
felieton ukazał się 8 stycznia w tygodniku Temat
Od plaż bałtyckich aż po ośnieżone gór szczyty roznosi się wołanie lekarzy i ministra od zdrowia o przyjmowanie pacjentów pomimo braku umowy. W Szczecinku, ani w najbliższej okolicy tego problemu nie ma. Lekarze rodzinni podpisali umowy o czasie, wiedząc, że propozycja NFZ i tak jest nie do odrzucenia. A ponieważ lekarze rodzinni są przede wszystkim przedsiębiorcami, nie ma w tym nic dziwnego, że zanim się wezmą do pracy, muszą wiedzieć, za ile. Ci, którzy przed laty forsowali prywatyzację, ba, nawet namawiali do protestów, teraz moralizują o „posłannictwie”, „rozsądku”, a nawet - choć brzmi to jak dowcip z brodą - o „skutecznej opiece nad pacjentem”.
Na naszej dalekiej prowincji, której nawet na mapie nie widać, siedzimy sobie jak u Pana Boga za piecem. Lekarze rodzinni, a owszem, przyjmują. Kolejki (chodzi o pacjentów), a jakże, są. A dlaczego miałoby ich (chodzi o kolejki, nie o pacjentów) nie być? Tłok i ścisk pod drzwiami to widok tak powszedni jak słońce letnią porą. Nie powiem, zdarza się, że trzeba poczekać, ale co najwyżej jeden dzień. Gorzej, jeśli zechcesz do specjalisty. Ale wówczas rozsądnie myślący człowiek wie, że aby się wyleczyć, trzeba prywatnie. Znaczy zapłać nie w formie podatku, ale żywą gotówką. W ten sposób po pierwsze - unikniesz (wielomiesięcznych) kolejek, po drugie – co jest chyba najważniejsze, jest znacznie większa szansa na wyleczenie. Ponieważ, jak już na wstępie zaznaczyłem o niewiadomym miejscu na mapie, więc zwyczajowo z tego powodu u nas taksa za leczenie jest nieco większa. Powód? Pan (pani) doktor dojechać przecież musi, droga zazwyczaj kręta, a eksploatacja dobrej klasy auta (stać specjalistów, więc tylko takimi jeżdżą) jest dość kosztowna.
Skoro o pieniądzach mowa, to ostatnio nawet pan minister zarządzający od dobrych kilku lat „odcinkiem zdrowia”, zajął się dochodami lekarzy (na razie rodzinnych), wytykając im jakoby zarabiają po 25-30 tys. zł miesięcznie. A czemu by nie mieli zarabiać? Skoro prowadzą własną firmę, to nie ma potrzeby, aby im to teraz wypominać. Zbliżone sumy, za znacznie mniejszy wkład pracy, trafiają do rąk lekarzy na kontraktach szpitalnych. W -Szczecinku także, bo wyjątkiem to my nie jesteśmy. Różnica jest taka, że obie grupy zawodowe pracują w zupełnie innych podmiotach gospodarczych. A może by tak nieco zmniejszyć przepaść, jeśli chodzi o wynagrodzenie pomiędzy lekarzami, a średnim personelem? Co ja gadam. To nie przepaść, to jest otchłań. Tyle, że pielęgniarki i ryby głosu nie mają, a stanowisko Porozumienia Zielonogórskiego i owszem, potrafi oburzyć nie tylko pediatrę ministra, ale nawet premiera, także pediatrę.
Rozpisałem się o jednej grupie zawodowej, tymczasem ludność miast i wsi powitała hucznie nowy rok. Powitała, jak przystało na społeczeństwo syte, zadowolone i o dużych dochodach, licznymi fajerwerkami odpalanymi niemalże na każdym podwórku. Jeśli ktoś powie, że nas nie stać na wywalenie w powietrze setek tysięcy złotych, to odpowiedzią była noc sylwestrowa. Huku było co niemiara. Najbardziej cieszyli się z tego sprzedawcy fajerwerków, nieco mniej ci co – jak każdej nocy - chcieli spać, a już najmniej psy, koty i inne domowe zwierzęta.
Ja tu o fajerwerkach, a tymczasem radni powiatowi (i słuchacze) podczas sesji dowiedzieli się o nieprzedłużeniu przez burmistrza kontraktu dyrektorowi Muzeum Regionalnego. Sam zainteresowany poinformował o tym wcześniej na „fejsie”, ale widać teraz tak już być musi i do dobrego tonu należy to, co kiedyś nie uchodziło. Dyrektor od dwóch lat powinien być na emeryturze i przynajmniej dla niego nie była to żadna niespodzianka. Z pewnością ukoronowaniem jego wkładu w rozwój muzeum były październikowe obchody związane ze stuleciem. Po prawdzie, był to także rodzaj benefisu samego dyrektora i ukoronowanie jego pracy. Przyznać trzeba, że nie ma drugiej instytucji, która tak by dbała o swój image, jak właśnie muzeum. Może to i dobrze, bo jak sam się nie upomnisz, nie licz, że będą o tobie pamiętać. Mówisz Jerzy Dudź - myślisz muzeum. Przyznał nawet to – chyba dość nieskromnie - w swoim wystąpieniu sam zainteresowany. Nie ma wszakże żadnych wątpliwości. Nie masz w Szczecinku drugiej takiej osoby, która byłaby dyrektorem przez lat czterdzieści z okładem i to od czasów, kiedy o wszystkim (nie tylko w kulturze) decydował I sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR. A to już niemal prehistoria i to tak odległa, że tylko najstarsi pamiętają.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie