Reklama

Smutna historia piłkarskich koszulek

15/09/2011 10:28

   Jak Polska długa i szeroka, w niemal wszystkiej miastach i miasteczkach, zwaśnione ze sobą grupy kibiców walczą o palmę "pierwszeństwa". Za wszelką cenę chcą udowodnić rywalom, że klub, któremu kibicują, jego barwy, to najświętsza świętość stojąca ponad wszystkimi i wszystkim.
   Niestety, taka fałszywa miłość coraz częściej powoduje zachowania przestępcze. Coraz więcej też w niej agresji. Nie inaczej jest w Szczecinku.
   Zdaniem naszych policjantów, którzy monitorują środowisko kibicowskie nad Trzesieckiem, konieczne są zdecydowane działania, nie tylko służb porządkowych, ale też wymiaru sprawiedliwości. Dla dobra wszystkich. - Poziom agresji jest już tak wysoki, że jeżeli ich nie podejmiemy, teraz, natychmiast, może dojść do tragedii - przekonują stróże prawa.
   Ostatnio przed meczem piłkarskim o mistrzostwo koszalińskiej klasy okręgowej pomiędzy "Wielimem" Szczecinek i "Olimpem" Złocieniec (kibice obu drużyn szczerze się nienawidzą - dop.autora) doszło do wybryków chuligańskich.
   - Miały one miejsce przed meczem przed stadionem - mówi zastępca Prokuratora Rejonowego w Szczecinku Jerzy Sajchta. - Grupa kilkunastu osób w kominiarkach zaatakowała młodzież "Orlików" ze Słupska. Doszło też do szarpaniny z opiekunem tej grupy. Została naruszona nietykalność cielesna tego mężczyzny. Po zdarzeniu napastnicy wsiedli do busa i odjechali.  Ustalono, że byli to mieszkańcy Złocieńca. Ustalono też dane personalne tych osób. Szczecinecka policja prowadzi w tym zakresie czynności sprawdzające. Przesłuchiwani są również uczestnicy tego zdarzenia, mieszkańcy Słupska. W zależności, co zeznają, w tym kierunku prowadzone będą dalsze czynności śledcze. Poza bandyckim wymiarem tego zdarzenia, czyli kominiarki, biały dzień, okolice stadionu, to do innych, większych i negatywnych skutków, na szczęście nie doszło.
   W Sądzie Rejonowym w Szczecinku toczy się obecnie postępowanie przeciwko "rodzimym" kibicom. W stosunku do jednego ze sprawców wyrok juz zapadł, kolejny będzie sądzony (trzecia rozprawa - dop.autora) pod koniec września br.
   - Niestety, do negatywnych zdarzeń z udziałem szczecineckich kibiców dochodzi już od dłuższego czasu - podkreśla prokurator Sajchta. - Między innymi notowaliśmy przypadki, że w niektórych sklepach w Szczecinku, także na trasach wyjazdowych, młodzi ludzie wchodzili do środka i na hasło "teraz" zabierali alkohol i uciekali ze sklepu.
   - Natomiast zdarzenie, które znalazło swój finał przed sądem dotyczy wakacji 2010 roku - kontynuuje prokurator. - W jednym z lokali dwóch młodych ludzi w wieku 22-23 lata ubranych w koszulki klubu "Lech" Poznań oglądało transmisje telewizyjna z meczu. Podeszło do nich dwóch mężczyzn i zagrozili, że jeżeli nie oddadzą im w tej chwili swoich koszulek, zostaną pobici. Ci kibice w obawie przed atakiem oddali koszulki. Z tego, co później ustaliliśmy, zostały one rytualnie zniszczone na stadionie w Szczecinku.
   - Później pokrzywdzeni wyjechali do pracy za granicę. Jednocześnie nawiązali kontakt ze sprawcami tego zdarzenia i podjęli działania w celu odzyskania utraconej własności. Gdy te działania nie przyniosły pożądanych rezultatów, pod koniec listopada 2010 roku jeden z pokrzywdzonych złożył oficjalnie zawiadomienie do organów ścigania.
   - Szczecineccy policjanci ustalili sprawców zdarzenia. Sprawa się jednak skomplikowała, bo jeden z pokrzywdzonych, w październiku 2010 roku, jeszcze przed oficjalnym złożeniem doniesienia organom ścigania zginął tragicznie w wypadku drogowym.
   - W ramach prowadzonego postępowania ustalono, że ci sami mężczyźni, podejrzani o dokonanie zaboru koszulek, w grupie około dziesięciu osób, w listopadzie 2010 roku, zaatakowali dwóch mężczyzn w wieku około 40 lat wracających do domu z meczu piłkarskiego. Do zdarzenia doszło przy ulicy Narutowicza. Jeden z pokrzywdzonych miał na głowie czapkę "Lecha" Poznań. Napastnicy zażądali, by zdjął czapkę. Kiedy mężczyzna odmówił, pięciu napastników zaatakowało go. Był kopany i bity. W ramach działań operacyjnych ustalono personalia jednego z napastników. Okazało się, że wcześniej brał udział w zdarzeniu dotyczącym zaboru koszulek.
   - Obu mężczyznom postawiono zarzuty. Wtedy do jednego ze sprawców doszło wreszcie, jakie mogą być konsekwencje jego wcześniejszych działań. Działanie w warunkach chuligańskich sprawia, bowiem, że dolna granica kary za popełnione przestępstwo zwiększa się o połowę. Kluczowe w tym wszystkim jest zdarzenie związane z rozbojem, albowiem przestępstwa te są zagrożone karą pozbawienia wolności od lat 2 do 12. W związku, z czym automatycznie zagrożenie przeniosło się na "od lat 3". Przepisy kodeksu karnego pozwalają warunkowo zwieszać wykonywanie kary o ile są w wymiarach do 2 lat. Na przykład kara dwóch lat i jeden miesiąc musi być karą bezwzględną. To zaskutkowało tym, że sam sprawca jak i jego rodzice i jego adwokat, przez całe śledztwo robili wszystko, co możliwe, żeby ten młody człowiek nie poszedł do więzienia. Miedzy innymi wyrównali szkodę za zniszczenie koszulek, także rodzinie zmarłego mężczyzny. Ponieważ podejrzany jest jeszcze uczniem, cały wysiłek finansowy ponieśli jego rodzice. Podczas kierowania aktu oskarżenia do sądu doszło też do pojednania się z pokrzywdzonymi. Sprawca wniósł o dobrowolne poddanie się karze. Pokrzywdzeni przystali na takie rozwiązanie. To wszystko sprawiło, że prokurator wniósł o karę pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem. No i wszystkimi tego typu konsekwencjami, czyli zakazem pobytu na stadionach, w lokalach, gdzie prowadzone są retransmisje z zawodów piłkarskich, obowiązku kontynuowania nauki. Wyrok zapadł w czerwcu tego roku - wyjaśnia prokurator Sajchta.
   - Drugi ze sprawców, który był rówieśnikiem pokrzywdzonych, a wcześniej był karany między innymi za znieważenie policjantów, takiej skruchy jak jego kompan nie wykazywał. Częściowo przyznał się do popełnionego czynu. To, co jest bulwersujące w tej sprawie, że w czasie przewodu sądowego stwierdził, iż on w zasadzie wrogiem "Lecha" Poznań nie jest, jest za to wrogiem "Gwardii" Koszalin. Jednak w sytuacji, gdy grupa podjęła "stosowne" działania, nie mógł się z nich wyłamać, bo sam mógł dostać lanie. Mało tego, sprawca był znajomym tego pokrzywdzonego, co później zginął w wypadku drogowym. No i jak takie zachowania można oceniać? To się w głowie nie mieści, jak wobec kolegi można podejmować takie działania?
   - Sprawa miała już dwa terminy. Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec września. Nie zdradzę tajemnicy służbowej, jeśli powiem, że prokurator, który oskarża w tej sprawie wniesie o najniższy możliwy wymiar kary, czyli o 3 lata pozbawienia wolności (nie można jej warunkowo zawiesić - dop. red.) - ujawnia śledczy.
   Co poczyni sąd? - Ocenimy, gdy zapadnie wyrok. Natomiast niech okoliczności tej sprawy będą dla młodych kibiców poważnym ostrzeżeniem. Jak się działa w grupie, w poczuciu braku odpowiedzialności, to do głowy przychodzą różne, najgłupsze nawet pomysły. Wielu młodych ludzi, by popisać się przed kolegami, są gotowi różne dziwne działania podejmować. Jednak, gdy już dochodzi do przestępczego zdarzenia, w konsekwencji do śledztwa, zaczyna sie panika. Takie przerażenie ogarnęło tego 17-letniego sprawcę i jego rodziców. Niestety, nie dotarło jeszcze do jego 23-letniego kompana. Szkoda, bo konsekwencje prawno - karne takich działań i zachowań są straszne - kończy prokurator Jerzy Sajchta. (red.)

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do