
Zaczyna się niewinnie. Jakiś katarek. A psik! Jakiś kaszelek. Ech, ech. Coś tak po kościach człeka drze. Jakieś poty. Pewnikiem grypa. No, to lecim do apteki po Grpipexa, Ibuproma i te inne, zalecane przez gwiazdy telewizji, kupujemy garściami i łykamy. A po dwóch dniach z potężnym już katarem i kaszlem biegusiem do lekarza. Pół biedy, jak obłożeni zapisanymi lekarstwami lądujemy na kilka dni w łóżku. Bo w końcu zdrowiejemy. Gorzej jest, jak chcemy sobie i swojemu pracodawcy udowodnić, że jesteśmy wporzo i że grypa to może nam naskoczyć. Łazimy i psikamy, i kaszlemy. Łapkom usta se przysłaniając, bo przecież higieny przestrzegamy. No i tą łapkom inne łapki ściskamy. I tym sposobem rozsiewamy wirusy grypy. I czort jeden wie, czy siejem zwykłą grypę, ptasią, świńską, czy to najnowsze zmutowane AH1M1 – też paskudztwo zresztom.
Jedno jest pewne, że to przyszło ze wschodu. Zaczęło się na Ukrainie. Ludzi to tam kładło pokotem. A leków nie mieli. Nawet maseczków im zabrakło. Ratowali się jak mogli – cebulą zresztom. A że my i czułe, i dobre serca mamy, tośmy im pomoc słali. No, tyle, że nie wiadomo, czy doszło i czy pomogło. Bo od dwóch tygodni media w tym temacie – znaczy się Ukrainy – milczom. Na to wychodzi, że albo wymarli na tą AH1M1, albo wyzdrowieli. A w moim telewizorze to o tych szczepieniach to różnie gadajom. I jak tu mondrym być? A pani minister zdrowia to własną piersią, kształtną zresztom, przed tymi niesprawdzonymi szczepionkami się broniła. A że tak między wierszami tom coś o epidemii usłyszał, tom dłużej z decyzją nie zwlekał i postanowiłem, póki co zaszczepić się na tom zwykłom grypę.
W aptece pani magister ręce rozłożyła, bo jak się okazało, ludzie spanikowali i szczepionki wykupili. I ze środków przeciw grypie zostały ino maseczki. No, to wziąłem kilka sztuk dla siebie i dla mego szwagra Mietka, co cały dzień za ladom w swoim biznesie sterczy i narażony na wirusy od klientów jest. A że na drugi dzień Mikołajki były, to i prezent szwagrowi chciałem zrobić. Niedrogo mnie to wyszło, bo za sztukie 0,45 groszy. No i jak z apteki wyszedłem tom tą maseczkię, zieloną zresztom, na twarz założył i do Mietka podrałowałem. Po drodze zauważyłem, że oprócz mnie nikt na ulicy w maseczce nie paraduje. – Co je? Epidemia na włosku wisi, szczepionki wykupione! – z tym dylematem żem do sklepu Mietkowego wkroczył.
Klienci, co przy ladzie stali, łodsunęli się ode mnie jak od zadżumionego. Pospiesznie sprawunki załatwili i się ulotnili. A ja swój prezent mikołajkowy z życzeniami zdrowia żem szwagrowi wręczył. A Mietek mi te maseczki w Mojom twarz cisnął i ryknął: - Czyś ty, Zenek całkiem zgłupiał i chcesz mnie do ruiny doprowadzić? Przecie, jak ja se takom maseczkię na twarz założę, to pies z klawą nogą do mnie do sklepu nie przyjdzie, bo wszystkie pomyślą, że to ja mam w sobie to AH1M1. I nie wydurniaj się szwagier i ściągaj z gęby tom maskie, bo ludzi mi straszysz. A jak nie, to wypieprzaj mi ze sklepu.
Że o zdrowie dbam, to wypieprzyłem. Przed sklepem spotkałem panią Leokadię. I ona mnie powiedziała, co bym głupa nie rżnął i maskie zdjął. A jak zacząłem jej tłumaczyć, że to chroni przed wirusami grypy, to ona mnie powiedziała tak: - Panie Zenek, jakie wirusy? Pan puknij się w czoło! Ja panu powiem, jak przed grypą się chronić. W każdej kieszeni trzymaj pan kasztany, bo one pomagajom i na grypę, i na rwę kulszową, i na inne choroby.
O czym powiadamia Was Zenek.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie