Reklama

Bogdan Urbanek: Chwilówka - czemu nie

03/01/2013 10:25

Z uwagą wczytywałem się ostatnio w tekst znanego i lubianego przeze mnie publicysty, który u schyłku kończącego się roku, szukał w nim najbardziej widocznych i dokuczliwych dla rodaków znamion kryzysu. Z uwagą choć także i z refleksyjną konfuzją, zwłaszcza gdym doczytał, że Polacy to naród oszczędny, bo przeliczając rodzime konta, akcje czy lokaty na liczbę mieszkańców od Tatr do Bałtyku - jesteśmy w europejskim czubie. Coś takiego! Ale że statystyka od lat jest moją nieskrywaną pasją, to i doszukałem się stosownych danych w GUS-owskim, w miarę aktualnym kwartalniku. No i proszę, statystyki się nie oszuka, bo fakt jest faktem i rzeczywiście mieścimy się w tym zestawieniu w pierwszej unijnej piątce. Co prawda można mieć w tym względzie odczucia ambiwalentne, tłumacząc tę naszą zapobiegliwość na przykład stanem wyższej czy spodziewanej konieczności. Konkretniej? Ano jesteśmy w tym statystycznym oszczędzaniu kilka oczek wyżej niż Szwedzi, bo może my musimy a oni nie? Niechby nawet i tak było, będzie to co prawda mistyfikowanie rzeczywistości, ale niech tam.
A teraz co do wydatków. Fakt, raczej nie zaskoczyło mnie to, że w skali makro wydaliśmy znacznie mniej pieniędzy na książki i gazety, wprawdzie szkoda, ale można się było tego spodziewać. Ale, że zafundowaliśmy sobie in gremio prawie dwa razy tyle laptopów - tego raczej nie przewidywałbym, wszak kryzys, a jednak, no właśnie. Wróćmy jeszcze do tego oszczędzania, ale bez statystycznego kunktatorstwa, w ujęciu - powiedziałbym - praktycznym, bo coś mi tu nie pasuje. Z jednej bowiem strony rodacy oszczędzają, z drugiej zaś - także rzadko komu dajemy się wyprzedzić, gdy chodzi o życie na kredyt. Kredytowi deweloperzy - wymyśliłem, ale chyba można ich tak nazywać - uaktywniają się zwłaszcza w okresach przedświątecznych, w karnawale czy przed letnimi urlopami. Kuszą pożyczkami od zaraz, już, natychmiast i bez zbędnych ceregieli, nawet bez poręczycieli. Zwykle nazywają taki nagły przypływ gotówki chwilówkami, wywołując tym samym wśród bywalców nostalgiczne wspomnienia lat, powiedzmy, siedemdziesiątych. Z tą tylko różnicą, że wtedy taka chwilówka, była raczej zaskórniakiem, brało się ją z zakładowej kasy zapomogowo-pożyczkowej na to czy owo, a przede wszystkim - ile dali, tyle potem kazali oddać. Dziś jest zupełnie inaczej. Chwilówka, czemu nie, bez problemu dadzą nawet i kilka czy kilkanaście tysiączków, ale gdy przyjdzie ją spłacić, właśnie, niech każdy sobie swoje warunki dośpiewa.
No i kolejna odsłona tych oszczędnościowo-kredytowych rozważań, jakby na powrót statystyczna - otóż co nieco się wśród krajanów wywiedziałem, tu i ówdzie podpytałem i wiem na swój własny użytek, że po kredyty sięgają bardziej ludzie młodzi niż dojrzali, którzy na pewno przebijają młokosów oszczędnościowymi lokatami czy kontami. I nawet w GUS-owskich statystykach nie muszę tej swojej wiedzy weryfikować, a gdyby nawet, to i tak by się to potwierdziło. Znajomy, którego znam od zawsze i który takoż do średniej klasy przynależny twierdzi, że owszem oszczędza trochę z nawyku, a może i na wszelki wypadek, z przyzwyczajenia, od lat, może nawet od Szkolnej Kasy Oszczędności (pamiętają Państwo?). Kredytów unika jak ognia, nawet okazyjnych ratalnych promocji sprzętu agd czy rtv, na co z reguły każdy prędzej czy później się skusi, no zgoda, prawie każdy. Za to oszczędny, ale nie do przesady. Nie znaczy to jednak, że koniecznie chcę doprowadzić do zwarcia tych dwóch finansowych sposobów na życie czy przeżycie, bo wcale nie musi być albo albo, co znaczy, że można radzić sobie z domowym budżetem tak i tak.
A co do tych szkolnych dzieciaków wiem jedno - oszczędzanie z reguły zawsze wychodziło im na dobre. Kto wie, gdybym swoich podopiecznych sprzed lat, powiedzmy, dwudziestu, dziesięciu, pięciu, a i tych sprzed roku, nie mobilizował do systematycznych comiesięcznych składek, zbieranych przeze mnie i odprowadzanych na klasowe konto, czy moglibyśmy sobie pozwolić na rok w rok organizowane kilkudniowe wycieczki? Na przykład w góry, gdy na czterodniowy wypad do Karpacza, Szklarskiej czy Zakopanego trzeba było wyłożyć po 600 złotych od głowy? Fakt, jednorazowo może i spory to dla rodziny wydatek, ale co miesiąc po 60 złotych, już jakby mniej doskwiera, prawda? Ot, efekt, ale i radość oszczędzania. A że jak trochę podrosną i tak wezmą kredyt, czemu nie, byle z głową.

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do