
Nie milkną echa wydarzenia, do którego doszło w piątek wieczorem 3 października na Placu Wolności. Przypomnijmy: Strażnik miejski w brutalny sposób obył się z zatrzymanym 20-latkiem. Młody mężczyzna utrzymuje, że został pobity, skopany i zagazowany. Poszedł na skargę do prokuratury i policji.
- Wrzawa medialna wokół tej sprawy w znaczący sposób utrudniła nam śledztwo – ujawnia w rozmowie z „Tematem” prokurator Jerzy Sajchta, zastępca Prokuratora Rejonowego w Szczecinku.
Prokurator Sajchta zaznaczył również, że ujawnienie, upublicznienie dowodów z prowadzonego śledztwa przygotowawczego jest złamaniem prawa. – Za takie działanie możemy przedstawić zarzuty – podkreśla nasz rozmówca.
- Ogólnopolska afera medialna wokół wspomnianej interwencji nastąpiła w miniony weekend. Najazd dziennikarzy na Szczecinek był niespotykany. Wszyscy przy tym myśleli, że ich wizyta spowodowała, iż prokuratura wzięła się wreszcie do roboty i rozpoczęła wyjaśnianie okoliczności sprawy. Nie dam dziennikarzom satysfakcji, prokuratura zajmuje się „aferą placową” (nazwa pochodzi od redakcji) już od soboty 4 października.
Prokurator J. Sajchta powiedział nam, że tego dnia do siedziby prokuratury trafił 20-letni mężczyzna.
– Przyjął go dyżurujący prokurator. Obejrzał nagranie wideo, odsłuchał pliku dźwiękowego, zabezpieczył dyktafon, wezwał policję, a tego młodego człowieka odesłał do lekarza celem wykonania stosownych badań – mówi prokurator. – Wtedy też ruszyła cała procedura śledztwa. W poniedziałek 6 października weszliśmy do siedziby Straży Miejskiej i tam na miejscu zabezpieczyliśmy wszelkie dowody związane z podejmowaną interwencją, m.in. meldunki strażników, GPS, itp. Zabezpieczyliśmy też nagrania monitoringu z kamer Telewizji Gawex i Banku WBK. Obie instytucje mają siedzibę przy Placu Wolności. Wszystko szło, więc wcześniej zaplanowanym torem. Dodam też, że z odsłuchu dźwięku zarejestrowanego dyktafonem musi być sporządzony protokół. I to jest dopiero dowód w sprawie. Samo nagranie to tylko załącznik.
Prokurator podkreślił również, że wcześniejsze aniżeli zakładali prowadzący śledztwo, upublicznienie nagrań z interwencji utrudni postępowanie.
- My prowadziliśmy je krok po kroku. Strażnicy zamieszani w sprawę mieli zostać przesłuchani na końcu. Wcześniej przesłuchiwaliśmy m.in. świadków zdarzenia. Część z nich była nieobecna w Szczecinku. Teraz materiał dowodowy jest już znany podejrzanym. Powoduje to sytuację, gdzie śledczy nie mają już nad nimi przewagi.
Jak zaznaczył prokurator: - Doszliśmy do sytuacji, że pokrzywdzony upubliczniając dowody ze śledztwa sam utrudnił postepowanie, tym samym zaszkodził sobie. Siłą rzeczy ten fakt spowoduje przedłużenie procesu postępowania wyjaśniającego.
J. Sajchta podkreślił również, że: - W sytuacji, kiedy pokrzywdzony składa skargę do policji i prokuratury, przedstawia dowody, a później upublicznia je, to dopuszcza się przestępstwa. Nie twierdzę jednak, że przedstawimy mu zarzuty. (sw)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie