wyjeżdżały całymi rodzinami do swych letnich rezydencji, że wspomnimy uzdrowiskowe Druskienniki, czy Nową Wilejkę. Warszawiacy upodobali sobie Świder nad rzeką o tej samej nazwie, Urle. Znany był Otwock z jego drewnianą zabudową i sanatoriami dla chorych na gruźlicę płuc, który upodobali sobie bogaci mieszczanie wyznania mojżeszowego.

Przez całe lata starano się wyprzeć ze społecznej świadomości wszystko, co w jakikolwiek sposób łączyło się z klasą średnią. Nic dziwnego, że zamiast handlowca mieliśmy z natury wrednego sklepikarza, pogardliwie nazwanego badylarzem ogrodnika, prywaciarza itp. Dacza za liberała Gierka miała zastąpić starodawne letnisko? Szczęściem, szlag to wszystko trafił i wrócił letni dom.

Czy poprzedni gospodarze Szczecinka sprzed 1945 roku mieli swoje letniska? Ależ tak! W Parsęcku, Sporem, pewnikiem w bliskiej okolicy Koszalina, gdy o mieszkańców stolicy regionu chodzi.

Nad Wierzchowo

lub w kierunku do Orawki, położonej nad dwoma jeziorami (bo obok Wielimie), za około plus 60 tys. zł można kupić z tzw. drugiej ręki odrolnioną przez gminę działkę siedliskową. Za zmodernizowany domek typu "Brda" z pełnym wyposażeniem na 200-metrowej działce właściciel żąda 160 tys. złotych "bez targu". Co jest w czasie kryzysu stawką zaporową. Przy sprzedaży kilka lat temu odrolnionych działek gmina kasuje specjalny podatek adjacencki. Gmina poniosła koszty wyposażenia terenu w infrastrukturę, np. dopływ energii elektrycznej. Toteż sprzedający się nie spieszą, a kupujący czekają.

Gdyby spytać psychologa społecznego o sytuację na dawnych daczowiskach, pewnie orzekłby, iż nastąpiły wyraźne zmiany w społecznej świadomości. Oto powstała zupełnie inna skala potrzeb. Bardziej zasobni w pieniądze chcą je pozytywnie ulokować, a przy lokacie w nieruchomość mieć bardzo konkretny pożytek: zdrowy wypoczynek całej rodziny. Podnoszą więc swój status. Oczywiście, to dotyczy klasy średniej, o której uczone głowy socjologów i psychologów powiadają, że powstaje. I powstać nie może. Takie wyklęty powstań... prywaciarzu, czyli inaczej. Tak czy owak - wszystkim dobrych wakacji w daczach, chatach i letnich domach. (Yego)

Czytelnicy Tygodnika Temat czytali to już w czwartek, 12 lipca.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    krzynio - niezalogowany 2012-07-20 15:24:35

    Wybaczcie, że pytam, ale kto jest autorem artykułu? W szanującej się prasie każdy artykuł podpisany jest choćby pseudonimem, a tu nie zauważyłem nawet tego.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do