
Na najbliższej sesji, która odbędzie się w najbliższą środę, 19 grudnia, Rada Miasta zajmie się uchwalaniem budżetu Szczecinka na 2013 rok. W projekcie nowego budżetu założono, że dochody ogółem będą wynosić 109 070 348 zł, natomiast wydatki zamkną się w kwocie - 112 701 228 zł. Deficyt w 2013 roku będzie wynosił 3 630 880 zł. Zgodnie z projektem, boom inwestycyjny będzie powoli wygaszany: na wydatki inwestycyjne planuje się przeznaczyć kwotę 14 317 000 zł.
Jak w czasach kryzysu gospodarczego przebiegały prace nad projektem przyszłorocznego budżetu? Które z inwestycji będą kontynuowane, a które przedsięwzięcia będą musiały jeszcze poczekać? Jakie są mocne i słabe strony budżetu? Na te oraz inne pytania odpowiada burmistrz Jerzy Hardie-Douglas.
Jak przebiegały prace nad tegorocznym budżetem?
- Prace nad budżetem przebiegają według pewnego, utrwalonego schematu. Rozpoczynają się we wrześniu. Wtedy zaczynamy ankietować wszystkie wydziały UM oraz spółki, żeby sprawdzić, ile pieniędzy i na co, trzeba przeznaczyć. Następnie czekamy na informacje z Ministerstwa Finansów i z Urzędu Skarbowego, dotyczące prognozowanych wpływów z udziału w podatkach dochodowych od osób prawnych czy od osób fizycznych, jak również co do wielkości subwencji, które będą wpływały do miasta z budżetu państwa. W dalszej kolejności czekamy na informacje wojewody odnośnie przekazania środków na tzw. zadania zlecone. Kiedy zbierzemy wszystkie te dane, wiemy już w przybliżeniu, jakie wydatki musimy brać pod uwagę i jakich dochodów możemy się spodziewać. Szacujemy również te dochody, które bezpośrednio zależą od miasta, np. ze sprzedaży mienia bądź z przekształcenia prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, itd. Kolejny element, który jest potrzebny w budowaniu budżetu, to określenie wpływów z podatków lokalnych. Rozpatrywane jest to przez radnych podczas tzw. sesji okołobudżetowej. Oczywiście budżet konstruujemy, zanim radni uchwalą podatki lokalne. Może być więc tak, że po decyzji radnych planowane wpływy okażą się mniejsze niż początkowo zakładano. Takie obawy miałem w tym roku. Nie byłem do końca pewien, czy radni zgodzą się na podwyższenie podatku od nieruchomości. Gdyby się nie zgodzili, to konstrukcja budżetu, zakładająca dodatkowy przychód w wysokości 3 mln zł, ległaby w gruzach. Wówczas projekt budżetu trzeba by było przemodelować: albo zwiększyć zadłużenie o brakujące 3 mln zł albo zmniejszyć o taką kwotę wydatki. Ostatnim etapem prac nad budżetem jest zaopiniowanie projektu przez Regionalną Izbę Obrachunkową. Mniej więcej w tym samym czasie z projektem budżetu zapoznają się też radni. Dzieje się to zwykle około 15 listopada.
Mówiło się, że z powodu nadciągającego kryzysu gospodarczego, będą to trudne prace. Czy tak było rzeczywiście?
- Trudne o tyle, że trzeba było dokonywać trudnych wyborów. Co chciałbym podkreślić, kluczowym elementem była determinacja związana ze zwiększeniem wpływów z podatku od nieruchomości. Wspomniane 3 mln zł może wydają się sumą niezbyt znaczącą na tle stumilionowego budżetu, stanowią one jednak języczek u wagi. W budżecie są pewne wydatki, można powiedzieć – sztywne, na które nie mamy większego wpływu. Jest to, np. subwencja oświatowa. Do niej możemy tylko dokładać, co zresztą robimy, ponieważ jest niewystarczająca. Natomiast brak tych 3 mln zł spowodowałby dotkliwe cięcia w wydatkach bieżących. Musielibyśmy szukać oszczędności w różnych działach: przykładowo w kulturze czy sporcie. Nam udało się tych znaczących cięć uniknąć. Nie są one aż tak duże, jak mogłyby być, gdyby się okazało, że mamy w budżecie 3 mln zł mniej.
Jakie inwestycje są w planach na 2013 rok?
- Jedną z grup inwestycji stanowią tzw. inwestycje przechodzące, które są kontynuacjami zadań rozpoczętych w latach poprzednich. Nie możemy z takich inwestycji zrezygnować. Musimy wywiązać się z podpisanych wcześniej umów, których zerwanie skutkowałoby koniecznością zapłacenia olbrzymich kar. Takich przechodzących inwestycji będzie w przyszłym roku dużo. Wśród nich znajdują się te, które zakończą się jeszcze w roku bieżącym, ale zgodnie z umową, zapłacimy za nie w roku 2013. Należy do nich tzw. mała obwodnica. To bardzo droga inwestycja Zarządu Dróg Wojewódzkich. Mimo że droga będzie oddana do użytku jeszcze w tym roku, ostatnią transzę, która należała do nas zapłacimy w 2013 r. Inną, przechodzącą inwestycją jest przebudowa Zamku Książąt Pomorskich na centrum konferencyjno-szkoleniowe. W tym przypadku również znaczna część płatności za wykonane prace nastąpi w roku 2013. Dalej – budowa dróg na Sójczym Wzgórzu. Kiedy po wielu awanturach włączaliśmy Trzesiekę i Świątki do granic administracyjnych miasta, obiecaliśmy mieszkańcom tych dzielnic, że w najbliższych latach będziemy tam inwestować. Obiecaliśmy również to, że przez trzy lata mieszkańcy Trzesieki i Świątek będą płacić takie podatki, jak w gminie wiejskiej. Słowa dotrzymaliśmy. Rok 2013 będzie pierwszym, kiedy mieszkańcy nowych dzielnic zapłacą takie same podatki, co pozostali. Będzie to również rok, w którym zakończymy inwestycje związane z przebudową dróg. Następną inwestycją przechodzącą jest rozbudowa ratusza. To potrzebna inwestycja, choć przez wielu mieszkańców Szczecinka niezrozumiana. O tym, że ratusz wymaga rozbudowy, mam świadomość już od dawna. Nie chcąc narażać się mieszkańcom na wydatki związane z urzędem, przez wiele lat to zadanie odkładaliśmy. Nie można już jednak dłużej tego odwlekać. Warunki pracy w urzędzie są bardzo trudne, a zadań nam przybywa. Drugim, ważnym aspektem rozbudowy ratusza jest remont dwóch zniszczonych kamienic, które od wielu lat niszczeją. Prace zakończymy w grudniu przyszłego roku. Nowych inwestycji praktycznie nie mamy, mimo to sporządziłem listę zadań, które w najbliższym czasie chciałbym jeszcze zrealizować. Należą do nich m.in.: nowy wjazd do Komunikacji Miejskiej, nowe rondo przy ul. Cieślaka, jedna z uliczek na Marcelinie, rozpoczęcie przebudowy dróg na os. Pilska-Raciborki czy parking na os. Koszalińska. Są też inwestycje związane z infrastrukturą szkolną, jak budowa sali gimnastycznej przy SP-6 bądź tunelu lekkoatletycznego, który umożliwiłby realizację lekcji WF w SP-7 i G-3. Te inwestycje czekają. Pomysłów mamy dużo, ale musimy się zmieścić w środkach, którymi dysponujemy.
Wiadomo już, że w przyszłym roku bez kredytu się nie obejdzie.
- Planujemy zaciągnięcie kredytu w wysokości 8 mln zł. Może się wydawać, że to dużo, ale trzeba pamiętać że z tej sumy - 5,8 mln zł zostanie przeznaczone na spłatę kredytów już zaciągniętych. W roku 2013 zadłużenie miasta nie powinno przekroczyć 48 proc. dochodów bieżących. To jest plan, który miał być zrealizowany już dwa lata temu. W tym czasie dochody w budżecie wzrosły, wydatki zmalały i zadłużaliśmy się w stosunku do planów, które są nakreślane w kolejnych uchwałach budżetowych, w rzeczywistości w mniejszym stopniu. Planujemy, aby rok 2013 był ostatnim rokiem wzrostu naszego zadłużenia. W 2014 roku zrobimy wszystko, żeby nasze zadłużenie już malało. 48 proc. to bezpieczny poziom, ponieważ próg zadłużenia wynosi 60 proc. Co ważne, w 2014 roku zmienią się przepisy. Dziś samorządy nie mogą się zadłużać powyżej poziomu 60 proc. dochodów, a obsługa długu nie może przekroczyć progu 15 proc. dochodów. Jest wiele takich miast, nawet w naszej okolicy, jak Borne Sulinowo czy Biały Bór, które te 60 proc. przekraczają. Dla małych miejscowości jest to oczywiście niebezpieczne. Od 2014 roku, jeżeli nic się nie zmieni, będzie obowiązywał indywidualny wskaźnik zadłużenia. Będą w nim brane pod uwagę dochody ogółem, dochody bieżące i stopień zadłużenia. Musimy też robić wszystko, aby nasze dochody bieżące przekraczały nasze wydatki bieżące. Na razie uzyskujemy korzystny wskaźnik zadłużęnia. W związku z tym w 2014 roku my, w przeciwieństwie do wielu innych miast, nadal będziemy mieć zdolność kredytową. Aby móc korzystać z unijnych funduszy i mieć środki na wkład własny, musimy w tej chwili dyscyplinować nasz budżet.
Co, Pana zdaniem, jest słabą stroną przyszłorocznego budżetu?
- Uważam, że jest to bardzo dobry budżet. Oczywiście mogłoby się w nim znaleźć więcej inwestycji. Według mnie, przynajmniej 20 proc. każdego budżetu powinno być przeznaczone właśnie na inwestycje. W tej chwili jest to ok. 13, 8%. I z tego nie jestem zadowolony. Inna rzecz, która jest słabym punktem i która nie ode mnie zależy, to - konieczność dokładania do subwencji oświatowej. Uważam, że to jest porażka rządu i że ta sprawa powinna być wreszcie uregulowana. Fakt, że z przyczyn politycznych nie można sobie poradzić z Kartą Nauczyciela, powoduje, że jest to dla nas coraz większe obciążenie. Tak naprawdę miasto wydaje olbrzymie ilości pieniędzy na dwie rzeczy: na pomoc społeczną i na szkolnictwo. Na ludziach najbardziej dotkniętych przez los ciężko oszczędzać. Jednak szkolnictwo powinno być całkowicie finansowane z budżetu państwa. A tak nie jest.
A jakie są mocne strony?
- Nie ma drastycznych cięć w wydatkach konsumpcyjnych. Jest to argument często podnoszony przez opozycję. Mimo to, uważam, że ta wspomniana konsumpcja jest wykładnikiem naszej jakości życia. Wiąże się z tym, czy np. dobrze działa SAPiK czy kino; albo czy np. możemy korzystać ze wszystkiego, co daje nam położenie naszego miasta, kiedy jest ciepło, itd. Z jednej strony mieszkańcy chcieliby, żeby więcej pieniędzy przeznaczać przykładowo na rozrywkę, a z drugiej słychać głosy opozycji, która zresztą ma prawo wypowiadać się w ten sposób, że zbyt dużo „przejadamy” i że trzeba na wszystkim oszczędzać, ponieważ jest kryzys. Moim zdaniem, należy znaleźć złoty środek. Trzeba monitorować budżet tak, żeby było bezpiecznie.
Rada Miasta zaakceptuje zaproponowany przez Pana projekt?
- Mam tę komfortową sytuację, że jestem burmistrzem z konkretnej partii, z Platformy Obywatelskiej. Platforma w Radzie Miasta ma 14 radnych na 21. Jest taka niepodważalna zasada w każdym demokratycznym ustroju, że podczas głosowania nad pewnymi uchwałami obowiązuje dyscyplina. Jedną z takich uchwał jest właśnie uchwała budżetowa. Nie sądzę żeby ktokolwiek z Klubu PO miał zamiar głosować przeciwko, jednak nie dlatego, że będzie się to wiązać z jakimiś sankcjami. Z punktu widzenia prawa budżet jest proponowany jednoosobowo przez burmistrza, ale my tak naprawdę na ten temat dyskutujemy; projekt budżetu również jest wynikiem wspólnych przemyśleń.
Czy według Pana, obrady przebiegać będą w spokojnej atmosferze, czy może spodziewa się Pan burzliwej dyskusji na temat projektu budżetu?
- Spodziewam się burzliwej dyskusji. Uczestniczyłem we wszystkich komisjach, które poprzedzają budżet. Wiem, w jaką stronę zmierza opozycja. Podczas posiedzeń komisji można było zauważyć, że PiS porozumiał się z SLD. Mówią jednym głosem, choć pewne kwestie podzielili między sobą na role. Głosują też tak samo – zawsze przeciwko rozwiązaniu, jakie proponuje PO. Jest to mini wydanie tego, co mniej więcej obecnie dzieje się w Sejmie. Z tym, że w Sejmie te stanowiska RP, PiS czy SLD jeszcze się różnią, a tu nie. Wiadomo, że opozycja będzie proponować różnego rodzaju oszczędności, np. będzie podnoszona sprawa składki na SzLOT. Radni opozycji uważają, że powinna być ona dużo niższa. Inną sprawą będzie rezerwa budżetowa. Przez lata wynosiła pół miliona zł, od kilku lat utrzymywana jest na poziomie 400 tys. zł, a opozycja chciałaby, żeby wynosiła 200 tys. zł, itd. Opozycja twierdzi, że tego typu oszczędności powinny zmniejszyć deficyt budżetowy. Oczywiście, to nieprawda. Przykładowo – rezerwa budżetowa. Im cięższe czasy, tym powinna być większa. My pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Powinniśmy mieć zapasowe pieniądze, które pozwoliłyby nam reagować na trudne wyzwania. Mam taką nadzieję, że w przyszłym roku pojawi nam się inwestycja polegająca na przebudowie targowiska. Ta inwestycja nie jest ujęta w budżecie. Obecnie aplikujemy o pieniądze. Możliwe, że w najbliższych dniach na jakiś czas staniemy się dysponentem targowiska, a w przyszłym roku całkowicie odkupimy je od firmy Winkiel. To wszystko jest jednak uwarunkowane otrzymaniem pieniędzy na modernizację. Jeśli je dostaniemy, to musimy znaleźć środki na wkład własny, a on nie będzie mały. Maksymalna suma, jaką możemy dostać, to milion zł. Natomiast już dziś wiemy, że aby wyremontować targowisko, zgodnie z naszymi aspiracjami, będzie to wydatek rzędu 2 mln zł. M.in. dlatego powinniśmy mieć pewien luz, choćby w rezerwie. Mam wrażenie, że potrafię dokładnie przewidzieć, jak podczas sesji budżetowej będzie przebiegał atak opozycji. Ale z drugiej strony - jeżeli człowiek spodziewa się ataku, może się odpowiednio przygotować do obrony.
Rozmawiała Magdalena Szkudlarek - Szarkowska
Sprostowanie Urzędu Miasta i Gminy Borne Sulinowo
"Nieprawdziwe jest stwierdzenie zawarte w materiale prasowym pt. "Budżet Szczecinka. Pytamy burmistrza" z dnia 14.12.2012 r. iż zadłużenie miasta Borne Sulinowo przekracza 60% dochodów. Zadłużenie miasta Borne Sulinowo w rzeczywistości wynosi 45,3% dochodów".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!