Reklama

Bogdan Urbanek: Śniadanie przy ekranie

13/12/2012 10:36

 Mówią, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, może i tak, właściwie na pewno. Co do mnie - nie wyobrażam sobie sytuacji bez codziennego kontaktu z „normalną” papierową gazetą czy weekendowego przedpołudnia w towarzystwie tego czy innego tygodnika, doprawionego aromatem nie mniej smakowitej kawy, fusiary jakby co. Niestety, tę normalność zapisałem na wszelki wypadek w cudzysłowie, ponieważ wszystkowiedzące telewizyjne gadające głowy imputują mi oto, że papierowa prasa odejdzie wnet do lamusa, że jeszcze co najwyżej dwa trzy lata moje ulubione tytuły utrzymają się na medialnym rynku, bo skoro czytają je li tylko stare pryki, to po co tak dalej i dla kogo? I jakby tego im było mało, to zaraz jeden z drugim dawaj piać z zachwytu w adres medialnej elektroniki, że to jest jedyny słuszny kierunek dziennikarskiej przyszłości, że młodzi ludzie dawno już czytają wyłącznie internetowe gazety, że trzeba umieć pożegnać stare i otworzyć się na nowe. Szlag mnie trafiał niemal przez cały program. Większość czasu wisiałem na ich redakcyjnym telefonie, by temu najbardziej wojowniczemu, co to jak sam określił, cyt. „wszystkie mądrości jakie były do zabrania z papierowej gazety dawno już zgromadził” - wytknąć kilka językowych baboli, co wszak nie uchodzi, no bo skoro tyle tych mądrości nabrał... Nie dodzwoniłem się jednak, widać ów nie tylko mnie rozeźlił.
Nie to, żebym nie lubił medialnej elektroniki, ale dawno już wyznaczyłem granice tego naszego współżycia, znaczy możemy żyć ze sobą w zgodzie, ale najlepiej - obok siebie. Co by jednak nie mówić, nie wyobrażam sobie zasmakować w felietonowym tekście Tyma, Ogórka, Skiby, a już nie daj Boże Stommy czy Passenta, albo w reportażach Żakowskiego czy politycznych komentarzach Paradowskiej inaczej niż w ich dotychczasowej papierowej odsłonie. Tego się po prostu tak nie da, ależ! Bo czytanie gazety w jej tradycyjnym gazetowym kształcie czy formacie, to swoiste misterium, a przy tym jej smakowanie i przeżywanie. Każdy kto naprawdę tego doświadczył, nie da się zbyć żadnym innym substytutem. Wyobrażają sobie Państwo - zwracam się do gazetowych bywalców - zamiast „Wyborczej” do porannej kawy, czy „Polityki” do śniadaniowego co nieco, komputerową myszkę, google i ekran, no nie, dalibóg! Choć po prawdzie nie będę się upierać, bo dziś wszystko można sobie wyobrazić. Kisiel w jednym ze swoich cotygodniowych felietonów, już w nowej Polsce, zatytułowanym „Żyć czy owocować” napisał, że niech sobie Szwedzi mają te ichnie szwedzkie stoły, a McDonaldy swoje wynalazki - naszego schaboszczaka z zasmażaną kapustą i tak nigdy nic nie zastąpi, co i racja. Jak i papierowej gazety - konstatacja zatem prosta i oczywista, nie, nie tylko dla mnie, dla wielu choć zgoda, że ja akurat mam okazję o tym napisać. Ale jeżeli nawet, to czynię to także w ich imieniu, jako żywo.
A co do młodych i ich rzekomych internetowych prasówek, dajmy sobie z tym spokój. Na pewno telewizyjnych gazet nie czytają i nikt mnie nie zbałamuci jakimikolwiek zapewnieniami. Akurat wiem w co wpatrują się na ekranach swoich domowych komputerów i nawet nie potrzebuję w tym względzie podpierać się statystyką, bo gdyby nawet, to bardziej ona okrutna - ta statystyka - niż moje przewidywania, niestety. Według ubiegłorocznych danych GUS-u a także raportu ministra Boniego „Młodzi 2011”, który miałem okazję konsultować, zdecydowana większość gimnazjalistów a zatem internetowych użytkowników w wieku 13-15 lat - bo aż 84,6 proc. badanych - swoje kontakty z Internetem ogranicza li tylko do portali społecznościowych, głównie Facebook, Nasza Klasa, YouTube, Twitter, MySpace. Żeby nie pozostawiać wątpliwości, zainteresowanie przeglądaniem elektronicznych gazet wykazało 6,6 proc.(!) respondentów. Tak zatem wygląda dopasowywanie teorii do praktyki, czyli - mistyfikowanie rzeczywistości, niestety.
Nie chciałbym jednak wróżyć z fusów i bagatelizować czy też nie dostrzegać coraz bardziej widocznego spadku zainteresowania papierowymi wydaniami gazet i czasopism. Wprawdzie wiele znanych mi tytułów, w tym także nasz „Temat” - mam taką nadzieję - dziś potrafi jeszcze zrównoważyć siłę postępu z tradycją, ale jak będzie jutro, pojutrze? Tak czy inaczej nie wyobrażam sobie dnia, w którym gazeta nie powita mnie swych kart szelestem choć wiem, że moje zachcianki to jeszcze zbyt mało.

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do