
Kursy autobusów będą bardziej dostosowane do potrzeb. W czerwcu tramwaj wodny „Księżna Jadwiga” będzie miał dodatkowy górny pokład.
Od 2 lutego wprowadzone zostały zmiany w kursowaniu autobusów na niektórych liniach. KM tłumaczy to dostosowaniem do potrzeb zakładów pracy. Minęła już epoka, kiedy za rozpoczęcie pracy uważano moment przekroczenia bramy zakładu. Pracodawcy wielu największych szczecineckich firm uważają, że praca zaczyna się wówczas, kiedy pracownik jest już przy swoim stanowisku.
- Tego typu sygnały docierały do nas m. in. od pracowników Eldy, Kronospanu czy Telzasu. Proszono nas, by dostosować kursy autobusowe do godzin rozpoczęcia i zakończenia pracy – mówi dyrektor KM Roman Szkiłądź. - Ponieważ musimy przestrzegać prawa drogowego i transportowego, dlatego nie możemy ad hoc zmienić nawet jednego kursu. Wszelkie zmiany muszą mieć odzwierciedlenie w odpowiednich zezwoleniach.
Zdaniem dyrektora tego typu zmiany dotyczą jedynie 6 do 8 kursów w ciągu dnia, najczęściej związanych z godzinami rozpoczęcia i zakończenia pracy na liniach 2, 5, 6 i 7.
Za to duże zmiany na trasie „trójki”
Na przełomie lutego i marca zmienią się kursy „jedynki” i „trójki”. W tej chwili powstała tzw. martwa strefa w okolicy pętli „trójki” przy ul. Łukasiewicza. - Przestał istnieć Chemik Market, musimy więc kursy skorygować – uważa dyrektor Szkiłądź. – Do tej pory ten rejon obsługiwała „trójka”. Teraz niektóre jej kursy będą się kończyły przy dworcu kolejowym a inne przy ul. Harcerskiej.
Jeszcze kilka lat temu część mieszkańców osiedla przy ul. Pilskiej uważała, że któraś z autobusowych linii powinna przebiegać przez główna ulicę osiedlową – ul. Bukową, z pętlą przy kościele. Sam pomysł wydawał się sensowny, jako że dojeżdżające do szkół dzieci nie musiałyby przekraczać ruchliwej ul. Pilskiej. Jednak w tej chwili, kiedy na głównej ulicy osiedla zamontowano progi spowalniające, przejazd niskopodłogowego autobusu stał się niemożliwy.
- Dopóki nie będzie normalnej nawierzchni, dopóty autobusy tam nie wjadą – zastrzega dyrektor.
Przewozy nie spadają
Przychody ze sprzedaży biletów w ubiegłym roku wyniosły 3,043 mln zł, z czego wpływy za bilety jednorazowe wyniosły 2,42 mln zł i były o 2 proc. większe niż przed rokiem. Szczecineckie autobusy w ubiegłym roku przewiozły w sumie 3,4 mln pasażerów, tyle samo co w 2007 roku.
– Bogu dzięki, pasażerów nam nie ubywa – cieszy się dyrektor Szkiłądź. - Od 2006 roku przewozy utrzymują się na tym samym poziomie. Z biletami jednorazowymi przewieźliśmy ok. 1,7 mln i z miesięcznymi ok. 1 mln, pozostali to pasażerowie z biletami bezpłatnymi.
Z pewnością na utrzymanie tej samej ilości pasażerów wpłynęło uruchomcie nowych linii - „jedenastki” do Turowa i „trzynastki” do Trzesieki.
W tym roku do kasacji mają pójść dwa najstarsze autobusy typu volvo 408 i 412. W ich miejsce ma być zakupiony jeden autobus krótki MAN 469, oraz jeden o wysokim standardzie do obsługi wycieczek.
Gapowicze w normie
Zdaniem szefów KM Romualda Szkiłądza i Romana Romanowa, na utrzymujący się na tym samym poziomie wpływ ze sprzedaży biletów, wpływa dobra praca kontrolerów z łódzkiej firmy „Arsen”. W 2007 roku wpływy za mandaty wyniosły 61 tys. zł, a za 2008 rok - 59 tys.
Praca kontrolerów nie jest tak jednoznacznie oceniana przez pasażerów. Nasi Czytelnicy niejednokrotnie skarżyli się na aroganckie zachowanie się kontrolerów szczególnie wobec dzieci w wieku szkolnym. Dlaczego dziecko chodzące do pierwszych klas szkoły podstawowej, jadąc na bilet ulgowy musi się wylegitymować przed kontrolerem szkolną legitymacją? Przecież wiadomo, że Polsce istnieje obowiązek szkolny do 18 roku życia.
- To jest bardziej kwestia związana z dyscyplinowaniem ludzi. Tak szczerze mówiąc, to ulga generalnie obowiązuje na dojazd do i ze szkoły – uważa dyrektor Szkiłądź.
A jak uczeń jedzie na zajęcia pozalekcyjne?
- To legitymacja jest dowodem na to, że jest uczniem. Takie u nas jest prawo – odpowiada dyrektor. - Podobnie zresztą jest na Zachodzie. Nas obowiązują unijne przepisy.
- Większość ukaranych to uczniowie ze szkół ponadgimnazjalnych. W znacznej części jazda bez biletu traktowana jest przez nich jako swego rodzaju wyczyn sportowy - dodaje zastępca dyrektora ds. technicznych Roman Romanów.
„Księżna” z dwoma pokładami
Tuż przed zimą ustawiony został przy brzegu na przystani statek „Księżna Jadwiga”.
- Statek wpłynął tam bez pomocy dźwigu – zastrzega Roman Romanów - Został ustabilizowany w linii poziomej po to, aby bez problemów można było prowadzić na nim prace.
Już w grudniu KM zawarła umowę z biurem konstrukcyjnym techniki morskiej w Szczecinie na wykonanie górnego pokładu. Termin zakończenia projektu określony został na koniec lutego. Projekt zakłada również uzyskanie uzgodnienia w Polskim Rejestrze Statków, jako że wraz z podjęciem przebudowy, statek straci klasę i cała procedura związana z jego rejestracją musi być przeprowadzona od początku.
Po przebudowie „Księżna Jadwiga” uzyskać ma nowy, tzw. słoneczny pokład. W miejscu kasy mają być zamontowane schody prowadzące na górny pokład, na którym w sumie ma być 50 miejsc.
- Niestety, statek będzie mógł zabrać mniej niż do tej pory pasażerów. Powód - takie są przepisy – twierdzi Roman Romanów. - W sytuacji, kiedy będzie wykorzystany pokład słoneczny, na statku będzie mogło przebywać 130 pasażerów. Jak wynika z obliczeń stateczności, na górnym pokładzie może się znaleźć jedynie 50 miejsc siedzących. Trzeba też będzie z tego powodu dołożyć jedną tonę balastu. Po za tym, aby statek był niezatapialny, komory kadłubowe zostaną wypełnione styropianem. Inaczej niż do tej pory będą umieszczone też tratwy ratunkowe. Teraz leżą w poziomie na dachu, a po przebudowie zostaną zawieszone na relingach wzdłuż statku. Zmieni się także wystrój wewnętrzny. Wszystkie dotychczasowe kanapowe siedziska, zostaną zastąpione mahoniem. Chcemy się z przebudową zmieścić do końca czerwca. Gdybyśmy mieli hangar, to tego typu prace moglibyśmy rozpocząć nawet zimą.
Ze wstępnych wyliczeń wynika, że przebudowa „Księżnej” pochłonie ok. 200 tys. zł.
Dalby na każdym przystanku
W końcowej fazie są już wszelkie uzgodnienia związane z rozpoczęciem wbijania w jeziorne dno przy wodnych przystankach, stalowych dalb.
- Cała procedura administracyjna to była istna mitręga, ponieważ przystanki położone są w różnych miejscach, należących do różnych właścicieli. Uzyskanie uzgodnień trwało prawie rok. Na szczęście nie było osób prywatnych – dodają nasi rozmówcy.
Na każdym z dziesięciu przystanków wbite zostaną po dwie dalby. Do tej pory statki przybijały bezpośrednio do pomostów lub pływających pontonów. Jedynym zabezpieczeniem przez uderzeniem były opony samochodowe, które nie zawsze należycie chronią kadłub przed uszkodzeniem. Po zakończeniu sezonu, kadłuby obu szczecineckich wodnych tramwajów oprócz śladów po oponach, mają także rysy na burtach, i to właśnie efekt braku dalb przy przystankach.
Na ich wykonanie są już pieniądze z unijnego programu Civitas Plus Renaisssance. Jak zapewniają w KM, dalby będzie można wykonać w ciągu miesiąca od chwili otrzymania pozwolenia na budowę.
Tramwaj wodny turystyczną atrakcją
W ubiegłym roku wodne tramwaje przewiozły w rejsach otwartych 18800 pasażerów (w tym „Bayern” – 9400) i ok. 4400 pasażerów w rejsach czarterowych. Przed omówieniem wyników finansowych przez radę nadzorczą podawać ich nie będziemy. W KM uważają, że wynik nie jest zły, ponieważ cena biletów (6 zł za bilet normalny) została ustalona na bardzo niskim poziomie, a statki traktuje się jako atrakcję turystyczną. Dla porównania, godzina rejsu po jeziorach mazurskich wynosi 12 – 17 zł. Koszty związane z żeglugą nie obciążają KM, a bezpośrednio budżet miasta.
(jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A może zamiast "bayern" nadać mu imię Warcisław,tylko jak turyści obcojęzyczni sobie z tym poradzą
Proponuje rozpisać referendum lub powołać komisje,,ratuszową,,odnośnie nazwy statku, teraz takie rozwiązania są w modzie.
Jest Jadwiga, niech będzie i pomysłodawca odbudowy floty na Trzesiecku. Zatem moja nazwa "m/s JERZY. To także i powiązanie z "Tematem", wszak Naczelny ma tak samo na imię ! Gdyby żył Rysiek Rusielik to zapewne dla "jaj" nazwałby te jednostkę Potiomkin. On lubił czarnomorską flotę.
Pozostawienie nazwy "Bayern" uważam za bezmyślność. Już dawno ta nazwa powinna zostać zastąpiona polską. Nie mam negatywnego nastawienia do Niemców, ale obecna nazwa po prostu nie pasuje. Co Szczecinek ma wspólnego z Bawarią? Czy ten stateczek dostaliśmy od nich za darmo, że jako wyraz wdzięczności zachowujemy starą nazwę? O ile mi wiadomo, gdy statek jest sprzedawanym to nabywca (zwłaszcza z innego kraju) nadaje jednostce nazwę przez siebie wybraną. Ja na przykład uważam, że statek ten mógłby nosić imię Adama Giedrysa (skoro drugi ma nazwę niemieckiej księżnej, to chociaż ten pierwszy mógłby mieć na burcie nazwisko Polaka).
Za pieniądze, za które swego czasu kupiono "Bayern" (dlaczego ta nazwa wciąż jeszcze straszy?) można było wtedy kupić nowy, zbudowany w Polsce statek. Argument, że kupiony w Niemczech statek ma "duszę", jest nietrafiony. Ani "Bayern" nie jest taki piękny, ani nowe statki nie są takie brzydkie. A przede wszystki, chodzi o to, by statek posłużył jak najdłużej.
W końcu po tylu latach zakończyło się bezsensowne kuroswanie "trójki" do Chemik-Marketu, szumnie nazywającego siebie początkowo HIPER!Czy ktoś ma wiedzę na temat tego, czy do tych kursów dokładał coś Chemik?Swoją drogą to ewenement,żeby kurs miejskiej linii kończył się, niemalże po drzwiami marketu!Normlanie jeżeli sklep chce zrobić klientom ułatwienie to opłaca z WŁASNYCH funduszy autobus i puszcza go na trasę jako bezpłatny!Na szczęscie ktoś poszedł po rozum do głowy.
Najlepiej kupic jakąś nową, bezduszną jednostke pływającą której jedyną cechą jest nijakość. Księżna powiedzmy jako tako, ale bayern ma swoją dusze, ma pewien klimat którego nowe, plastikowe jednostki mieć nie mogą. Podobnie drewniane taksówki wodne. To że statki pochodzą z niemiec nie oznacza że odrazu muszą być starym zdezelowanym shitem. Jak ktoś pisze co mają oglądać ludzie podczas rejsu to przypomina mi sie przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie" A myślisz że na mazurach to oglądają podczas rejsów? To samo. I jakos tłumy walą drzwiami i oknami. Nie chodzi też o to żeby coś zobaczyć tylko o sam fakt przyjemnego rejsu. Woda, lekki wiaterek. Sama przyjemność.
Moim zdaniem te cale wodne taxowki to wielka lipa bedzie i projekt w ktory unia wpompuje niezla kase upadnie po paru latach, ale to moje zdanie.Statki turystyczne? Co u nas mozna zwiedzac dookola jeziora?trzesieke?mysia wyspe? (tu smiech),chyba niemieccy turyscie beda plywac dla frajdy ale tych tym roku nie bedzie nigdzie widac, kryzys to kryzys beda siedziec w domu i liczyc euro
Przebywałem jakiś czas w Holandii i tam pod nazwą tramwaj wodny kryje się "statek" przypominający autobus, tyle że bez kół ;) i pływał po kanałach, jest bardzo zwinny, opływowe kształty, oszklony dach, czyli wszystko przemyślane i praktyczne. Na pewno są to droższe jednostki, ale za te pływające niemieckie wraki też nie mało zapłacono, a należy jeszcze dodać przebudowę i sporą eksploatacje jak na takie wiekowe jednostki. Co do przystanków to najładniejszy jest przy kampingach ;)
Stary zdezelowany poniemiecki złom ,mam pytanie czy my Polacy mieszkańcy szczecinka nie zasługujemy na coś dobrego nowego tylko mamy się cieszyć i być dumni z czegoś czego nie chciał już Niemiec. A te niby przystanki dla tramwaju wodnego to pewnie kolejna prowizorka.