Reklama

Boisko niezgody

03/10/2008 18:57

Dziś już tam nie ma bramek. Podobno ktoś dla świętego spokoju pewnej nocy je po prostu usunął. O boisku najchętniej by zapomniano. Nikt nie chce nic wyjaśnić. Został tylko plac z wydeptaną trawą. I garstka dzieci z piłkami w rękach, patrząca na rozstawione dokoła znaki zakazu gry. Co było przyczyną konfliktu i powodem zniknięcia położonego między blokami placu do gry?

Chamstwo, wulgarność i przemoc
   - Ten temat proszę zostawić – przekonuje mieszkanka bloku przy ulicy Koszalińskiej. - Ja tego boiska już tu nie chcę. Gdybyście wiedzieli, co tu się działo. Chamstwo i chuligaństwo, nic więcej nie powiem. Proszę pytać kogoś innego. Inny lokator potwierdza tę opinię: - Okna nie można było otworzyć. Od rana do wieczora same wyrazy na k… i inne przekleństwa. Rodzice nie reagowali. Ile można było tego wysłuchiwać? Nie dziwie się, że ludzie nie chcieli tego boiska. Każdy miałby dość. I jeszcze te bandy w kapturach wieczorem. Strach było z psem wychodzić.

Boisko500.jpg


Konflikt pokoleń?
   - Ja nie wiem, o co ta cała wojna – mówi mieszkanka nieco oddalonego bloku. – Nawet nie wiedziałam, że tego boiska już tam nie ma. Jedni mieszkańcy mówili, że dzieciaki za głośno przeklinają. Inni, że tamci nie pozwalają im grać w piłkę. No, dzieci nie były cicho, to fakt. Ale przecież po to wychodzą na dwór – żeby się wykrzyczeć.
  – Że niby dorośli nie rozumieją dzieci, tak? – dziwi się kolejna rozmówczyni. Proszę nie żartować. Sama jestem matką i dużo rozumiem. Ale żeby dziecko, o takie małe, zamiast grać w piłkę wykrzykiwało w niebo przekleństwa, a do matki, która go chciała zawołać do domu za karę, krzyknęło „Sp…”. To jest konflikt pokoleń? Chyba komuś pomieszały się pojęcia.


„A gdzie my teraz mamy grać?”
   Tymi słowami odpowiadają chłopcy na uwagi oburzonych przechodniów, trafionych przez przypadek piłką. Klatki schodowe zamienili w bramki. Przez chwilę gromadzili się wokół trzepaka, ale tam też postawiono znak zakazu gry. – Jak to, nie mają gdzie grać? – dziwi się jedna z naszych rozmówczyń. – Tam koło ulicy jest takie duże pole, sama trawa. I od bloków daleko. Mogliby sobie tam wykrzykiwać, co im tylko do głowy przyjdzie. Nikomu by to nie przeszkadzało, bo i nikt by tego nie słyszał.

Co z oczu to i z serca?
   Usunięcie bramek i postawienie tablic rozwiązało sprawę. Pozornie. Problem zamykanych boisk nie jest problemem wyłącznie ulicy Koszalińskiej. Place do gry znikają, ponieważ zaczynają się na nich gromadzić, nie młodzi sportowcy, ale ci, którzy swoim, często niezgodnym z normami, zachowaniem chcą zwrócić na siebie uwagę. Zamknięcie boisk nie zaowocuje jednak sukcesem wychowawczym. Przez wzgląd na tych, dla których sport jest ważny oraz z uwagi na przechodniów, którzy teraz zmuszeni są ćwiczyć technikę uników przed kopaną po chodniku piłką, spółdzielnie administrujące obszarami ulicy Koszalińskiej powinny chyba zastanowić się nad nowym miejscem dla osiedlowego boiska.
                                           

(sz)

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    mumin - niezalogowany 2008-10-24 23:53:51

    tak, że ludzie starsi boją się wychodzić z domów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do