
Pani Magdalena Młochowska jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji. Nie wiedziałem do czego jest taki resort, dopiero teraz zajarałem – jak zwykł mawiać mój wnuk. Otóż kwintesencja działania tego wysokiego urzędu tkwi - tak myślę - w wystąpieniu pani podsekretarz w sprawie cytuję: „likwidacji gmin wiejskich (pierścieniowych) położonych wokół miast.” Gmina wiejska Szczecinek jest właśnie takim „obwarzankiem” wokół miasta. Czyli wypisz, wymaluj – jakby zwinąć i utworzyć miasto- gminę. Na nowo, jak kiedyś było. A ministerstwo, jak to ministerstwo - musi coś robić, głowy pracują. Cyfrowo.
Dzieciaki nie pamiętają, dorośli jak najbardziej: był w Szczecinku taki twór administracyjny z ostatnim w PRL naczelnikiem miasta i gminy Witoldem Gładkowskim, później senatorem z SLD. Reforma administracyjna, autorstwa profesora Kuleszy zmiotła miasta-gminy, powołała powiaty. Koszt „operacji”? – Nieznany, ale z pewnością gigantyczny. Szacowny uczony był wielbicielem II RP i bardzo chciał, żeby wszystko jak za dotknięciem wróżki lub z woli złotej rybki było tak jak w czasach jego wczesnej młodości, a nawet dzieciństwa. Wybrańcy narodu siedzący w Parlamencie oraz ówczesny pan prezydent zatwierdzili pomysł. I mamy co mamy. Polityków nachodzą jednak refleksje. Szczególnie na początku lub w trakcie kampanii wyborczych.
Na przykład pan (towarzysz, kolega?) Leszek Miller, szef SLD niedawno zaproponował powrót do 49 województw w tym likwidację powiatów. Ani pani podsekretarz z ministerstwa, ani pan sekretarz KC, tj., przepraszam, pan przewodniczący lewicy licencjonowanej, nie bąknęli ile takie zmiany kosztowałyby podatników.
Przewodniczący Miller najwyraźniej zagrał na resentymentach części swych wyborców. Domniemanych tęsknotach i – tak uważam - strzelił w parkan. Tęskniących za PRL ubywa lawinowo. Czyni swoje biologia, a wielu po prostu używa mózgu. Mimo sędziwego wieku. Tamtego czasu z bieżącym nie da się porównać. Inny był świat. Dla młodych zaś okres PRL - czas kolejek „za mięsem” i po rolki srajtaśmy oraz braku sznurka do snopowiązałek – to jest coś odległe tak jak wojny polsko-szwedzkie, albo takie co było lata świetlne temu. A może przewodniczący Miller tak jak profesor Kulesza chciał by wszystko cofnęło mu się do lat młodości. Ale na czym zagrała pani podsekretarz stanu wspomnianego, a dziwnego resortu aktualnego rządu? Przecież nie posądzę panią podsekretarz stanu Magdalenę o sentyment do lat minionych. I nieporównywalnych! Na mój gust sprawdza się ulubione powiedzonko mojej szkolnej koleżanki Feli Rapaport, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Wtajemniczeni wiedzą, a pani podsekretarz do nich z pewnością należy, że do wykorzystania pozostanie niedługo tylko kasa płynąca w ramach programów pomocowych UE dla terenów wiejskich. Miasta są przez swoje samorządy zadłużone do granic możliwości. Aby żyć i się rozwijać potrzebują pieniędzy jak przysłowiowa kania deszczu. A ten przy odrobinie sprytu, a może intelektu, spłynie (lub będzie do wpompowania) w miasto. Np. na potrzeby integracji miasto- wieś. A propos: czy Państwu nie kojarzy się taki stan rzeczy z konkretnym miastem? Ciepło, ciepło, gorąco…
Radni gminy wiejskiej Szczecinek w oświadczeniu przyjętym na sesji 25 lutego sprzeciwili się projektowi likwidacji gmin otaczających miasta. Dokument, niczym akt strzelisty, zawiera akcenty patriotyczne, pozywa dorobek pokoleń, tradycje społeczności wiejskich, małych ojczyzn itd. Nie lekceważę tych oczywistych oczywistości. Ale jest w nim również o ekonomii, o kosztach. Jest apel do Rady Ministrów i premiera, by opinię pani podsekretarz stanu, że (cyt.): „…instytucja gminy wiejskiej zużyła się” potraktować jako osobisty pogląd, a nie stanowisko Rządu RP.
Prof. Witold Orłowski, ekonomista, ceniony nie tylko w Polsce, zauważył niedawno podczas jednego z wykładów w Szkole Głównej Handlowej (cyt. z pamięci) : „W państwie bogatym trend do tworzenia zwartych, gospodarczo silnych organizmów samorządowych miasto-wieś jest potrzebne do rozwoju.” Jasne.
Toteż pytam za radnymi gminy Szczecinek, którzy na tej samej sesji liczyli biedę według sprawozdania Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej - zasiłki, głodne dzieci itd.: Jesteśmy bogaci?
Wojciech Jurczak
Ilustracja: Wikipedia
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Witold Gładkowski nigdy nie był naczelnikiem miasta i gminy Szczecinek, ile "jedynie" samego grodu nad Niezdobną (1987-1990).