
Zupełnie nie tak dawno, w ramach obowiązków służbowych, musiałem dokonać oceny szkód wyrządzanych przez zwierzynę leśną. Zgodnie z określonymi procedurami dokonałem szczegółowego przeglądu drzewostanów i odnotowałem jakich to „przestępstw gospodarczych” dopuścili się mieszkańcy prowadzonego przeze mnie leśnictwa. Statystyki nieubłaganie wykazały, że przestępczość wśród jeleni, saren, dzików, czy też niepozornie wyglądających zajęcy niestety, nie ma radykalnej tendencji spadkowej. Mało tego, to gronopowiększa się o wodnych nicponi, jakimi okazują się być bobry. Pierwszy wniosek jaki mi się nasuwa jest taki, że natura, dążąc do utrzymania trwałości ekosystemów, stworzyła tylko i aż producentów konsumentów i reducentów, człowiek natomiast uzupełnił tę listę o pojęcie szkodnika.
Najprościej ujmując to za szkodnika uznajemy każdy organizm, który rozmnoży się do takiego stopnia, że naruszając równowagę biologiczną, staje się zagrożeniem dla pozostałych organizmów biocenozy. I byłoby to całkiem uzasadnione użycie takiego pojęcia gdyby nie fakt, że to człowiek najmocniej naruszył równowagę biologiczną na naszej planecie.
Przedzierając się przez młodniki, by policzyć drzewka uszkodzone żerem jeleni, nieraz ulegałem „złości”, że kilka lat mojej pracy i troski potrafi dość skutecznie zniweczyć niewielka chmara tych zwierząt. Jednak po krótkiej refleksji dochodzę do wniosku, że zanim one ospałowały (ogryzły z kory) młode drzewka, my dokonaliśmy zrębu, który w kategoriach natury jest zdecydowanie szkodliwym działaniem. Oczywiście w prze
ciwieństwie do zwierząt, staramy się maksymalnie niwelować skutki naszej gospodarczej działalności, ale czyż to bardziej nie świadczy na naszą niekorzyść w zderzeniu ze zwyczajnym menu jeleniowatych?
Natura jest najwspanialszym inżynierem. To, co my uważamy za szkodnika, przyroda z premedytacją
zaprzęga do ciężkiej pracy dla dobra całych ekosystemów. Doskonałym przykładem mogą być, dobrze nam wszystkim znane, bobry. Jeszcze w poprzednim wieku gatunek ten był w naszym kraju rzadkością. Prowadzono liczne akcje jego reintrodukcji, obejmowano ochroną nowo powstające stanowiska. Obecnie sporządza się dokumenty świadczące o wyrządzaniu szkód – mocno to podkreślam – gospodarczych.
Bóbr jest jednym z nielicznych zwierząt potrafiących przystosować środowisko do własnych potrzeb. Jego działalność może przywracać właściwe stosunki wodne, utrzymywać i zwiększać różnorodność biologiczną, ograniczać erozję, zwiększać tempo samooczyszczania wód. Należy również podkreślić, że miejscazamieszkałe przez te zwierzęta są często atrakcyjne również dla człowieka pod względem estetycznym, rekreacyjnym i edukacyjnym.
Już od dawna leśnicy dostrzegają potrzebę maksymalnej ochrony wody w lesie i nie tylko w lesie, ale całym naszym środowisku. Powstają programy małej retencji, w których bóbr może być jednym z głównych naturalnych inżynierów, a przynajmniej warto się od niego uczyć. Zakres działalności retencyjnej bobrów można obecnie porównać z działaniami prowadzonymi we wszystkich krajowych programach małej retencji razem wziętych. W rozlewiskach bobrowych w skali kraju gromadzone jest, co najmniej kilkanaście milionów metrów sześciennych wody, co jest wielkością mogącą w sposób istotny wpływać na gospodarkę wodną i ochronę przeciwpowodziową wielu dorzeczy. Duża ilość zwierząt chętnie korzysta z ciężkiej pracy tego naszego największego gryzonia. Piżmaki, łosie, sarny czy dziki nigdy źle się nie wypowiedzą o pracy bobra. Również wiele gatunków ptaków dużo zawdzięcza bobrowym stawom, na których obecność wysepek, martwych drzew, obfitość owadów oraz specyficznej roślinności wodnej stwarza wyjątkowo korzystne warunki do gniazdowania.
Pojawienie się stawu bobrowego ponadto ma ogromne znaczenie krajobrazowe. Z byle jakiego rowu, czy nieciekawego bajora, ten pracowity inżynier samouk potrafi wyczarować, a raczej ciężko wypracować prawdziwąoazę, której rola jest nie do przecenienia. Począwszy od rekreacji, a na edukacji kończąc.
Tak więc bóbr„szkodnikiem” może tylko być w zderzeniu z gospodarczym interesem człowieka, natomiast w połączeniu z potrzebami natury jest jej wiernym i nieodłącznym sprzymierzeńcem.
Muszę przyznać, że uważam się za szczęściarza, że żyję w obecnych czasach. Wzrost wiedzy i świadomościekologicznej sprawiają, że kompromis pomiędzy potrzebami gospodarczymi człowieka, aprawami ekosystemu leśnego (i nie tylko) jest coraz wyraźniej realizowany w praktyce. Pamiętam jeszcze lata, gdzie jako młody leśnik, martwiłem się czy aby gdzieś w lesie nadleśniczy nie znajdzie tzw. suszki, co mogło być odczytane jako brak dbałości o stan sanitarny lasu. Dzisiaj już nikt nie kwestionuje faktu, że w zdrowym lesie niezbędne są też drzewa „chore” czy też obumarłe. Tworzy się specjalne strefy, w których w ogóle nie uprząta się martwych drzew, dbając tym samym o trwałość warunków do życia organizmów związanych z takim właśnie środowiskiem. Wyłącza się z działalności gospodarczej całe fragmenty drzewostanów, czy określonych siedlisk przyrodniczych uwalniając naturę od praw rynku, na rzecz naturalnej sukcesji.
Leonardo da Vinci powiedział: „Natura nie łamie swych praw”, możemy być więc pewni, że przez wszystkie tysiąclecia istnienia nie wyłamała się i nie stworzyła szkodników. Stworzył je nasz cywilizacyjny pęd, którym tak się zachłysnęliśmy, że niektórzy uznali, że: „Gdy się chce osuszać bagna nie pyta się absolutnie o pozwolenie nawet największych żab” (A.Nowaczyński), Już tylko tak myśląc można stać się szkodnikiem. Osobiście zgadzam się z przekonaniem, że „Naturę możemy ujarzmić tylko w ten sposób, że się podporządkujemy jej prawom” (F.Bacon).
Robert Antosz
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie