
Pan Urbanek zaczyna coraz bardziej fantazjować. Jego wyobraźnia tworzy jakiś nierzeczywisty obraz czasów socjalizmu. Im dalej od tamtych czasów, przedstawia nam sielankowy obraz prostackich, prymitywnych i w tym wypadku obraźliwych dla kobiet czasów.
Niestety ustanowiony urzędowo przez PRL 8 marca polegał na przymusowym spędzie kobiet na jakiejś większej sali, wręczeniu im maszynowo symbolicznych już goździków (tradycyjnie łodygą w górę, bardzo często z już połamanymi główkami) i wręczeniu symbolicznych pończoch w szarych, obskurnych kartonach. Często kobiety musiały w szeregu podchodzić do dyrektora lub jego przedstawiciela, żeby zostać zaszczyconą prezentem. Czasami też właśnie taki młody aktywista szedł z kartonem „prezentów” wzdłuż szeregu kobiet, „obdarowując” je hurtowo. Po godzinie wszystkie „jubilatki” były już przy swoich stanowiskach pracy, a Panowie tradycyjnie zaczynali świętować Dzień Kobiet. Tak świętowali, że zazwyczaj o godzinie piętnastej większość Panów była nawalona jak messerschmity i lotem koszącym wracała do domów. Czasami zdarzało się, że nie dawali rady, co było widać na skwerkach i klatkach schodowych, gdzie Panowie najbardziej „szanujący” kobiety, zasłużenie odpoczywali przed powrotem do domu. Ci, którzy nie zdążyli się naświętować w pracy, ruszali do „szacownych”, bogato opisanych przez Pana Urbanka lokali gastronomicznych PSS „SPOŁEM”. W tych to lokalach, w oparach dymu i odoru alkoholu , przy obowiązkowej zakąsce - galaretce - drugi lub trzeci raz „odświeżanej” (polegało to na tym, że niezjedzone galaretki wrzucało się z powrotem do gara, gotowało się i jeszcze raz rozlewało do salaterek w myśl: „Pijany wszystko zeżre”) albo przy jakimś innym „rarytasie” z obowiązkowym włosem kucharki (specjalność zakładu) Panowie świętowali dalej. To była opcja de Lux zazwyczaj w „Pomorskiej”, „Gryfie”, „Jubilatce” lub „Kolorowej”- to było dla „elity”. W opcji robotniczej świętowanie odbywało się po kostki w moczu wylewającym się z ubikacji, smrodzie chrzczonego wodą piwa, przy suszonych rybach na ruskiej gazecie, bo tam często zjawiał się jakiś sołdat zaprzyjaźnionej Armii Radzieckiej (to ta, która „pożyczyła sobie pobliskie miasteczko”). Tak bywało w tak zwanych ”Świerkach”, „Na Schodkach”, w „Sputniku” czy w „Akwarium”. Po urzędowym „święcie kobiet”, Ich rola sprowadzała się do biegania i zbierania swoich Panów lub cierpliwym czekaniu w domu na swój skarb, żeby go cicho (tak, żeby dzieci nie słyszały i nie widziały) ułożyć do snu. Tak przecież zasłużonego.
Cieszę się, że Święto Kobiet nie jest już „wskaźnikiem niezwyciężonej potęgi ruchu wyzwoleńczego klasy robotniczej” jak pisał – brrrrr…- towarzysz Bolesław Bierut.
Kochane Panie, przepraszam Was za te koszmarne wspomnienia i życzę wszystkiego najlepszego – wiązanek trzymanych kwiatem do góry i życzeń składanych przez swoich mężczyzn w domu przy świecach i lampce wina.
Bronisław Krzyżyński
foto: stock.xchng
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A co to za przyjemnośc dostać służbowego wg przydziału na listę kwiatka. Byłoby miło gdyby mój mężczyzna wręczył mi malutki flakonik dobrych perfum,ładną bieliznę. Gdybym nie musiała stać w kolejce za mięsem,kawą, cukrem, i soczkami dla dzieci. Gdyby nie było sklepów dla wojskowych,policjantów i ich żon. Ze smutkiem wspominam "zmęczone" niektóre panie na ławkach przystanków autobusowych.
Szanowny Panie ja krzyczę jakie to jest złe, ale jakie to BYŁO ZŁE - grubiańskie, obrażliwe i prymitywne. Przykro mi że nie zrozumiał Pan sensu mojego artykułu. Specjalnie dla Pana - chodziło mi o dosadne przedstawienie w jaki sposób w tamtych czasach okazywano "szacunek" kobietom.Generalnie nie pisałem o święcie , a o sposobie świętowania go w PRLu. Poza tym święto to zostało ustanowione w PRL jednak przez PZPR, a nie przez USA. A jeżeli chodzi o mój szacunek do kobiet to jest on bardzo duży. Wyraziłem go w ostatnim zdaniu mojej wypowiedzi.
Droga Madziu może Twoja mama nie mówi Ci prawdy bo jesteś jeszcze za malutka. A tak na serio. 1. Nie każda kobieta lubi się dzielić smutnymi przeżyciami. 2. Są kobiety które lubią jak się je tak traktuje. 3. Są Towarzysze którzy wtedy nie szanowali kobiet, a teraz ich pamięci. Pamiętaj Madziu demagogia to silna broń.
Ha,ha,ha.Mnie to święto kojarzy się z z wielkim chlaniem.Alkochol był trudny do zdobycia,więc go "pędzono" i przynoszono na uroczystość. Po imprezach widać było w stanie nieważkośći nie tylko panów. Bohaterki święta też nie pościły.Taka to była kultura ówczesnego święta.Może niektórym jest co wspominać.
Całkowicie zgadzam się z komentarzem Pani Danusi , gdyż moja mama pamięta te czasy i wcale tak nie było. Panowie ustawiali się w kolejkę do kobiet z małym podarunkiem bądź kwiatkiem. A w tym artykule przedstawiono stek bzdur.Jak rozmawiam z osobami z tamtych lat sympatycznie wspominają Międzynarodowy Dzień Kobiet.
Moja serdeczna przyjaciółka Kazia "a pamiętasz karteczki z na kwiatku z nazwiskiem i imieniem obdarowanej oraz podpis na liście?.Przypominam,tak było.Może jeszcze coś sobie przypomnę,może coś jednak miłego?
Chciałabym,lecz nie mam sympatycznych wspomnień z przeszłości tego święta. Uroczystości,były związane z miejscem pracy.Wręczanie gożdzików,pózniej frezji na baczność przez przw.Rady Zakł. lub Dyr.Poczęstunek:ciężko zdobyta kawa,pączki,lampka wina. Panowie po kątach degustowali "nalewki" Pózniej zbieranie po drodze dzieci,szybki obiad i w drzwiach ...spóżniony, bardzo zmęczony mąż.Gożdzik rzucony w złości do wiadra i ciche dni.Są gusta i guściki.
Może święto kobiet kojarzy się z zamieszkłymi czasami PRL-u ale to nie zwalnia w żaden sposób, że jeśli chce się pisać artykuł o takim czymś to dobrze jest sięgnąć do historii i doczytać że święto zostało ustanowione dla uczczenia kobiet walczących o równouprawnienie 8 marca 1908 roku w Nowym Jorku (może nie jestem orłem z geografii ale coś mi się nie wydaje aby to było w Carskiej Rosji czy w ZSRR). A jeżeli kobietą się podoba to święto i ten "goździk" to nam mężczyzna zostaje to tylko uszanować a nie chodzić i krzyczeć jakie to jest złe.
Podziwiam pamięć autora. Reczywiście tak było. U nas w "A-22" , a potem w POLAM-ie brylowali sekretarze, kierownicy wydziałów. Czasem załapał się na imprezkę jakiś towarzysz, widywałam także wspomnianego tow. pisarza, oj, było wesoło. Większość pań jednak wracała szcęśliwa do domu i ... miała obie nogi razem! Siermiężność odeszła, wspomnienia zostały.
Szanowna Pani proszę wierzyć, że to co opisałem, nie działo się z mojej winy i nie są to moje przeżycia. Dzięki Bogu i wielu odważnym ludziom od lat dziewięćdziesiątych jest to już tylko koszmarnym wspomnieniem. Widzę że, chciała Pani zachować poziom - niestety nie wyszło. Przykro mi, że potrafi Pani szanować tylko swoje koleżanki.
za bardzo szanuje moje koleżanki i siebie,żebym mogła wdawać się w dyskusje z osobą,która ma tak brzydkie wspomienia o święcie kobiet.Myślę,że opisując swoje przeżycia -zasłużył pan sobie na to,by tarzać się w rynsztoku.