
W sytuacji, kiedy przydarzy nam się wypadek, swoje kroki najczęściej od razu kierujemy do naszego lekarza rodzinnego, a w poważniejszych przypadkach wzywamy karetkę lub sami docieramy do szpitalnego oddziału ratunkowego. Wydawać by się mogło, że odwiedzając szpital, uda nam się uzyskać odpowiednią medyczną pomoc. Niestety okazuje się, że nie zawsze jest to takie proste. Przekonali się o tym kilka dni temu rodzice kilkunastomiesięcznego Jacka. Chłopiec po upadku z betonowych schodów był odsyłany z kwitkiem z kilku szpitali, a pomoc uzyskał dopiero… w Gdańsku!
- W sobotę byliśmy z naszym 17-miesięcznym synkiem na placu zabaw. W pewnym momencie dziecko spadło z pobliskich betonowych schodów, połamało sobie ząbek w trzech miejscach, było całe zakrwawione. Od razu pojechaliśmy na pogotowie. Kiedy przyjechaliśmy do szczecineckiego szpitala opowiedzieliśmy całą sytuację pani pielęgniarce i poprosiliśmy o pomoc i konsultację z jakimś lekarzem, żeby upewnić się, czy syn nie doznał jakichś innych, wewnętrznych obrażeń. Wtedy dowiedzieliśmy się, że musimy jechać do Koszalina, ponieważ w Szczecinku nie ma żadnego chirurga dziecięcego, który mógłby zając się naszym przypadkiem – opowiada pani Paulina Bańkiewicz, mama chłopca. - Jazda do Koszalina nie była dla nas problemem, ponieważ mamy samochód i środki, ale najpierw chciałam, żeby ktokolwiek synka obejrzał i sprawdził, czy nic poważniejszego mu się nie stało, czy nie ma żadnego uszkodzenia głowy i czy rzeczywiście możemy zabrać go w godzinną trasę. Niestety, nikt się nawet nie zainteresował stanem naszego dziecka, nie sprawdził mu źrenic czy czegokolwiek. Kazano nam jechać do Koszalina i tyle.
Jak relacjonuje mama Jacka, podczas podróży postanowiła ona skontaktować się z oddziałem chirurgii dziecięcej w Koszalinie, aby upewnić się, że tam uzyska pomoc. Podczas rozmowy z jedną z pielęgniarek okazało się, że tam również zostaną odprawieni z kwitkiem. - Pielęgniarka powiedziała, że oni nas nie przyjmą i cofną nas z powrotem do Szczecinka i nie mamy w ogóle po co do nich jechać. Twierdziła, że oni też nie mają żadnych lekarzy, bo... jest weekend i nikogo specjalnie nam nie sprowadzą! W ostateczności będą kazali nam czekać do poniedziałku, ale na oddział nas nie przyjmą – relacjonuje pani Paulina.
- Znalazłam oddział ratunkowy w Słupsku, więc z Koszalina zawróciliśmy na Słupsk, ale tam powiedziano nam dokładnie to samo! Zaproponowali nam jedynie leki uśmierzające ból i również kazali czekać do poniedziałku. W międzyczasie znajomi znaleźli nam prywatną klinikę dentystyczną w Słupsku. Pani doktor po obejrzeniu zęba stwierdziła, że jest on w krytycznym stanie i ona się tego nie podejmie, a jedynie dała nam receptę na antybiotyk. Wtedy byłam już tak zdesperowana, że chciałam dzwonić na policję i poinformować, że wszędzie odmawiają pomocy 17 miesięcznemu dziecku po wypadku! Jeździliśmy po całej Polsce szukając pomocy, a ja nawet nie wiedziałam, czy coś się z synkiem dzieje i czy w ogóle możemy się z nim poruszać samochodem, czy zaraz nam nie zemdleje, czy nie ma żadnego uszkodzenia główki... Przecież nikt naszego synka nawet nie obejrzał, a jedynie każdy nas odsyłał i nawet nie wiedzieliśmy, gdzie możemy taką pomoc uzyskać. Ten ząb przecież nie był taki pilny…
W Słupsku rodziców chłopca skierowano do szpitala… w Gdańsku, gdzie dotarli dopiero po północy. Jak relacjonuje mama chłopca, tam chirurg szczękowy po obejrzeniu małego Jacka zdziwił się, że dziecko przyjechało aż ze Szczecinka i stwierdził, że tego zęba mógł usunąć… każdy dentysta pod znieczuleniem miejscowym przy użyciu zwykłych szczypiec. Dalej jednak nie wiadomo, czy chłopiec nie ma żadnych wewnętrznych obrażeń, ponieważ nikt nie zadał sobie trudu, aby go zbadać
– Nasz lekarz rodzinny polecił nam udanie się ponownie do szpitala w Szczecinku. Nie wiem jednak, czy przyniesie to jakiś skutek, skoro byliśmy tam dosłownie 5 minut po wypadku, kiedy syn był jeszcze cały zakrwawiony, przy rozmowie była pielęgniarka i dwóch ratowników, a nikt nawet na synka nie spojrzał – kontynuuje pani Paulina.
Czy rzeczywiście w nagłych przypadkach mieszkańcy, rodzice szukający pomocy medycznej dla swoich dzieci, odwiedzając szczecinecki szpital muszą liczyć się z tym, że zostaną „oddelegowani” aż do Koszalina? Okazuje się, że tak.
- Jest to małe dziecko, a my niestety nie mamy chirurga dziecięcego. Takimi przypadkami zajmuje się właśnie chirurgia dziecięca, dlatego rodzice zostali odesłani do Koszalina. A że w Koszalinie tak zostali potraktowani, nie mogę nic na to powiedzieć. My nie mamy w naszym szpitalu chirurga dziecięcego, ponieważ nie mamy w ogóle zakontraktowanej chirurgii dziecięcej – dlatego też nasi chirurdzy nie mogą udzielać pomocy dzieciom. Takie postępowanie jasno reguluje Narodowy Fundusz Zdrowia, że do 18 roku życia dziećmi i młodzieżą zajmują się jedynie chirurdzy dziecięcy – wyjaśnia Krzysztof Małkowski, dyrektor ds. medycznych szczecineckiego szpitala. - My nie możemy wręcz udzielać takiej pomocy i w takiej sytuacji dziecko zostało prawidłowo skierowane do najbliższego szpitala posiadającego oddział chirurgii dziecięcej. Oczywiście przyjrzę się bliżej tej sprawie, sprawdzę, dlaczego nikt nawet nie obejrzał dziecka i wyjaśnię tę sytuację
- Gdyby ktoś podczas wizyty w szpitalu w Szczecinku nas uspokoił, może wcale nie musielibyśmy jechać te 500 km przez pół Polski tylko po to, żeby ktoś synowi wyrwał zęba. Chciałabym po prostu, żeby osoby, które mają nam pomagać, zastanowiły się nad tym, co mówią, co robią i w jaki sposób postępują. Aby podeszli do pacjenta jak do człowieka, zamiast odsyłać każdego „z automatu” do Koszalina. Po co jest ten szpital? Pomogą tu osobom dorosłym, a co z dziećmi? – pyta pani Paulina.
Niestety w nagłych przypadkach rodzice szukający pomocy chirurgicznej dla swoich dzieci póki co w dalszym ciągu będą odsyłani do szpitala w Koszalinie. Powodem jest brak lekarza – chirurga dziecięcego w miejskim szpitalu oraz odpowiedniego kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jak się dowiedzieliśmy chirurg dziecięcy najpewniej w przyszłości pojawi się w Szczecinku, jednak na to musimy jeszcze trochę poczekać. (mg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
PANI PAULINO! POWINNA PANI ZGŁOSIĆ SPRAWĘ DO PROKURATORA, PODAĆ DO WIADOMOŚCI TVN,NAGŁOŚNIĆ SPRAWĘ TAK, BY W KOŃCU BURMISTRZ Z ZAWODU LEKARZ ZAJĄŁ SIĘ SŁUŻBĄ ZDROWIA W SZCZECINKU TAK ,BY MOŻNA BYŁO OTRZYMAĆ KAŻDĄ POMOC, A NIE TYLKO CHWALIĆ SIĘ, ŻE ROZBUDOWUJĄ SZPITAL, BUDUJĄ LOTNISKO NA DACHU ITP. I CO Z TEGO, JAK TO WSZYSTKO NA PAPIERZE, A NIE SŁUŻY MIESZKAŃCOM W UDZIELANIU POMOCY. HAŃBA I WSTYD POWINNO BYĆ WŁADZOM SZCZECINKA I POWIATU. PO CO W TAKIM RAZIE JEST SZPITAL? KTO KOMU MA SŁUŻYĆ ? SZPITAL I JEGO PRACOWNICY MIESZKAŃCOM, CZY MIESZKAŃCY SZPITALOWI? JEDNO WIELKIE BAGNO I TYLE.
Ja bym nie wyszła dopóki by pediatra nie obejrzał dziecka, no i przede wszystkim wszystko proszę na piśmie z pieczątką, że dziecka nie obejrzana, że nie udzielą pomocy to naprawdę działa - głupie słowa - proszę mi dać na piśmie. Zresztą już się przekonałam że najlepiej to dzwonić po karetkę, przynajmniej od razy ktoś się tobą zajmie a nie każą ci czekać że ktoś raczy się pofatygować.
Po co nam taki szpital w którym nie ma lekarzy,pognić całe towarzystwo i będą oszczędności.Tylko współczuć rodzicom.Ciekawe czy ktoś poniesie konsekwencje.
Ktoś pisze, że w takiej sytuacji jest szpital na Unii. Człowieczku. Podejmij próbę i zarejestruj się tam do pilnego, nieplanowego zabiegu... System zdrowotny powinien być celem nr 1 w tej i w przyszłej Polsce. Nie Pendolino lub F-16, ani nie koncert Madonny. Moim zdaniem.
jak na razie wychodzi to na pokazówe że mamy szpital typu "ekspozycja stała nie dotykać" i tak na marginesie odległości ze Szczecinka do miast poniżej: 187 km Szczecin 174 km Poznań 181 km Gdański
Zgadzam się z wqazs..w szpitalu Św.Wojciecha w Szczecinie napewno chirurdzy by pomogli a jeżeli nie to jest jeszcze chirurgia dziecięca i onkologia w szpitalu na Unii Lubelskiej..
takich sytuacji jest pełno a i tak nikt nic z tym nie robi. dziecko złamie ręke czy stanie się cokolwiek innego to w szczecinku nie pomogą a co z rodzicami którzy nie mają jak się dostać do koszalina
Ręce mi opadają,i zastanawiam się co dalej z tym robić,SKARGA do NFZ ?ale czy to coś da? moje dziecko obejrzy pediatra ok,a gdzie badania które powinny być wykonane po takim upadku??czy ja mam się zastanawiać nad tym czy wszystko jest w porządku?My zajęliśmy się zębem tym co było widać,a w szpitalu powinni sprawdzić czy ja mogę dalej jechać,,,moje dziecko nie płakało i jak sie teraz okazuje mogło być we wstrząsie.A co z ludzmi którzy nie mają przy sobie pieniędzy środka transportu by udać się do innej placówki??może gdybym nie słuchała szpitala i udała się do dentysty udało by się uratować ząbek a tak konsekwencje niekompetencji ponosić będe jeszcze długo długo...
Jestem zbulwersowana opisem całego wydarzenia.Gdyby dziecko doznało innych obrażeń,nie wiem czy by dotarło gdziekolwiek?To jakaś paranoja... Uważam,że rodzice dziecka powinni złożyć skargę na bezduszność lekarzy.Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.Ale leżałam w tym szpitalu niedawno i o zgrozo nigdy więcej!! Jednym słowem trzeba być zdrowym,żeby być chorym by przetrwać takie patowe sytuacje...
a poniżej stado konowałów leczących modlitwą
a on ci mówi... spadaj. Szukaj sobie pomocy, bo ja ci nie pomogę. A JAKBY W GDAŃSKU TEŻ TEGO DZIECKA NIE PRZYJĘTO. PRZECIEŻ TEŻ MOGLI ODMÓWIĆ!!! To jest sprawa do prokuratora!!!
Odział pogotowia ratunkowego w Szczecinku to dopiero porażka. Za każdym razem kiedy musiałam korzystać z SOR-u to było to czekanie po 6-7 godzin zanim ktoś się zainteresował. Pielęgniarki to się tam tak poruszają jak w matrixie , wszystko w zwolnionym tempie... a przecież wiadomo ,że nikt tam nie idzie w błahych sprawach.Nie wyobrażam sobie gdyby nastąpił wypadek i z 10 osób było w potrzebie...to połowa od razu trafia do kostnicy chyba....
siekierę w samochodzie i troszkę motywować lekarzy do tego, co mają obowiązek robić. Siekierka bardzo pomaga, można coś uciąć. Ewentualnie dobra wiertarka akumulatorowa, perspektywa borowania przekona wielu niezdecydowanych do niesienia pomocy...
Dlaczego zamiast jechać do Koszałkowa, gdzie wiadomo, że nikt nic nie zrobi rodzice nie pojechali od razu do Szczecina. W szpitalu na Wojciech od razu uzyskali by pomoc. A to tylko 180 km (2,5 godziny. Jakoś tak się utarło, że ze Szczecinka zawsze jest "bliżej" do Gdańska, czy Poznania a nikt nie jedzie do Szczecina. Jasne że jak się ratuje dziecko, to nikt nie myśli racjonalnie, ale powinniśmy mieć wyrobiony odruch, że mamy "swoje" wojewódzkie szpitale kliniczne. A szpital w Szczecinku - no cóż - dobre samopoczucie lekarzy i po 20 tys. co miesiąc pensji to jest podstawa.
Znam ten ból bezsilności rodzica mialam podobną sytuację z moją córką która jako 8 miesięczne niemowlę uderzyła się tak ze naruszyła poważnie ząbek,krew jej się lała z buzi a nikt nie był w stanie nam pomóc-trafiliśmy najpierw do lekarza rodzinnego który nic nie był w stanie zrobić jak twierdził-odesłał nas do stomatologa który też stwierdził ze on nie zajmuje się dziećmi i nie wie co zrobić( a podobno taka dobra przychodnia stomatologiczna) .W końcu sami pojechaliśmy prywatnie do p.Margerity D. i tam uzyskaliśmy pomoc a przede wszystkim wsparcie psychicznie-uspokoiła nas po prostu-efekt ząbek ( w naszym przypadku) uratowany.Ale ile nerwów nas to kosztowało tego nie da się przeliczyć na nic.
W Szczecinku jest ogólnie mało lekarzy..nie mówiąc już o specjalistach dziecięcych..alergolog to do Walcza..kardiolog i chirurg to albo Koszalin albo Szczecin..nie mówiąc o innych specjalistach takich jak otolaryngolog i hematolog który jest w Szczecinie..Szpital się rozbudowuje owszem..ale to nic nie daje bo nie ma odpowiedniego personelu..