Reklama

Człowiek silnego ducha

12/06/2009 09:11

Temat 491


Józef Hawryczak narzeka na nogi, które odmawiają już mu posłuszeństwa. Zejść i wejść na trzecie piętro - to dla niego nie lada wezwaniem. Pomaga mu w tym dzielnie córka, Helena Kapica. Mieszka u niej od kilku tygodni. Poprzednio przez trzy lata przebywał w Gąskach, tam też umarła jego żona. Pan Józef przez kilkadziesiąt lat, dzień w dzień, pokonywał w sumie niewielką odległość pomiędzy swoim domkiem przy ul. Sienkiewicza, do Państwowych Zakładów Zbożowych z wielkim spichlerzem tuż przy torach kolejowych. Wprawdzie na emeryturze jest już od dawna, ale na samo wspomnienie o przepełnionym niegdyś a obecnie pustym spichlerzu, w którym trzymano tysiące ton zboża, zżyma się. 
W swoje 103 urodziny, które przypadły dokładnie 14 maja, pan Józef otrzymał od delegacji z Urzędu Miasta, którą powitał w progach swego mieszkania, wiązankę kwiatów.
- Tata był bardzo wzruszony. Przekazano mu również tysiąc złotych, aby mógł coś sobie kupić – mówi Helena Kapica.
- Dzisiaj dobrze się czuje, byliśmy nawet na spacerze. Tato najbardziej narzeka na nogi. Po schodach schodzi sam, najgorzej jest z wejściem. Resztkami sił pokonuje schody. Przystajemy wtedy na odpoczynek co piętro czy pół piętra. 
Pani Helena uważa, że jej tato mimo słabnących sił fizycznych, ma bardzo silną wolę. To właśnie dzięki niej nie poddaje się. Z własnej inicjatywy chce wychodzić na spacery, podczas gdy inni na jego miejscu nie chcieliby się z łóżka ruszyć.
Józef Hawryczak do Szczecinka trafił już w 1945 roku. W wyniku wojny musiał opuścić swoją rodzinną miejscowość, Wolę Lacką, położoną pomiędzy Medyką a Mościskami. Tak po prawdzie, nie miał do czego wracać. Mając dwanaście lat, wraz z trzema swoimi braćmi, zostali bez ojca i matki. Wychowywał go dziadek, prowadząc czterohektarową gospodarkę. Lekko nie było. W latach dwudziestych powołano go do wojska. Służył w jednostce w niedalekim Przemyślu. W 1939 roku trafił do niewoli sowieckiej, jako że w wyniku rozbiorów ta część Polski przypadła Związkowi Radzieckiemu. Kiedy w 1941 niedawni sojusznicy skoczyli sobie do gardeł, na te tereny weszli Niemcy. To właśnie wtedy Józef Hawryczak na krótki czas dostał się do obozu, w którym przetrzymywano Żydów. Podczas transportu, którego trasa wiodła w pobliżu rodzinnych stron, udało mu się uciec. Nadeszły czasy, kiedy już jako żołnierz AK musiał się bronić przed grasującymi na tym terenie ukraińskimi bandami. Polacy byli w okrutny sposób mordowani przez swoich dotychczasowych sąsiadów – Ukraińców. Dzisiaj wspomina, że najgorsze były noce, kiedy we wsi wystawiano warty aby nie dać się zaskoczyć.
W 1945 roku pożegnał na zawsze swoje rodzinne strony - Nie miałem do kogo jechać – mówi Józef Hawryczak. Tutaj w 1948 roku się ożenił. W 1951 roku urodziła się Helena, a trzy lata potem Andrzej. - Tata ma tylko jednego wnuka, bo brat się nie ożenił – dodaje pani Helena.
Jaka jest recepta na długie życie? Tak naprawdę, to chyba takiej nie ma. Pan Józef przez całe życie nie pił alkoholu i nie palił papierosów, i - co ważne - był zawsze pogodny. Mimo pewnych chorób, związanych ze starszym wiekiem, nigdy nie poddaje się słabościom. Po prostu jest człowiekiem silnego ducha.                  




Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do