Reklama

Ania Rusowicz: Spotkałam tutaj prawdziwych ludzi, z krwi i kości. Do zobaczenia na ulicach Szczecinka!

20/07/2019 11:27

W piątek w Szczecinku wystąpiła Ania Rusowicz. Big beat okazuje się wiecznie żywy i zdaje się, że jest właśnie na fali wznoszącej. Dowodów nie trzeba daleko szukać

Spotkałam tutaj prawdziwych ludzi, z krwi i kości. Do zobaczenia na ulicach Szczecinka! 

Takimi słowami Ani Rusowicz zakończył się jej piątkowy, odbywający się na kolejnej edycji Art Pikniku koncert w Szczecinku. Przez godzinę i dwadzieścia minut murami szczecineckiego zamku wstrząsało pełne brzmienie lat 60 i 70-tych. Big beat odżywa właśnie z Anią Rusowicz. Obecni na koncercie jak zwykle dość powściągliwi w wyrażaniu radości mieszkańcy Szczecinka musieli przyznać, że to nie było zwykłe wydarzenie muzyczne. Maszyna czasu - ruszyła. Najpierw kilka utworów z najnowszej płyty, która ma się ukazać jesienią, a potem już z górki. Koncert zakończył „Za daleko mieszkasz miły” z repertuaru mamy artystki, Ady Rusowicz, i - na bis (ktoś z publiczności: ”Anka, nie zostawiaj nas tak”) - oczywiście piosenka z filmu „Sztuka kochania” - „W co mam wierzyć”. 

Jeszcze przed koncertem rozmawialiśmy z Anią Rusowicz. O bycie gwiazdą, muzyce i o Szczecinek pyta Tomasz Gasiul.  


Jaka jest recepta na sukces w muzyce?

  • Recepta na sukces w muzyce jest jakimś kompletnym brakiem przepisu, bo każdy w jakiś sposób ma swój czas i miejsce, swoją drogę. Moją drogą chyba było to, że ja całe życie uciekałam od tej muzyki, a tak naprawdę i tak w niej wylądowałam. Najtrudniejsze akurat w mojej karmie, w byciu na scenie jest to, żebym wytrwała. Mimo różnych przeciwności losu, moją karmą jest konsekwencja. Wierzę w to, że jeżeli będę pracować i będę konsekwentna, to będę mogła to robić. Ale oczywiście z tyłu głowy mam ten lęk, że to się może kiedyś skończyć. Bo nie będzie takiej koniunktury, bo ludzie stwierdzą że ten rodzaj muzyki jest im niepotrzebny. Jestem takim kluczem, wytrychem, który transportuje ludzi do tamtych czasów. Tak mnie ludzie trochę traktują, a ja się czuję potrzebna.

Co czujesz, jak widzisz podczas koncertu na twarzach ludzi, że to jest właśnie ten odbiorca?

  • Ludzie, którzy przeżyli młodość w latach sześćdziesiątych, są doskonale są zaznajomieni z brzmieniem Hamonda, Yolany czy perkusji Ludwiga. W tamtych latach muzyka była hobby wszystkich ludzi. Nie było gier komputerowych, tak rozwiniętego kina. Wszyscy słuchali winyli, kupowali muzykę i się tym jarali. Dziś możemy spotkać ludzi, którzy po prostu mówią „ja nie słucham muzyki, nie interesuję się tym”. Ja robię taką muzykę, którą chciałabym zatrzymać ludzi przy sobie. Dlatego te treści, które wyśpiewuję może nie są jakieś super trudne, ale wkładam w to dużo emocji. I nie robię piosenek pod radio, że coś ma się sprzedać, że ma być takie ładne, miłe i nie przeszkadzać w pracy. Muzyka ma mieć średnie tempo, nie bardzo przeszkadzać, ma nie poruszać za bardzo treści emocjonalnych, delikatnie opowiadać o miłości. Że nie za bardzo on ją zostawił, ale ona raczej nie przeżywa, próbuje się pozbierać, ale też nie jest za bardzo zdołowana… To ma nie przeszkadzać ludziom w pracy. Radioodbiornik gdzieś tam sobie gra, panie piszą na komputerze i to ich nie wyrywa z ich stanu umysłowego.  Ja piszę muzykę, która mi płynie z serca, moje piosenki nie lecą zbyt często w radiach. Do niej trzeba się ustosunkować.

Czujesz się gwiazdą?

Myślę, że czuję się artystką. W życiu obchodzi mnie tylko to, żeby być blisko sztuki, muzyki. To mnie żywi. Wielkimi gwiazdami są dzisiaj blogerki, influencerki, vlogerzy, człowiek który nasikał do szklanki z odległości dwóch metrów… Ja nie za bardzo chcę się wpisywać w klimat tego określenia, ale wydaje mi się, że jak ktoś nazwie mnie artystką, to jest w tym duża nobilitacja i rodzaj tego „dobrego” nazwijmy to, gwiazdorstwa. 

Jaki jest Twój odbiorca? Czy to są takie miejscowości jak na przykład Szczecinek?

Chciałabym ze swoją muzyką trafić do każdego i wydaje mi się, że się to udaje. Ludzie, którzy mają wrażliwość podobną do mojej, przychodzą na moje koncerty. Pisałam pracę magisterską w której dowodziłam tezy, że idol jest lustrem potrzeb swoich fanów. I tak trochę jest. Wypełniam potrzeby ludzi, którzy słuchają akurat mojej muzyki. I to nie jest kwestia wieku, tylko wrażliwości. Na moje koncerty przychodzą całe rodziny. A mi zależy na tym, żeby poruszać treści ważne.

Co słyszałaś na temat Szczecinka?

Przyjeżdżałam tutaj z mężem do jego rodziny, i to jest chyba największa koneksja łącząca mnie ze Szczecinkiem. Druga sprawa, to przyroda. Tutaj jest, jak mi się wydaje, taki zakątek, gdzie ludzie jeszcze żyją w przepięknej naturze. Zazdroszczę ludziom, którzy mają dostęp do takich pięknych miejsc, do jezior, do takiej flory, fauny… Tutaj jest tak właśnie, że się przyjeżdża na wakacje i jest tak „oazowo”.

Posłuchaj pełnego zapisu rozmowy:

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do