
Nie mogę pozbyć się stale wzmacnianego we mnie wrażenia, że nad naszym pięknym miastem zawisło groźne dla jego przyszłości zjawisko. Nazwałem go w przenośni KRWOTOKIEM. Jeżeli krwotokowi ulegnie człowiek i na czas nie otrzyma on szybkiej pomocy, to jego życie znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie. Jakie to niebezpieczeństwo wisi nad naszym grodem?
Odpowiedź jest jedna i już od dłuższego czasu wyraźnie zauważalna - powolne wyludnianie. Od pewnego momentu wyraźny jest stały proces zmniejszania się ludności Szczecinka, pomimo rozszerzenia jego granic administracyjnych. Rośnie szybko liczba ludności w wieku emerytalnym. Spada liczba ludzi młodych, nie tylko na skutek zmniejszenia się urodzin, ale także na skutek ujemnego salda migracji.
Właśnie to zjawisko jest najbardziej niepokojące. Przez wiele lat Szczecinek był dla ludzi młodych bardzo atrakcyjny. To do naszego miasta przybywała ona, z nawet dość odległych okolic, by zdobyć wykształcenie i zawód. Liczne szkoły z internatami zapewniały im nie tylko dobre warunki zdobycia kwalifikacji, ale także dzięki rozwiniętej współpracy z zakładami pracy, uzyskanie zatrudnienia, co dawało młodym ludziom szansę realizacji planów życiowych, w tym założenia rodziny i uzyskanie samodzielności.
Nauka i praca to były dwa potężne czynniki mające niebagatelny wpływ na rozwój i los mieszkańców miasta. Dla przyciągnięcia kadry specjalistów z wyższym wykształceniem, zakłady pracy fundowały stypendia dla studentów, a następnie dawały zatrudnienie, wsparte przydziałem tak wówczas deficytowego dobra jakim było mieszkanie.
Przez wiele lat liczba mieszkańców rosła, bo miasto dawało szansę na zdobycie zatrudnienia. Dzisiaj obserwujemy zjawisko wręcz odwrotne. Szybko ubywa w mieście miejsc pracy. Znalezienie atrakcyjnego miejsca pracy bez znajomości i protekcji jest praktycznie niemożliwe. Dla ludzi z ambicjami zawodowymi Szczecinek jest wręcz pustynią.
Coraz poważniejszym problemem staje się stale pogłębiający się deficyt uczniów w naszym systemie szkolnictwa podstawowego i średniego. Już dzisiaj mówi się o tym, że w szkołach dotkniętych niżem demograficznym, trzeba będzie zwalniać nauczycieli, a być może niektóre placówki oświatowe zamknąć. Dramatycznym staje się pytanie kim zaludnimy liczne placówki dla dzieci i młodzieży zajmujące się sportem, działalnością artystyczną, czy np. żeglarstwem.
Można by pytania o podobnej treści mnożyć, by na końcu wynikła dość oczywista konkluzja, że nic w tej kwestii nie da się zmienić bez dostępu do rynku pracy. Brak pracy i brak perspektyw jej znalezienia jest główną przyczyną demograficznego "krwotoku". Ten "krwotok" dotyka grupę mieszkańców, na której miastu powinno szczególnie zależeć. Tą grupą są właśnie ludzie młodzi, którzy w poszukiwaniu pracy, nie mogąc jej znaleźć na miejscu, migrują lub emigrują za granicę, ze słabą nadzieją ,że kiedyś tutaj wrócą. Piszę o tym na podstawie obserwacji losów moich absolwentów. Jest mi po prostu przykro, że tak wielu młodych ludzi, którzy w murach mojej szkoły zdobyli zawodowe umiejętności w poszukiwaniu pracy musiało wyjechać z miasta, często w bardzo odległe strony Europy i Świata. Nie można liczyć na to, że oni kiedyś tu powrócą lub powrócą ich dzieci. To są trwałe skutki owego "krwotoku". Powolne uchodzenie z naszego społecznego krwiobiegu tego życiodajnego pierwiastka jakim są ludzie młodzi, którzy w sztafecie pokoleń powinni być dla nas naturalnym następstwem, stanowi dla naszego miasta bardzo poważne niebezpieczeństwo, powolnej degradacji społecznej i gospodarczej. W politycznej dyspucie o najważniejszych problemach naszej społeczności to zagadnienie, jakim jest zapewnienie środków egzystencji dla młodego pokolenia, po przez zapewnienie pracy, powinno być absolutnie priorytetowe. Jedynym lekarstwem na zatrzymanie demograficznego "krwotoku jest powstanie w naszym mieście nowych miejsc pracy. Dotychczasowa polityka ich pozyskiwania przyniosła dość mierne rezultaty mimo ,że pochłonęła ona znaczne środki finansowe. Powstanie specjalnej strefy ekonomicznej i milionowe inwestycje w jej infrastrukturę, nie przyniosły nowych miejsc pracy i tak bardzo oczekiwanych inwestorów. Polityka samozatrudnienia wspierana przez Urząd Pracy przynosi dość skromne efekty. Po ilości likwidowanych drobnych placówek usługowych, handlowych i gastronomicznych widać wyraźnie postępujący kryzys, którego istnieniu tak energicznie zaprzeczali włodarze miasta i powiatu. Mechanizmy wolnorynkowe okazały się niewystarczające dla likwidacji tego problemu, jakim jest rosnące bezrobocie i postępująca pauperyzacja wielu środowisk.
Ostatnio pan Palikot postawił tezę że "państwo powinno budować fabryki" by zlikwidować bezrobocie. Na to stwierdzenie zawrzało. Od lewa do prawa rozległy się słowa krytyki, podszytej kpiną i szyderstwem. Czy jednak nie ma on w tym pomyśle trochę racji, skoro w czasie kryzysu, to właśnie państwo ratowało przed bankructwem PRYWATNE BANKI wbrew nienaruszalnym wydawało by się zasadom wolnego rynku?
Czytelnicy tygodnika Temat przeczytali ten felieton już 14 czerwca.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie