
W rozmowie z „Tematem” 20-letnia Celina Balon, tancerka ze Szczecinka, mówi m.in. o swoich sukcesach, tanecznych początkach, a także o przygotowaniach do zawodów.
Jak długo tańczysz i jak się zaczęła twoja przygoda z tańcem?
Celina Balon: - Zaczęłam przychodzić na treningi mniej więcej jak miałam 5 lat. Wyszło to bardzo naturalnie, ponieważ moja mama (Katarzyna Balon - dop. red.) jest trenerem szczecineckiego klubu, więc najpierw ją odwiedzałam w pracy, a później zaczęłam uczestniczyć w zajęciach razem z innymi dziećmi.
Niedawno zdobyłaś najwyższą, międzynarodową klasę taneczną „S” w tańcach latynoamerykańskich. Czy to już spełnienie twoich marzeń?
- Myślę, że marzeniem każdego sportowca, tancerza jest zdobywanie coraz lepszych osiągnięć, tytułów mistrzowskich, czy też w moim wypadku tzw. „S-KI”. Na pewno było to jedno z moich marzeń, które od wielu lat próbowałam spełnić. A zdobycie najwyżej klasy podczas Mistrzostw Polski było zwieńczeniem ciężkich przygotowań. Teraz mam kolejne marzenia więc trenuję dalej, bo mam świadomość , że par klasy S w Warszawie i nie tylko jest dużo. A każda z nich trenuje po to, by stać się jeszcze lepszą.
Jak wyglądają Twoje przygotowania do zawodów tanecznych?
- Tancerze trenują i doskonalą swoje umiejętności przez cały rok. Oczywiście, np. przed Mistrzostwami Polski treningi były o wiele intensywniejsze (z racji rangi zawodów). Zwykle trenujemy codziennie od poniedziałku do piątku po 4-5h , zdarzają się też weekendy kiedy nie mamy zawodów. W każdym tygodniu mamy zajęcia grupowe, lekcje indywidualne, zajęcia rozwojowe z jazzu i baletu oraz kształtowanie siły. Trzeba też doliczyć czas na pracę indywidualną, trening własny. Razem z grupą tancerzy pomagamy też naszemu starszemu koledze z Krakowa w pisaniu pracy doktorskiej na temat wytrwałości tancerzy jako sportowców. Jesteśmy jego materiałem badawczym. Ma to na celu zwiększenie świadomości ludzi co do sportowej wersji tańca, bo to nie jest taka prosta sprawa jak się wszystkim wydaje.
Jesteś wychowanką działającego w SAPiK Klubu Tańca Towarzyskiego "Aida". Jak wspominasz czas, gdy to właśnie tutaj, w Szczecinku, tańczyłaś?
- Tak naprawdę ten klub ukształtował mnie jako człowieka. Myślę, że wartości, które były mi wpajane: szacunek do ciężkiej pracy i do innych, dobro grupy, rzetelność i odpowiedzialność, ułatwiły mi dorosłe życie. Same wspomnienia tych lat budzą wiele emocji i przypominają się różne wydarzenia: wyjazdy na obozy treningowe, pokazy, formacje taneczne. To wszystko dało mi wspaniałe dzieciństwo i przyjaźni. Gdyby nie ten klub, nie byłabym w takim miejscu w jakim jestem dzisiaj. Klub Tańca Towarzyskiego „Aida” działający przy SAPIK-u dał mi możliwość wybicia się z małego miasta, korzystania ze szkoleń u mistrzów i wyjazdów na międzynarodowe turnieje czy obozy. Zawsze przyjeżdżam na turnieje do Szczecinka z wielką radością. Móc tańczyć u siebie to niesamowite doświadczenie i zaszczyt.
Obecnie mieszkasz i studiujesz w Warszawie. Jak ci się żyje w stolicy?
- Trenuję w klubie Corte Top Dance Warszawa, gdzie trenerami są Beata Koprowska-Grzejszczak oraz Mariusz Grzejszczak. Wybrałam to miejsce z racji długoletniej znajomości trenerów, którzy byli moimi pierwszymi szkoleniowcami i przyjeżdżali do Szczecinka. Ten klub konsultuje mistrz świata Martino Zanibelatto, którego mieliśmy możliwość oglądać na pokazie w Szczecinku.
Obecnie również p. Beata przyjeżdża do naszego miasta i konsultuje młodych tancerzy. Jest to jeden z najlepszych warszawskich klubów tanecznych, który daje wiele możliwości i trenuje mistrzów.
A co do życia w stolicy, to zbytnio się nie różni od życia w Szczecinku. Tyle, że życie jest dużo droższe, wszędzie jest daleko i trzeba jeździć autobusami, metrem i non stop są gdzieś korki. Aktualnie studiuję pedagogikę na SGGW. Wybierając kierunek również kierowałam się tańcem. Mając wykształcenie pedagoga, łatwiej wdrożyć się w zawód nauczyciela tańca.
Swój sukces zawdzięczasz własnej determinacji i pracy. Czy może jest ktoś jeszcze, kto dodał cegiełkę w twój rozwój?
- Nigdy bym nie doszła do takiego poziomu, gdyby nie wsparcie paru ważnych osób. Po pierwsze moja mama „trener”, która zaszczepiła we mnie miłość do tańca. Jest znakomitym psychologiem, potrafi ostudzić nerwy, czasem wylać „wiadro zimnej wody na głowę”, ale także doradzić i pomóc zawsze kiedy tego potrzebuję. Tata, która chyba jest moim największym fanem, zawsze był przy mnie i dopinguje wciąż z wielkim zapałem na każdym turnieju. Przywoził na treningi, turnieje i - kiedy trzeba było - obronił. Moim rodzicom to należy się złoty medal za to wszystko, co zrobili dla mnie i dla mojej pasji! Oczywiście cegiełkę do sukcesu dodali trenerzy i szkoleniowcy, przekazując wiedzę taneczną. Reszta rodziny i przyjaciele, na których wsparcie zawsze mogę liczyć. A co do własnej determinacji, to było jej trochę. Często trzeba było wybrać czy wyjść gdzieś ze znajomymi, czy iść na trening. Wiadomo, że jeśli chce się osiągnąć sukces, to trzeba trenować i zawsze to wygrywało. Jak inni spędzali czas na dworze czy przed komputerem, ja trenowałam na sali baletowej…
Jakie masz plany na najbliższe miesiące?
- Aktualnie wraz z moim partnerem szykujemy się na turniej w Anglii „Blackpool Dance Festival”. Jest to wielkie wydarzenie w świecie tanecznym. Marzeniem każdego tancerza jest zatańczyć na tym parkiecie i przy orkiestrze. Później pewnie zatańczymy parę turniejów w Polsce i - jeśli się uda - to pojedziemy gdzieś zagranicę.
Miałaś kiedyś momenty słabości? Chodzi mi o takie chwile, w których pomyślałaś, by zająć się czymś innym w swoim życiu.
- Czy miałam moment słabości? Szczerze, to nie wiem. Ale bardzo możliwe. Wiadomo, że było ciężko, kiedy np. nie jechałam na wycieczkę klasową, bo miałam turniej, czy znajomi ze studiów idą na kręgle i cię zapraszają, a ty wciąż odmawiasz, bo masz trening. Jak w każdym sporcie są okresy zwyżki i spadku formy, kiedy twoje ciało wysyła ci sygnał, że stop, trzeba trochę zwolnić. Wtedy następuje gradacja rzeczy ważnych i ważniejszych i do boju. W życiu trzeba dokonywać pewnych wyborów, ja w 100 procentach postawiłam na taniec. Staram się iść tą drogą na razie się rozwijając.
Żeby zostać tancerką bądź tancerzem, wystarczy chcieć? Czy jest coś jeszcze?
- Myślę, że chęci to duża część sukcesu. Jak dołożymy do tego jeszcze charyzmę, talent i determinację, pokorę do wiedzy, systematyczność, to mamy materiał na bardzo dobrego tancerza.
Jak często odwiedzasz Szczecinek?
- Szczecinek odwiedzam tak często, jak mogę. Raz na miesiąc, czasem na dwa. Jest to idealne miejsce, żeby odpocząć i naładować baterie, zjeść pyszny domowy obiad, pojechać rowerem dookoła jeziora i jeszcze parę takich rarytasów.
Czy myślałaś może nad założeniem własnej szkółki tańca?
- Marzeniem każdego tancerza po zakończeniu kariery jest praca w tej dziedzinie. Można otworzyć szkołę tańca, być sędzią na turniejach i trenerem. Aktualnie jestem czynnym tancerzem i jeszcze dużo ciężkiej pracy przede mną. Taniec kształtuje takie umiejętności, jak współpraca z drugim człowiekiem, zaradność, punktualność i wytrwałość . Bardzo bym chciała pracować w tej dziedzinie, ale to odległa przyszłość. Jeśli się nie uda to wiem, że na pewno cechy, które wcześniej wymieniłam, pomogą mi odnaleźć się w nowej sytuacji.
Rozmawiał: Patryk Witczuk
foto: Dominika Anuszkiewicz
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie