Reklama

Benefis celebrytów

21/12/2009 10:34

Od jakiegoś czasu tak się ich właśnie nazywa. Już to nie elity, ludzie ze świecznika, oficjele, a także bohema czy artystyczna cyganeria. Już nawet nie VIP-y, znaczy bardzo ważne persony. Powszechny pęd do cudzych zapożyczeń bądź absurdalnie oszczędnego operowania słowem nadal ma się dobrze i coraz skuteczniej wypiera konserwatywny dotąd obszar językowego nazewnictwa. Dziwić się, że bystrej i wszędobylskiej słowotwórczo dzieciarni niewiele trzeba, by także po swojemu nazywać bliżej nieokreśloną rzeczywistość – spoko, na ra, w porzo czy sie ma. Tak to się zaczyna i co by nie mówić – w tym przypadku Jan rozdaje karty, a Jasiek najzwyczajniej w świecie małpuje. Miejmy choć tego świadomość! Zanim jednak, to dla świętego spokoju szukałem w słownikach owe celebrytowe odnośniki nie dla siebie wszak, ale na wszelki wypadek, gdyby się ktoś upierał. No i problem, bo „celebrans” owszem, a nawet i „celebrować”, ale celebrytę odnalazłem dopiero u niezawodnego Andrzeja Markowskiego i to w jego ubiegłorocznym vademecum. Tak jak przypuszczałem – to człowiek sławiący (swoje) dzieło, albo nieco inaczej –  znany z tego, że jest znany. Przy okazji – internetowa Wikipedia powinna zacząć od natychmiast terminować u Profesora, bo jej z kolei wykładnia, pożal się Boże, to też tak oględnie. Termin ten niczym meteoryt zamieszał w mediach podczas nie tak dawnej i ciągle aktualnej sprawy Polańskiego, celebrytami nazwano środowisko twórców narodowej kultury, przy czym jakby mniejsze znaczenie miało – kto jest za, a kto przeciw, celebryci i już!
Było, minęło, ale traf chciał, że nie tak dawno dosłyszałem to dość osobliwe określenie tu u nas w rodzimej stacji, osobliwe, bo odnoszące się a wręcz nazywające grupę bliskich mi zawodowo ludzi wprowadzających w swej pracy nowe zasady, zwyczaje czy normy. Pomieszały się widać onemu pojęcia, bo z nowatorów (innowatorów) zrobił celebrytów nie bacząc, że tyle one (te pojęcia) mają ze sobą wspólnego co, powiedzmy, koń z koniakiem. Ale było na czasie, a że słowo publicznie wypowiedziane ulotnym jest, może i niewielu dostrzegło ów lapsus, ja tak, bo nie jest mi to obojętne i nic na to poradzę. Może to i w pewnym sensie felietonowe wydumanie, ale z tą telewizyjno-internetową „wykładnią” wiedzy wszelakiej zaczynam miewać i w szkole coraz częstsze problemy.
Bywa bowiem, że uczniowie znoszą mi takie „rewelacje”, które za nic mają moje belferskie słowo, a i podręcznikowo-słownikowe przykazania. No i oczywiście,  po chwili trzydzieścioro sprawnych komputerowo bisurmanów oczekuje, co też ja na to, że nasz dotychczasowy podmiot niby nim nie jest, a imiesłów – stał się przymiotnikiem… Odkładam wtedy programową lekcję i tłumaczę, ćwicząc dziesiątki przykładów i wcale nie dlatego, by udowodnić swą nieomylność, ale aby im w głowach do reszty nie zamącić. Przekonuję ich do swoich pardon – naszych racji, ale przy okazji lekcja mija. Czasami pójdę „na całość”, wprawdzie trochę mi to czasu zajmuje, ale wydrukuję im właśnie z owej nieomylnej Wikipedii tekst z takim ortograficznym babolem, że głowa mała. Ot, takich to celebracji przychodzi mi doświadczać na stare szkolne lata, choć nie narzekam, bo zawsze wychodzę na swoje.
Ale jeżeli już, to niechby tych rodzimych celebrytów było jak najwięcej, bo to we właściwym słowa tego znaczeniu także ludzie twórczy, nietuzinkowi, ogarnięci pasją dokonania czegoś niezwykłego, więc dlaczego by nie? Nawet sporo ich tu u nas naliczyłem – ludzie pióra, artyści, naukowcy, twórcy i animatorzy kultury. Gdyby się skrzyknąć, można by góry przewracać, dosłownie i w przenośni, i kto wie, co jeszcze?
Latem, podczas ostatnich wakacyjnych wojaży gdzieś w Polsce, wszedłem do swojskiej z nazwy przymuzealnej kawiarenki „Parnas”. Już po chwili poczułem jakbym zamknął za sobą drzwi od natrętnie skrzeczącej cywilizacji – w kącie improwizował pianista, żywcem z Casablanki, przy stolikach wszyscy rozmawiają a nikogo nie słychać, kelnerka z uśmiechem podaje świetnie zaparzoną Lavazzę, nie oczekując Bóg wie jakiego zamówienia. Swojsko, a atmosfera przy tym jak w rodzinie, że głupio nawet wychylić się z napiwkiem, daję słowo. Zaiste, knajpka celebrytów, a może i miejscowej bohemy, bo to przecież niedaleko od siebie, właściwie tuż, tuż. Chciałoby się takiej i u nas, wiem, niby jest ich niemało, ale tęskno do takiego klimatu, nastrojowego pianisty, gazet na podorędziu, normalnej, parzonej kawy. Zaraz po Wielkim Przełomie, gdy i u nas ruszyła medialna machina, próbowaliśmy ze Zdzichem Miechowieckim z dawnego dobrego ReJa stworzyć coś, co można byłoby nazwać dziennikarskim klubem czy nawet knajpką.
Pisałem o tym nie raz, lobbowaliśmy tu i ówdzie, przekonywałem kogo trzeba i to nawet dość skutecznie, zabrakło jednak tej przysłowiowej kropki. Może czas ponowić próbę? Ale nie jak w stolicy przy jednym z tamtejszych empików, gdzie tyle komputerów ile stolików, bo to ani miejsce pracy, ani informacyjnej ściganki. Owszem, przyjść pogadać, odreagować, poplotkować, zapomnieć o dąsach szefostwa i wzajemnych konkurencyjnych ansach, normalnie, jak w rodzinie. No więc celebryci, do dzieła! Jakby co – jestem za, jak lat temu już prawie dwadzieścia.
                               

Bogdan Urbanek     

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    oburzony - niezalogowany 2010-03-01 17:07:09

    "...w kącie improwizował pianista..." - niech Pan zapyta swoich kolegow "klezmerów" ile kosztuje wieczór gry muzyka ; "...kelnerka z uśmiechem podaje świetnie zaparzoną Lavazzę, nie oczekując Bóg wie jakiego zamówienia..." - zapewne utrzymują się z kupionej przez p.Urbanka kawy za 5 zł ; "... Swojsko, a atmosfera przy tym jak w rodzinie, że głupio nawet wychylić się z napiwkiem, daję słowo..." - nie wiedziałem że żyją jeszcze ludzie którzy nie wiedzą że właśnie z napiwków żyją kelnerzy ; " ... Zaiste, knajpka celebrytów, a może i miejscowej bohemy, bo to przecież niedaleko od siebie, właściwie tuż, tuż... " - według Pana artyści i twórcy są tuż, tuż od jakichś Jol Rutowicz i Frytek. Ciekawe."... tęskno do takiego klimatu, nastrojowego pianisty, gazet na podorędziu, normalnej, parzonej kawy..." - ciekawe czy ma Pan tupet i wchodzi do tych szczecineckich niedorastających do pańskiej normy lokali. Powinien Pan tam być Persona non grata. Czego Panu w związku z tym artykułem życzę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    olo - niezalogowany 2010-03-01 16:40:28

    Co robiliście? Lobbowaliście? -lobbing - wywieranie wpływu na organy władzy państwowej w interesie określonych grup politycznych, gospodarczych lub społecznych - "Uniwersalny Słownik Języka Polskiego" PWN.- może po prostu namawialiście jakiegoś "jelenia" żeby wtopił kasę w wasze fanaberie. Czy ty człowieku wiesz ile kosztuje prowadzenie "klimatycznej kafejki".

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    ... - niezalogowany 2010-02-05 23:36:43

    BEŁKOT

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    nick_mrb - niezalogowany 2010-01-07 14:51:54

    Jak zawsze bzdety. Jak czytam pana wypociny, to się zastanawiam nad wątkiem całego tekstu. Masło maślane. I te słownictwo - przerost formy nad treścią.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    ina - niezalogowany 2010-01-07 12:21:11

    ...na boh.w-wy obok apteki przy Lukas Banku...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do