
Felieton ukazał się w 517 wydaniu Tematu
Są małe. Żółtobrązowe. Leżą wszędzie: na chodnikach, trawnikach i placach zabaw. Psie kupy. I ten temat wraca do nas jak bumerang. I łostatnio w tym temacie nie zdzierzyłem. A było to tak. Paniusia z pieskiem przez rynek, staromiejski z resztom, se szła. I piesek zrobił se kupkie. I paniusia wyjęła chusteczkę higienicznom i się schyliła. Myślałem, że zbierać będzie to, co jej pupil zrobił. A ona obtarła mu tyłek, chustkie na kupkie położyła i zaczęła się oddalać. No i nerwa dostałem. Podbiegłem do niej i zwróciłem uwagie, że po pierwesze primo po psie się sprząta, a po drugie primo – na słupie od lampy wiszom specjalne papierowe torebki na psie odchody i wystarczy po nie sięgnąć.
Paniusia wymownie popukała się w czoło. I mnie powiedziała: - Torebka? Dobre sobie. A skąd mam wziąć szufelkie, żeby TO zgarnąć? Czep się pan płota, a nie mnie! I se poszła. Głupio mnie się zrobiło. Bo faktycznie, jak zgarnąć psiąkupę do woreczka bez szufelki? No i podszedłem do słupa, co by łobejrzeć te torebki. I łokazało się, że torebki jest przymocowana papierowa szufelka. Więc wyruszeyłem do parku za paniusiom. Niestety, paniusi nie dogoniłem, ale za to spotkałem pana Izydora, co wielkim miłośnikiem historii jest, a zwłaszcza średniowiecza.
Wracał ci on akurat spod wieży Bismarka, gdzie harcerze uroczystość swoją mieli i gdzie msza polowa w intencji wolontariuszy była. - Piękna uroczystość. Szkoda tylko, że ludzi tak niewielu było. Tym bardziej, że łoprawa historyczna była. Puszkarze w strojach historycznych z armat swoich prywatnych grzmieli. Jak onegdaj pod Malborkiem. Huku było a dymu... - pan Izydor opowiadał, średniowiecznymi terminami sypiąc jak z rękawa. Ale i nie dziwota, wszak rok w rok zmagania rycerzy pod Grunwaldem podziwia.
A i o sławnym łuczniku z naszego grodu nie zapomniał. Wszak celnie z łuku szyje, a i z tasakiem, co go uboku nosi, robić potrafi i ze znamienitego rodu Sierzputowskich pochodzi. Jedna rzecz tylko panu Izydorowi się nie spodobała. Otóż na całej wysokości wiezy Bismarka wisiała flaga czerwono-biała. A zdaniem pana Izydora, powinna wisieć biało-czerwona. I dziwował się pan Izydor wielce, że harcerze nie wiedzą, jak zawiesić flagę, co by flagą polską była.
I tak dotarliśmy do plaży na kołkach. I zauważyłem, że pan Izydor krok przyspieszył, żem za nim nadążyć nie mógł. - Co je? Okazało się, że swojom potrzebę fizjologicznom musi załatwić. A tu mu niestety w parku toalety publicznej brak. No i już mu chciałem rzec, co by łodwiecznym zwyczajem udał się na stronę, czyli w krzaki. Niestety, zbawczej rady udzielić nie mogłem, bo w wyniku akcji, słusznej bardzo z resztom, czyli prześwietlania parku, krzaki znikły. I kucniętego pana Izydora liczni spacerowicze by zauważyli. Tak więc poczerwieniały z wysiłku pan Izydor pospiesznie udał się w kierunku osiedla Zachód, gdzie z resztom pomieszkuje.
A ja na koniec powiem tak. Spacer nad jeziorem to fajna rzecz. Tylko, że szum fal wzmaga w organizmie ludzkim funkcje fizjologiczne – elegancko się wyrażając. Zatem przdałyby się toalety publiczne z prawdziwego zdarzenia albo choćby TOI-TOI-ki. No, chyba, żeby przekonać dorosłych spacerowiczów, aby wzorem spacerowiczów małych zakładali sobie na czes spacerów pampersy. Wszak we wszystkich rozmiarach są ci u nas one do nabycia.
Spacerujący Zenek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie