
artykuł ukazał się w 510 numerze Tematu
Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Szczecinku to pierwsza szkoła na Pomorzu Zachodnim, którą trzeba zamknąć z powodu upadku stoczni - tak to przyjamniej wynika z oficjalnych zapewnień
Zarząd Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Słupsku wydał decyzję, iż funkcjonująca przy szczecineckim ośrodku, mieszczącym się w budynku przy ul. Bohaterów Warszawy 38, Zasadnicza Szkoła Zawodowa w dniu 31 sierpnia ma zostać zamknięta. Los Warsztatu Szkoleniowo-Produkcyjnego, współpracującego ze szkołą, jeszcze nie jest przesądzony. Podobnie - budynku dzierżawionego od wielu lat przez szkołę. Po likwidacji „zawodówki” miałby on trafić z powrotem do miasta lub, w przypadku dalszego funkcjonowania warsztatów, miałby prawdopodobnie pełnić funkcję bazy dla płatnych kursów zawodowych realizowanych przez ośrodek.
O tym, że ze szkołą zawodową nie dzieje się najlepiej, wiedziano już od dawna. Dyrekcja szczecineckiego oddziału nawiązała współpracę z komendą Ochotniczego Hufca Pracy, dzięki której szkoła na chwilę odżyła. Pojawiło się w niej więcej uczniów; często była to swego rodzaju alternatywa dla tych, którzy przed uzyskaniem odpowiednich kwalifikacji zostali przez pełen niedoskonałości system oświatowy usunięci z innych placówek. Tak było do teraz. 25 lutego prezes zarządu ZDZ w Słupsku, Tadeusz Micuński oficjalnie poinformował rodziców, że decyzja dotycząca likwidacji szkoły jest ostateczna i nieodwołalna.
Dlaczego zdecydowano się na tak radykalny krok, nie czekając aż przeszło 30 uczniów, w tym ci, którzy rozpoczęli naukę w rzeczonej szkole zaledwie kilka miesięcy temu, zdobędą kwalifikacje zawodowe? Zdaniem prezesa zarządu, winien całej sytuacji jest przede wszystkim kryzys przemysłu stoczniowego generujący nierentowność zawodu ślusarz, którego to uczy szczecinecka „zawodówka”. Poza tym, utrzymanie szkoły w Szczecinku miałoby przynosić ogromne straty. Prezes przekonywał także, że zrobił wszystko żeby ratować szkołę, jednak rzeczywistość pokazała, że jest to po prostu niemożliwe.
- Sprawa dotyczyła głównie zwiększenia produkcji warsztatu – starał się udowodnić, jednak bez konkretów, Tadeusz Micuński. - Próbowaliśmy znaleźć nową produkcję dla tego ośrodka. Niestety, wiele naszych działań spaliło na panewce. Warsztat jest przygotowany do produkcji prostych wyrobów. Na dzień dzisiejszy zapotrzebowanie rynku na tego typu wyroby jest znikome. Od ponad roku mówiło się o pewnych problemach finansowych. Wydawało mi się, że rozwiązanie wszystkich problemów jest możliwe, no ale niestety... Dotacje? Nie znam dotacji, które mogłyby dofinansować naszą działalność. Oczywiście, szukałem dotacji. Ile kosztuje zakład utrzymanie jednego
ucznia w tej szkole? To są sprawy gospodarcze i nie chciałbym podawać ich do wiadomości.
Rodzicom, ale przede wszystkim uczniom, trudno uwierzyć w usprawiedliwienia przedstawiciela zarządu. Nikt nie potrafi zrozumieć, dlaczego wiedząc o poważnych problemach finansowych, zdecydowano się przeprowadzić nowy nabór, w wyniku którego do szkoły zawodowej we wrześniu ubiegłego roku przyjęto ponad dwudziestu uczniów. – Dlaczego nikt o naszych dzieciach wcześniej nie pomyślał? – pytali podczas spotkania z zarządem rozczarowani i rozżaleni rodzice. – Nie godzimy się na zamknięcie tej szkoły! Będziemy walczyć o jej utrzymanie. Nie chcemy innej!
Rodzice uczniów uczęszczających do likwidowanej „zawodówki”
postanowili napisać protest, który następnie został przez nich przesłany do Kuratorium Oświaty w Szczecinie. – W tej sprawie praktycznie nic nie możemy zrobić – dowiadujemy się od rzeczniczki szczecińskiego kuratorium, Iwony Rydzkowskiej. - To organ, który wydał pozwolenie na prowadzenie działalności oświatowej przez ZDZ w Słupsku na terenie waszego miasta, powinien wydać stosowną opinię i przede wszystkim wobec zaistniałej sytuacji zapewnić uczniom możliwość kontynuowania nauki.
Podczas wspomnianego spotkania starostwo zaproponowało rodzicom, by ich synowie mogli dokończyć naukę albo w Zespole Szkół nr 5, albo w Zespole Szkół nr 2, a praktyki mogli kontynuować w jednej ze szczecineckich firm drzewnych. Problem jednak w tym, że w ZS nr 5 nie przyucza się do zawodu ślusarz, natomiast w ZS nr 2 koszt uzyskania tego typu kwalifikacji sięga sumy 500 złotych i wiąże się z wyjazdem do Szczecina. Jeśli zaś chodzi o praktyki, jest niemal pewne, że we wspomnianym zakładzie nie dla wszystkich uczniów wystarczy miejsca. Co na to rodzice? – Mój syn już chodził do jednej szkoły w Szczecinku i tam wyśmiewano się z niego. W tej szkole jest inaczej. Syn z przyjemnością przychodzi na lekcje. Kto mi zapewni, że znów nie będą się z niego śmiać? – pytała jedna z mam. – Kto nam pomoże zapłacić za kursy? – pytali inni. – Przecież jak ktoś ma dwójkę dzieci, to nie znajdzie ot, tak tysiąca złotych. Gdzie będą pracować? Kto przypilnuje naszych synów? Teraz, gdy dziecko opuści choćby godzinę, od razu ktoś ze szkoły dzwoni. W innych szkołach to się nigdy nie zdarzało…
Dyrektor wspomnianej szkoły zawodowej, Aleksander Czyż również nie przestaje walczyć o przyszłość swoich uczniów. W porozumieniu ze współpracującą z ośrodkiem od wielu lat komendą Ochotniczego Hufca Pracy stara się wcielić w życie pewien pomysł, który, jak zapewnia, byłby najlepszym rozwiązaniem dla uczęszczającej do likwidowanej szkoły młodzieży.
Ponieważ rozmowy wciąż trwają, jak dotąd nikt nie traci nadziei. – Ktoś musi zrozumieć, że mamy do czynienia z wartościową, ale specyficzną młodzieżą - dodaje komendant hufca, Kazimierz Bernaś. - Nie można tych chłopców po prostu jedną decyzją wyrzucić na ulicę. A tak się stanie, jeśli ta szkoła nie przetrwa. (sz)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie