
Za nami II Konwent Fantastyki GRYFCON. Jedną z osób, które wzięły udział w imprezie był Piotr Rozmus, autor thrillera - „Bestia”.
Przypomnijmy. Akcja poczytnego dreszczowca, który ukazał się nakładem wydawnictwa Videograf, toczy się w Szczecinku. Bohater powieści - Robert Donovan, emerytowany policjant musi się zmierzyć nie tylko z bezwzględnym, psychopatycznym zabójcą, który grasuje nad Trzesieckiem. Zostaje zmuszony do konfrontacji ze swoją przeszłością i prześladującym go przestępcą - Łezką, mordercą jego kilkuletniej córeczki.
Z autorem „Bestii” udało nam się krótko porozmawiać przed spotkaniem z czytelnikami w Szczecinku. Jak odbierana jest książka? W jaki sposób powstawała powieść? Czy autor, oprócz „Bestii”, w niedługim czasie zaproponuje swoim czytelnikom coś jeszcze? Na te oraz inne pytania „Tematu” odpowiada Piotr Rozmus.
Jak się czuje Piotrek Rozmus przed spotkaniem z czytelnikami „Bestii” w swoim rodzinnym mieście?
- Tak naprawdę czuję się bardzo dobrze. To jest już trzecie moje spotkanie autorskie, ale na możliwość spotkania ze szczecineckimi czytelnikami czekałem ze szczególnym zniecierpliwieniem.
Nie obawiasz się krytyki, surowych opinii?
- Krytyki czy niepochlebnych opinii się nie obawiam. Słyszałem już naprawdę bardzo różne głosy. I spośród nich chyba nic mnie już nie zdziwi.
Co najbardziej zapadło Ci w pamięć podczas dotychczasowych spotkań z czytelnikami?
- Bardzo szczegółowa znajomość Bestii. Najmocniej, jak dotąd, zaskoczyła mnie prowadząca spotkanie autorskie w Gdańsku. Wyjątkowo dokładnie znała książkę i zadawała bardzo drobiazgowe pytania o konkretne fragmenty, psychologizację postaci. Pytań jako takich od czytelników nie było zbyt wiele, więc jeśli o to chodzi, na razie nie miało mnie co zaskoczyć. Ale zupełnie inaczej wygląda sprawa recenzji „Bestii”. Komentarze, spostrzeżenia i oceny, które pojawiły się w recenzjach, były bardzo ciekawe.
Co zatem szczególnie zadziwiło Cię w recenzjach?
- Wielość interpretacji „Bestii”. Nie sądziłem, że tę książkę można czytać i odbierać na tyle różnych sposobów. Niektórzy czytelnicy pisali wprost, że autor „Bestii” musiał mieć chyba coś nie tak z głową. (Śmiech.) Interesujące jest to, że ktoś po lekturze mojej książki, której akcja dzieje się tu, w Szczecinku, nie potrafił odróżnić prawdy od literackiej fikcji.
Jak można to rozumieć?
- Przykładowo, w powieści opisany jest Szczecinek, w którym dzieją się makabryczne sceny zabójstw. Są osoby, którym to nie pasuje. Ale tak już jest z thrillerami. Jeżeli ktoś sięga po taki rodzaj literatury, powinien spodziewać się wątków, które budzą strach i niekiedy są drastyczne. Podobnie jest, gdy wybieramy się na horror do kina. Ja traktuję swoją książkę jako rozrywkę. Bardzo bym chciał, żeby czytelnicy dobrze się przy niej bawili. Cieszyłoby mnie, gdyby tak właśnie było.
Jeśli chodzi o sam proces twórczy: jak powstaje powieść, w Twoim przypadku thriller, literatura grozy? Koncepcję trzeba skrupulatnie zaplanować, czy podczas przypadkowych czynności miewa się projekcje poszczególnych scen?
- Przede wszystkim, pisząc „Bestię”, bardzo dobrze się bawiłem. Typowych, makabrycznych „projekcji” na żywo nie mam, chociaż chciałbym. Byłoby może ciekawiej (Śmiech.) Często słyszy się opinie pisarzy, że zanim napisze się całość, trzeba najpierw wszystko po kolei zanotować i wypunktować od myślnika. Wydaje mi się, że jest to dobre rozwiązanie, ale nie przy pisaniu każdej powieści. „Bestia” powstała spontanicznie, bez żadnego planu. Przychodził wieczór, siadałem i pisałem. Czułem przy tym niesamowitą satysfakcję i przyjemność.
Co Cię inspirowało?
- Codzienne zdarzenia, napotkani ludzie… Czasem podczas rozmowy z kimś coś wpadło mi do głowy i później musiałem to zapisać. Nieraz prosiłem o radę moją żonę, czy warto o tym lub o tamtym wspomnieć. Innym razem natchnienie przychodziło w pracy. Bywało, że tak intensywnie myślałem o tym, co mam w książce opowiedzieć, że trudno było mi się skoncentrować na tym, o czym akurat rozmawiam z poszczególnymi osobami.
A jeśli chodzi o konkretne postacie: Robert Donovan, jego rodzina, dziennikarka Ola, kamerzysta Mariusz, Łezka, Dyniogłowy, komisarz policji - mają swoje pierwowzory? Co przyczyniło się do kreacji takich właśnie bohaterów?
- Chyba najłatwiej jest z postacią Łezki. Jak wiadomo, pierwowzorem tego bohatera był członek szczecińskiej mafii, Oczko. W przypadku innych postaci wystarczyła szczegółowa obserwacja różnych ludzi. Z uwagą przyglądałem się i podpatrywałem, jak w odrębnych sytuacjach zachowują się poszczególne osoby: konkretne rodziny, młodzież, matki z dziećmi, kobiety, mężczyźni… Postać tytułowej Bestii po raz pierwszy pojawia się w scenie początkowej, w której akcja dzieje się przy wieży Bismarcka. Już wielokrotnie wspominałem, że ta okolica, w której zresztą przyszło mi spędzić dzieciństwo, zawsze budziła we mnie grozę. Tworząc scenerię thrillera, próbowałem wykreować odpowiednią postać. Potem wplotłem ją w bieg wydarzeń i wszystko już się dalej samo potoczyło.
Zatrzymując się przez chwilę przy wspomnianej pierwszej scenie: dla niektórych czytelników to najbardziej drastyczny fragment książki. Tak makabryczne opisy rzeczywiście były potrzebne?
- Niektórzy twórcy literatury grozy twierdzą, że owszem, część wydarzeń, które wywołują lęk i skrajne emocje, trzeba opisać, ale resztę - pozostawić wyobraźni. Ja uważam inaczej. Miałem potrzebę, aby w „Bestii” zrobić coś więcej i pójść o krok dalej. Chciałem, żeby w powieści były sceny drastyczne. Pierwszy fragment z tytułową Bestią mógłbym rzeczywiście zakończyć w momencie, kiedy napastnik dopada swoją ofiarę. Ale wszystko poszło głębiej. Stąd klimat całej książki.
Z którą postacią zżyłeś się najbardziej?
- Trudno powiedzieć. Generalnie o każdej postaci pisało mi się dobrze. Nieraz, kiedy wieczorem zasiadałem nad poszczególnymi scenami, sam czułem dreszcze. Mogę powiedzieć, o kim pisało mi się najłatwiej. O Łezce. Tak się złożyło, że dużo czytałem na temat szczecińskiej mafii. Sporo też o tym, co się z tą tematyką wiązało, wiedziałem.
A o kim pisało Ci się najtrudniej?
- O siostrze głównego bohatera, Roberta Donovana. Chyba każdy autor ma w swoim dorobku takiego bohatera, którego kreacja nie sprawiała żadnej przyjemności. Ja tę postać po prostu musiałem stworzyć. Inaczej nie mógłbym połączyć wszystkich wątków w jedną całość.
Czy oprócz „Bestii” planujesz wydać coś jeszcze?
- Właśnie ukończyłem moją drugą powieść, której akcja będzie się toczyć nie w Szczecinku, ale w Szczecinie. Na razie mam wstępny zarys, z którym póki co, zapoznała się tylko i wyłącznie moja żona. To bardzo surowy recenzent, ale projekt się jej spodobał,. Dodałem kilka pomysłów, wspólnie nad kilkoma wątkami popracowaliśmy. Myślę, że z tzw. fazą poprawiania uporam się do końca wakacji. Przynajmniej mam taką nadzieję. Oprócz tego, mam jeszcze pomysły na kolejne dwa projekty. Zobaczymy jednak, czy wystarczy mi czasu.
Czy pisanie może stać się w Twoim przypadku sposobem na życie?
- Biorąc pod uwagę polską rzeczywistość, raczej nie. Bardzo bym chciał znaleźć się w gronie wybrańców losu, którym udaje się utrzymać z pisania i z wydawania książek. Byłoby to moje spełnienie marzeń. Każdy człowiek. który zarabia pieniądze, robiąc to, co lubi, jest w jakim sensie szczęśliwcem. Chociażby dlatego, bardzo bym tego chciał. Z drugiej strony, wydając „Bestię”, już spełniłem swoje wielkie marzenie. To także bardzo wiele dla mnie znaczy. (red)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie