
Na szczecineckim cmentarzu od 1945 roku spoczęło około 30.000, może 40.000 osób, w tym wielu zasłużonych dla miasta i regionu.
Na Pomorzu Zachodnim, a więc i w Szczecinku, przez pierwsze dziesiątki lat po wojnie nie czuliśmy głębszej więzi z tą ziemią. Nawet cmentarze były nam obce. Próżno by na nich szukać uczestników powstań narodowych, bohaterów września, czy w ogóle polskich nazwisk, o grobach bliskich nie wspominając. Pewnie dlatego tak łatwo podjęto decyzję o zniszczeniu nie naszych przecież cmentarzy... Obecnej dyrekcji PGK zawdzięczamy, że chociaż część starych nagrobków zachowano w lapidarium. Czyż można się dziwić, że starsi z nas tak chętnie wracają myślą serdeczną do miejsc swojego urodzenia i odwiedzają tamte cmentarze? Wycieczki na dawne kresy, obowiązkowo obejmują nekropolie w Wilnie, Lwowie, Grodnie i wielu innych miejscach.
Dziś, po blisko 70-ciu latach, obcy kiedyś cmentarz, poprzez prochy naszych bliskich, stał się i nam drogi, jak ziemia, na której wielu nie tylko zdążyło się narodzić, ale i umrzeć. Na szczecineckim cmentarzu od 1945 roku spoczęło około 30.000, może 40.000 osób, w tym wielu zasłużonych dla miasta i regionu.
Na południowo-zachodnim skraju cmentarza znajduje się kwatera wojenna z grobami żołnierzy Armii Czerwonej i Wojska Polskiego, zdobywców ziemi szczecineckiej. Szczątki ich ekshumowano ze 143 okolicznych miejscowości. Spoczywa ich tu ponad 4 tysiące - w znakomitej większości bezimiennie. Polaków jest niewielu - tylko 39. Nad długimi, zbiorowymi mogiłami góruje pomnik z rozerwanym pierścieniem, symbolizującym przełamanie Wału Pomorskiego.
Duży monumentalny pomnik w pobliżu kaplicy kryje szczątki lotników alianckich, może amerykańskich - załogi samolotu zestrzelonego jesienią 1944(?) roku. Napis na pomniku sugeruje, że są to Amerykanie trafieni w czasie powrotu znad powstańczej Warszawy. Dziś trudno ustalić okoliczności tragedii, w każdym razie ich misją na pewno nie była Warszawa.
W starej części cmentarza, na wzgórzu, po prawej stronie alejki prowadzącej do kaplicy, znajduje się grób dr med. Kaziemierza Łodzińskiego - żołnierza 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Wielu starszych mieszkańców miasta zawdzięcza mu zdrowie, a nawet życie. Zawsze był gotów nieść pomoc potrzebującym. Pamiętam spokój i zaufanie, jakim emanował. Jego dowódca, jeden z najsłynniejszych żołnierzy AK płk. Kazimierz Bąbiński ps. „Luboń”, kawaler Złotego i Srebrnego Krzyża Orderu Virtuti Militari, żył skromnie przez wiele lat w Szczecinku, gdzie też zmarł 24.9.1970 r. Pochowano go jednak nie tutaj, a na warszawskich Powązkach, wśród innych wybitnych żołnierzy Rzeczpospolitej.
Znanych powszechnie lekarzy, mieszkańców miasta, spoczywa na cmentarzu znacznie więcej, by wymienić lekarkę ubogich dr Genowefę Matusewicz, która doczekała się własnej ulicy, Jana Jarmolińskiego, Ryszarda Powiłajtisa, Tadeusza Czyża, Stanisława Grendę, czy zmarłego niedawno Jerzego Majewskiego.
W pobliżu kaplicy jeden z piękniejszych nagrobków kryje szczątki ks. Jana Lisa, proboszcza parafii NNMP w Szczecinku, budowniczego domu parafialnego, zmarłego tragicznie w czasie jego budowy. Przy grobie zawsze pali się wiele zniczy. Tuż obok pogrążona w ciemności mogiła ks. Leonarda Czerniaka rodem z Wileńszczyzny, jednego z pierwszych księży w Szczecinku, bliskiego współpracownika ks. Sałagi. Ksiądz Anatol Sałaga - pierwszy powojenny kapłan w mieście miał ogromne zasługi w organizacji Kościoła Katolickiego na ziemi szczecineckiej. Zmarł w Warszawie i tam też został pochowany. Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć ojca Józefa Romana - redemptorysty, kapelana Światowego Związku Żołnierzy AK w Szczecinku. Dla mnie przede wszystkim dobrodzieja naszego muzeum, któremu podarował kolekcję swoich zbiorów, wśród nich cenną gotycką rzeźbę św. Anny Samotrzeć. Spoczywa wraz z innymi współbraćmi w kwaterze oo. redemptorystów.
W kwaterze sióstr niepokalanek pod dużym prostym krzyżem leży ks. Piotr Zawora, wieloletni proboszcz parafii Mariackiej. Miałem go zawsze za ascetycznego starca, a tymczasem zmarł wcale nie staro. To przeżycia wojenne na kresach południowo-wschodnich odbiły swoje piętno. Obok rzędem skromne mogiły sióstr zakonnych, m.in. ss. Ady i Stefanii, które zapamiętałem z dzieciństwa i zmarłej kilka lat temu s. Floriany, bez reszty oddanej dzieciom. Nie ma wśród nich s. Marii Krysty (rodzonej siostry ministra Szembeka), autorki pierwszego w języku polskim informatora o Szczecinku ani też s. Marceli, także wielce zasłużonej. Tu też spoczywa wiekowa Aleksandra Zawadzka, rodzona siostra Józefa Marii Bocheńskiego, rektora Uniwersytetu we Fryburgu, odznaczona w 1992 r. medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”, nadanym za pomoc niesioną Żydom w czasie ostatniej wojny - bo „kto ratuje jedno życie ratuje cały świat”. Godzi się wspomnieć zmarłego w Stargardzie Szczecińskim i tam pogrzebanego ks. Edmunda Malicha, poprzednika ks. Piotra Zawory na parafii mariackiej.
W dawnej alei zasłużonych spoczywa Aleksander Stafiński, mój odległy poprzednik w muzeum. Był regionalistą w najlepszym tego słowa rozumieniu. Właściwie go nie znałem, ale ci, którzy mieli to szczęście, wspominają go ciągle ciepło i serdecznie. Pewne jest, że gdyby nie determinacja Stafińskiego wspomaganego m.in. przez Franciszka Bucholtza, Mariana Krokera i innych, muzeum nigdy by nie powstało. Wszyscy oni spoczywają na naszym cmentarzu.
U stóp wzgórza po lewej stronie w rodzinnym grobowcu spoczywa Józef Macichowski - leśnik, czterokrotny poseł do Sejmu PRL. Zapamiętałem go jako starszego pana o nienagannych manierach. Pod koniec życia często bywał w muzeum. Był też p. Józef pomysłodawcą organizacji w Szczecinku muzeum kultury lasu, po którym pozostała specjalizacja „myśliwska”. Kilkadziesiąt lat temu zmarła tragicznie wieloletnia dyrektorka Biblioteki Miejskiej w Szczecinku Janina Skiemisz. Dzięki niej placówka ta należała do najlepszych w kraju. Jej dzieło kontynuowała Krystyna Sypiańska, także niestety zmarła przedwcześnie.
Nieco dalej, przy głównej alei, spoczywa Maria Królikowska odznaczona zaszczytnym medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Jej mąż jej Zbigniew Królikowski, jest niemal zupełnie nieznany. A przecież za szlachetny, młodzieńczy patriotyzm, oskarżony przez UB, spędził kilka lat w komunistycznych więzieniach, gdzie stracił całkowicie zdrowie. Podobnie z bezpieką mieli na pieńku Bronisław Kopacz i Antoni Lewański - organizatorzy manifestacji 3 majowej 1946 r. Trzeci z organizatorów Julian Chodoruk zmarł bodaj jako pierwszy z nich w Wałczu.
Pani Anna Suchowiejsko, może być wzorem nauczyciela. Wykładała w ogólniaku język rosyjski, przez całą młodzież traktowany jako język okupantów. Mimo to, przecież potrafiła wszystkich swoich wychowanków nauczyć bardzo wiele. Z tego samego pokolenia pochodzą inni utalentowani wychowawcy Zofia Skinder, jej rodzona siostra Maria Regiec, Maria Geniusz, Irena Ginel, Janusz Fert - niezły malarz amator, Feliks Kuchniak - dyrektor LO (pochowany w Łubowie), Jan Sikora, Jerzy Daroszewski - małoletni uczestnik Powstania Warszawskiego i zmarli niedawno Izydor Fabiszak i Maria Dobiańska, by wymienić tylko niektórych.
W nowej części cmentarza na prawo od głównej drogi wjazdowej znajduje się grób Adama Giedrysa - pasjonata astronomii, żołnierza AK, postaci ciągle znanej w Polsce i za granicą, o którym nawet nakręcono film fabularny pt. „Planeta Krawiec”. Jemu zawdzięczamy ekspozycję próbki gruntu księżycowego w 1971 roku w Szczecinku - co było wydarzeniem niezwykłym w skali kraju. Otaczało go grono uczniów, darzących swego mistrza ogromną estymą, by nie powiedzieć uwielbieniem. Jako jedyny doczekał się w naszym mieście pomnika dłuta młodej, ale wielce utalentowanej i znanej Doroty Dziekiewicz-Pilich.
Innym pasjonatem był - dziś już niemal zapomniany - Henryk Z. Falkowski, organizator Ośrodka Sportów Wodnych w Szczecinku, współtwórca wielu „wodniackich” sukcesów szczecineckiej młodzieży. Do dziś mam przed oczyma łacińską sentencję „Navigare necesse est” umieszczoną na jego hangarze. Zaczynamy jednak coraz częściej dostrzegać naszych wybitnych współobywateli. Zmarły niedawno nauczyciel i trener piłkarski Kazimierz Lis, cieszący się ogromnym szacunkiem i sympatią wychowanków doczekał się powszechnego uznania, a jego imieniem nazwano szczecinecki stadion. Józef Leniec - zginął śmiercią lotnika w samolocie własnej konstrukcji. Jak wielką trzeba było mieć miłość do latania, by pokonać trudności „nie do pokonania” i w końcu oddać za nie swoje życie?
Starsi mieszkańcy pamiętają z pewnością Bazylego Pankowca i J. Jurago, którzy w najtrudniejszych czasach, niemal kulturalnej pustyni, z niczego tworzyli w Szczecinku teatr amatorski. W szarej komunistycznej rzeczywistości, park w Szczecinku mienił się dywanami kwiatów dzięki ogromnej pracy Mieczysława Karamuckiego - myślę, że dziś byłby zadowolony. Pana Grzegorza Markanicza jak wielu mieszkańców oczywiście znałem. Dopiero jednak na pogrzebie uświadomiłem sobie, że był to tytan pracy i serca, a zaświadczyły to tłumy na jego pogrzebie. Rysiek Rusielik za życia bywał osobą kontrowersyjną. Miał zadziwiająco rozległy wachlarz zainteresowań: żeglarz (z gronem przyjaciół opłynął Ziemię), lotnik - zginął zresztą śmiercią lotnika, wspaniały gawędziarz i miłośnik kresów wschodnich, a szczególnie rodzinnego Grodna, dla którego zrobił niemało. Trudno też nie wspomnieć pasjonatów fotografii Metodego Metkowskiego i zmarłego niedawno Zbigniewa Gabalisa. Obaj mieli na koncie liczne nagrody i wyróżnienia. Dziś Ich zdjęcia stanowią dokument tamtych czasów.
Profesor Irena Maculewicz-Żejmo była osobą niezwykłą. Artystka polskiej sceny operowej, pedagog Bydgoskiej Akademii Muzycznej, jurorka wielu festiwali, wreszcie założycielka i dyrygent chóru „De Profundis”. Położyła ogromne zasługi dla życia muzycznego w Szczecinku. Między innymi dzięki niej przez wiele lat szczecineckie chóry były, i są do dziś, w krajowej czołówce. Była laureatką wielu nagród i odznaczeń m.in. papieskiego „Benemerenti”.
Tragiczny wypadek zabrał nam Tomasza Mariana Golińskiego - pierwszego w wolnej Polsce burmistrza Szczecinka i trzykrotnego posła na Sejm RP. Jego zasługi dla miasta są nie do przecenienia. Dziś spogląda na miasto i cmentarz ze szczytu góry. W pobliżu grób także przedwcześnie zmarłej Wiesi Dudzińskiej-Stankiewicz. Jako pierwsza organizowała pomoc społeczną w Szczecinku, która była wzorem dla innych samorządów. W 1998 roku zmarł Brono Urban - działacz Silidarności i Komitetu Obywatelskiego. Kilka lat temu odszedł senator RP Witold Gładkowski, który z pewnością był powszechnie znany jako polityk lewicy, wzbudzający i dziś wiele emocji. Był ostatnim naczelnikiem miasta Szczecinka. Zmarł w ukochanym Wilnie.
W tym roku odszedł jeden z ostatnich żołnierzy II wojny światowej Stanisław Sierzputowski, który walczył pod Stalingradem, Lenino, na Wale Pomorskim i w Berlinie. Wcześniej w drodze do wieczności wyprzedzili go m.in. Stanisław Jachiewicz - m.in. fundator tzw. „Ostrej Bramy” przy kościele św. Rozalii, Bronisław Kołosowski, Wacław Żebrowski, Bronisław Dudź - uczestnik Akcji „Ostra Brama” w Wilnie, Stanisław Krzyżanowski, Albin Jasiukiewicz, Józef Dudź współzałożyciel szczecineckiego oddziału Światowego Związku AK, oraz inicjator budowy pomnika Marszałka Piłsudskiego, a także Stanisław Klisz absolwent KUL i wieloletni nauczyciel historii, za młodu więzień bezpieki. Pokolenie naszych ojców i matek położyło ogromną daninę krwi i cierpienia w ostatniej wojnie. Zwykle pamięta się o tych, którzy walczyli z bronią w ręku i często ginęli. Umyka ofiara kobiet, które szczególnie na kresach walczyły, niekoniecznie orężem z podwójnym wrogiem. Takich wypadków było oczywiście wiele i zapewne dlatego ich heroizm wówczas spowszedniał, a niepamięć szybciej się zatarła.
Jerzy Dudź
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
NIECH ODPOCZYWAJĄ W POKOJU WIECZNYM .