
Adam Pawlukiewicz z muzyką związany jest od dziecka. Choć nieobce są mu rytmy blues’a, jazz’u czy reggae, wybiera grę w czasie Eucharystii lub adoracji Najświętszego Sakramentu. Aby dzielić się z innymi tym, co potrafi, założył kanał na YouTube o nazwie „Niedzielny Gitarzysta”. Co to za kanał? I czy muzyka rzeczywiście pozwala odkrywać prawdziwy sens życia i wiary?
Może na początek, opowiedz proszę krótko kim jesteś i jak długo grasz. Jaką historię muzyczną masz za sobą?
A.P: - Moja przygoda z muzyką zaczęła się dosyć szybko, bo już w zerówce. Wtedy właśnie odbywały się przesłuchania dzieci pod kątem zdolności muzycznych. I o dziwo jedna z pań stwierdziła, że mam słuch. W domu nikt nie zajmował się muzyką. Może dziadek… Pamiętam, jak sam wystrugał wszystkim w rodzinie skrzypce. I nawet na nich grał, zwłaszcza podczas zakrapianych uroczystości rodzinnych. Zacząłem chodzić do Państwowej Szkoły Muzycznej w Szczecinku do klasy gitary klasycznej. Później skończyłem studia na Wydziale Kompozycji i Teorii Muzyki w Bydgoszczy. W międzyczasie grałem w lokalnych zespołach muzykę rozrywkową, blues’a, jazz, reggae. Paradoksalnie, kiedy zacząłem studia muzyczne, to przestałem grać na gitarze. Studia dały mi obszerną wiedzę na temat muzyki. Analiza dzieł wybitnych kompozytorów uzmysłowiła mi ich niesamowity talent, wybitność dzieł orkiestrowych, technik kompozytorskich, umiejętność pisania muzyki na składy kilkudziesięcio- bądź kilkuset osobowe. Wszystko to spowodowało, że poczułem się jak małe ziarnko piasku w obliczu wielkiego oceanu możliwości wielkich artystów...
Co było potem?
- Po skończonych studiach uczyłem przez rok w naszej szkole muzycznej, lecz później życie pokierowało moją pracę zawodową na inne tory.
Przyszedł taki moment w moim życiu muzycznym, że przestałem odczuwać przyjemność z grania. Zbyt duża ilość elektroniki, komercyjne podejście do sztuki, koncerty robione na szybko, żeby tylko zarobić jakiś pieniądz, bez większego zaangażowania duchowego – wszystko to spowodowało, że zacząłem zadawać sobie pytanie: "Po co to robię?".
W tym czasie moje życie zawodowe przynosiło pożądane owoce finansowe i zostawiłem instrument na około 10 lat. Jednak pasja została, jak mówi przysłowie: "Stara miłość nie rdzewieje". Oczywiście pogrywałem sobie sporadycznie z przyjaciółmi z młodości. Pamiętam taki moment, mniej więcej trzy lata temu. Wyszedłem sobie na spacer z psem, kiedy z oddali, ze "Ślusarni" dobiegły do mnie odgłosy muzyki. Okazało się, że to koledzy grali stare utwory „Dżemu”. Spacer z psem przedłużył mi się do 4 rano i posypały się opowieści o muzyce. Wszystko, czego nauczyłem się na studiach i doświadczyłem tam, popłynęło jasnym strumieniem myśli wypowiadanych bez tchu. W pewnym momencie powiedziałem koledze: „Wiesz, ale ja tego wszystkiego nie potrzebuję, mam takie poukładane życie rodzinne i w ogóle"… I uświadomiłem sobie, że sam siebie oszukuję. Rzeczywiście życie rodzinne mam bardzo udane, ale to, że nie potrzebuję tej muzyki, nie było już prawdą…
Odkryłeś swoje przeznaczenie, powołanie?
- Czułem, że w najgłębszych zakamarkach serca ciągle drga struna, która nie pozwala mi się już z tym rozstać.
Zastanawiałem się nieraz nad swoim powołaniem, nad tym do czego Bóg mnie stworzył i nawet sobie stworzyłem taką definicję: "Czym jest powołanie?". Najczęściej tym, co wiesz, że powinieneś zrobić, a tego nie robisz... Więc postanowiłem to zmienić i coś wreszcie zrobić. Powoli zacząłem wracać do muzyki i tzw. zbiegi okoliczności, w które nie wierzę, tak się układały, że zacząłem na nowo grać. Ale to było już zupełnie inne granie, inny instrument, inne techniki grania i inne inspiracje muzyczne. Zmienił się też cel, ponieważ odpowiedziałem sobie, po co to robię.
Po co?
- Zdefiniowałem sobie swoje muzyczne credo, którego fragment brzmi tak: Celem tego, co robię, jest życie wieczne! Wszystko to ma mnie prowadzić do Jezusa, inne cele nie mają żadnego sensu. Ma to mnie nauczyć uporządkowania myśli i uczuć, skupienia wewnętrznego, odnalezienia harmonii duszy i ciała poprzez dążenie do doskonałości i wykonywanie sumienne obowiązków. Poprzez proces twórczy, natchniony Duchem Bożym pomnażam dobro na ziemi, które dla innych ma być źródłem wytchnienia i radości. Ma się to przejawiać w pięknej harmonii, ładnym brzmieniu, dbałości o detale, dobrej kompozycji i formie.
Jak to się stało, że zacząłeś grać w kościele? Ktoś Cię do tego zachęcił, zaprosił? No i skąd pomysł na kanał na YouTube oraz fanpage na Facebooku?
- Na początku, po tak długiej przerwie zacząłem grać z młodzieżą. To był kościół Ducha Świętego w Szczecinku. Nawet już nie pamiętam, jak to się stało. Z muzyką kościelną byłem zawsze związany, ponieważ w poprzednich epokach sztuka była ściśle powiązana z religią chrześcijańską, więc podczas edukacji muzycznej cały czas się przewija tego typu twórczość. Wszyscy wybitni kompozytorzy pisali msze, oratoria, pasje, itp. Jest tam wielkie bogactwo przepięknych tekstów, symboli, mnogość pięknych melodii, wyjątkowych harmonii. Po pojawieniu się kolejnych dzieci w mojej rodzinie, zaczęło ubywać mi czasu na wszelką aktywność poza domem. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jedyną chwilą, w której brałem gitarę do ręki, był krótki czas po niedzielnych Mszach świętych, kiedy z dziećmi wracaliśmy do domu. Zasłyszane utwory podczas Eucharystii przynosiłem w "uszach" do domu i wtedy brałem instrument starając się odtwarzać je ze słuchu. Uświadomiłem sobie pewnej niedzieli, że
ja jestem taki NIEDZIELNY GITARZYSTA, tak jak niedzielny kierowca, który spod koca wyciąga swoje auto na niedzielną przejażdżkę.
Przez lata takiego pogrywania sobie w niedzielę zaaranżowałem wiele utworów i pomyślałem, że warto się tym podzielić. I tak powstał pomysł na cykl NIEDZIELNY GITARZYSTA, który prezentuję na kanale YouTube oraz na moim fanpage'u na Facebooku.
No właśnie, co konkretnie prezentujesz, co można znaleźć na Twoim kanale? Co chcesz przekazać swoim odbiorcom?
- Kana NIEDZIELNY GITARZYSTA przedstawia muzykę chrześcijańską w opracowaniu na gitarę akustyczną. Od strony muzycznej polega to na opracowaniu znanych melodii religijnych przy użyciu bogatej harmonii, osadzonej w technice gitarowej zwanej fingerstyle. Od strony duchowej daje mi to wewnętrzną radość z szerzenia Ewangelii i przyczyniania się do większej chwały Bożej. Święty Paweł kiedyś powiedział, że "wiara bierze się ze słuchania"– miał oczywiście na myśli Słowo Boże, ale przeszła mnie taka refleksja, że słuchając utworów zaczerpniętych ze skarbca muzyki chrześcijańskiej, można poruszyć ludzkie serce. W ogóle uważam, że wszelka aktywność człowieka jest emanacją jego wnętrza. Na studiach muzycznych szczególnie było to widoczne. Temperament i osobowość studentów były szczególnie widoczne w tym, jak wykonywali swoją muzykę. To, czym karmimy swojego ducha, przebija się w tym, co robimy i jak. Miałem taki moment, kiedy podczas adoracji Najświętszego Sakramentu grałem całkowicie skupiony na Hostii w Przenajświętszym Sakramencie. I kiedy podniosłem głowę i spojrzałem na ludzi, zobaczyłem ich głębokie wzruszenie. Opinie, które później do mnie docierały, potwierdziły, że muzyka, którą gram, bardzo pomaga im w modlitwie i adoracji. To dało mi dużo do myślenia. Grając ze scholą w kościele, szukałem często ciekawych utworów w Internecie i zauważyłem, że jest bardzo mało dobrych opracowań gitarowych muzyki kościelnej. Dlatego w większości sam zacząłem tworzyć swoje aranżacje.
Jak na Twój kanał zareagowali najbliżsi, znajomi? Dzisiaj przyznać się do tego, że ma się coś wspólnego z Kościołem, to nie lada wyzwanie, a to, co robisz, jest poważnym świadectwem wiary.
- Sam pomysł został przyjęty bardzo życzliwie. Myślę, że na początku jest pewne zainteresowanie na zasadzie, że ktoś robi coś nowego i trzeba zobaczyć, "co on tam wymyślił". Dla moich bliskich znajomych raczej nie było to zaskoczenie, ponieważ często służymy w tej samej sprawie, tylko każdy na swojej płaszczyźnie. A co z tymi dalszymi znajomymi? Myślę, że też nie było zaskoczenia, ponieważ od lat żyję w przyjaźni z Panem Bogiem i raczej wiedzą o tym. Może tylko, że nie prezentowałem tego wcześniej tak publicznie. Ale mam takie wewnętrzne przekonanie, że zwłaszcza teraz jest silna potrzeba stanowczego określenia swoich wartości. Przykre jest to, że obecnie ludzie w ogóle nie krępują się, by publikować często żenujące treści. Z kolei zdecydowane opowiedzenie się po stronie dobra już powoduje pewien wstyd. Dlatego tym bardziej uważam, że takie treści mogą pomóc, w szczególnie ludziom młodym, którzy potrzebują pewnego wsparcia.
Obecnie obchodom Bożego Narodzenia towarzyszy mnóstwo różnych „świątecznych piosenek”. A co z kolędami? Czy Twoim zdaniem warto je dziś śpiewać? Faktycznie pomagają nam odkrywać głębię Bożego Narodzenia, czy to już tylko “pusty” zwyczaj?
Jest to pytanie o wartość, ale niesie też w sobie oczekiwanie pewnego wynagrodzenia. Czy warto – czyli co mi to da, co za to otrzymam? Ja śpiewanie kolęd widzę nieco inaczej. Śpiewanie kolęd jest to wyraz naszej miłości i wdzięczności z Narodzenia Pana Jezusa. Tu nie ma przykazu i przymusu. Człowiek, który głęboko i wewnętrznie przeżywa adwent, okres oczekiwania i z radością przyjmuje prawdę o Bożym Narodzeniu, z potrzeby serca zaczyna wyśpiewywać pieśni wdzięczności, jakimi są kolędy. To tak jak z miłością, czy warto mówić „Kocham”?
Czego będziesz życzył najbliższym, przyjaciołom w czasie tegorocznych Świąt?
Niestety ze względu na sytuację, jaka teraz panuje na świecie, w wielu domach nie siądziemy do wspólnego, wigilijnego stołu. Niektórzy nie zasiądą przy nim już w ogóle. W naszej rodzinie również mamy takie przykre doświadczenia… Dlatego życzę szczególnie tym, którzy stracili bliskich w tym roku, ukojenia bólu i odnalezienia nadziei w tym trudnym czasie.
Rozmawiała Magdalena Szkudlarek-Szarkowska
Foto: Facebook
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Piękna motywacja i jednocześnie Świadectwo wiary.Potrzeba takich świadectw więcej a nasz świat będzie lepszy.
Gratuluje Adam coś wspaniałego.
Miło posłuchać ,dobra robota ????