
Tygodnik Temat nr 581 (25 sierpnia 2011)
Każdy chce mieć swoje cztery kąty, każdy chciałby też mieć wybór, gdzie będzie mieszkać. Nasza Czytelniczka (dane do wiadomości redakcji), nawet przez moment nie przypuszczała, że trafi na osiedle socjalnej przy ul. Polnej. Jak można przypuszczać, od momentu przeprowadzki, jej życie zamieniło się w koszmar.
Nasza Czytelniczka trafiła do 5 metrowego mieszkania z ciemną kuchnią i łazienką po śmierci męża. Zadłużone spółdzielcze mieszkanie, które wcześniej zajmowała rodzina, zostało zlicytowane. Od tamtej pory kobieta walczy, by móc mieszkać w innym otoczeniu.
- Poszło o dług. Moje poprzednie mieszkanie zostało zadłużone. Mąż wyjechał, żeby wszystko spłacić. Prosiłam prezesa spółdzielni, pisałam, ale nie dało się niczego załatwić. Jeszcze przed śmiercią męża poszliśmy ze sprawą do sądu. Naszym zdaniem popełniono błąd przy naliczaniu naszego wkładu. Po pierwszej rozprawie mąż się odwołał. Ale zajrzała do nas choroba i mąż, niestety zaraz potem umarł. Nie chciałam się przenosić na Polną. Chyba nikt na moim miejscu dobrowolnie by się tu nie przeniósł.
- Pisałam do ratusza, do Komisji Problemów Społecznych, rozmawiałam z burmistrzem, ale nikt mi nie pomógł. Prosiłam też o pomoc posła Mariana Golińskiego. Poseł bardzo się zaangażował, ale zaraz potem zginął.
Nasza rozmówczyni skarży się się przede wszystkim na warunki, w jakich przyszło jej mieszkać: - Mieszkam z córką i dwoma dorosłymi synami. Mam jeden pokój. W tym mieszkaniu ciągle są jakieś usterki, ciągle coś się dzieje. Latem jest duchota nie do wytrzymania. Zimą ciemno przez cały dzień, ponieważ przed jedynym oknem w domu rośnie drzewo i zasłania całe wpadające do pomieszczenia światło. Niedawno mnie zalało, woda była w całym mieszkaniu po kostki. Miałam zniszczone wszystkie meble. Pisały o tym media.
- Tu jest tragedia! Alkohol jest tu na porządku dziennym. Dzieją się straszne rzeczy: awantury, kłótnie... Ja walczę o rodzinę, o córkę. Nie chcę, by wychowywała się w takim środowisku.
- Staram się stąd uciec, tylko jak? - zastanawia się nasza Czytelniczka. - Jakbym miała pieniądze, to poszłabym i kupiłabym choć jakąś kawalerkę. Nie zasługujemy na takie warunki.
Czy lokatorzy chcący opuścić osiedle socjalne, mają taką możliwość? O odpowiedź poprosiliśmy prezesa ZGM TBS w Szczecinku, Tomasza Wełka.
- Oczywiście zamiana lokalu socjalnego na inny jest możliwa - tłumaczy Tomasz Wełk. Zgodnie z obowiązującą uchwałą RM, jest to możliwe wówczas, gdy dana rodzina, która zajmuje lokal socjalny o małym metrażu, ulega powiększeniu. Drugim czynnikiem uprawniającym do takiej zamiany jest pogarszający stan zdrowia jednego z lokatorów. Z jednej strony mamy podstawy prawne, ale zawsze pozostają jeszcze możliwości wykonawcze. Są one bardzo ograniczone, dlatego nie wszystkim jesteśmy w stanie pomóc od razu.
- Trzeba pamiętać, że mieszkania socjalne to lokale o obniżonym standardzie. Na ul. Polnej jest ogrzewanie, w każdym domu jest kuchnia i toaleta. W innych lokalach socjalnych niekiedy takich standardów brakuje: często są to mieszkania, w których nie ma centralnego ogrzewania lub gdzie toaleta jest jedna na piętro. Często osobom, które starają się o zamianę, warunki, jakie im proponujemy, nie odpowiadają.
- Każdego roku kolejka oczekujących na lokale socjalne, komunalne czy do remontu jest bardzo długa i kolejne osoby wciąż się w niej ustawiają. Każdy wniosek zawsze jest opiniowany przez Komisję Problemów Społecznych. Niestety, rocznie do rozdania mamy zaledwie około 20 mieszkań.
(sz)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie