
Do redakcji wpłynął list od jednej z Czytelniczek, która zwróciła w nim uwagę na dosyć poważny problem, z którym mieszkańcy osiedla Zachód zmagają się bezskutecznie od dłuższego już czasu. Chciałabym prosić o pomoc w odebraniu psa rasy pitbull nieodpowiedzialnym "właścicielom". To słowo umieszczam w cudzysłowie, ponieważ prawowici właściciele przebywają zagranicą, natomiast psem aktualnie opiekuje się matka właścicieli, która, nie okłamujmy się, lubi wypić. Zwierzaka na spacery wyprowadza konkubent tej kobiety, którego również codziennie widuję tak pijanego, że prawie przewraca się o własne nogi. Pies biega obok niego bez kagańca, smycz zakłada mu jedynie sporadycznie. Wiele razy zdarzało się tak, że mężczyzna spał na boisku czy koło śmietnika przy ul. Lwowskiej, a pies w tym czasie biegał luzem w jego pobliżu. Sprawa ta była zgłaszana wielokrotnie na policję oraz do straży miejskiej przez mnóstwo osób, jednak interwencja kończyła się zawsze jedynie karą w postaci mandatu. Pies, o którym piszę, niejednokrotnie już atakował inne psy, m.in. również mojego. Kolejny atak powtórzył się dzisiaj, na miejsce przyjechali funkcjonariusze policji oraz straży miejskiej, którzy stwierdzili, że nie mogą nic w tej sprawie zrobić. Dla mnie jest to coś nieprawdopodobnego, nie jestem w stanie zrozumieć, jak takie rzeczy mogą się w ogóle dziać, żeby człowiek nie mógł wyjść na spacer z własnym psem bez strachu, że gdzieś zza rogu może wyskoczyć Kratos (bo tak się wabi ten pies). Prawdę mówiąc, sama boję się, że któregoś dnia wyjdę z domu ze swoim psem a wrócę z zakrwawioną smyczą. Najgorsze w tej sytuacji jest to, że ten pan szczuje "swoim" psem inne zwierzęta i jest dumny z tego, że ma takiego silnego psa, któremu nikt nie "podskoczy". Po licznych interwencjach, z których żadna nawet w minimalnym stopniu nie przyczyniła się do rozwiązania tego uciążliwego problemu, stwierdziłam, że służbom jest po prostu wygodniej karać ludzi, takich jak na przykład ten pan, mandatami, niż dbać o bezpieczeństwo pozostałych mieszkańców. Rozumiem, że pies nie jest niczemu winny, ponieważ to mężczyzna, który się nim "zajmuje", doprowadza do takich niebezpiecznych sytuacji. Dlatego też nie chciałabym żeby pies został uśpiony, ale żeby odebrać go ludziom, którzy nie potrafią umiejętnie się nim zająć. Z tego co zauważyłam, jest on bardzo chudy i podejrzewam, że zwierzę może być głodzone. Bardzo proszę o pomoc w tej sprawie w imieniu swoim oraz właścicieli innych psów, a także Kratosa - zdesperowana mieszkanka osiedla Zachód.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z szefową szczecineckiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt, Danutą Kadelą: - Znamy zarówno sprawę, jak i samego psiaka. Nazywa się Pikuś i jest bardzo łagodny w stosunku do ludzi. Niestety nie cierpi innych zwierząt i stąd jego agresywne zachowanie. Psa można odebrać właścicielowi, jeżeli jest on np. zabiedzony. Pikuś nie jest głodzony, a ponadto nad życie kocha swojego pana. Niefrasobliwe i nieprzemyślane działania w tej kwestii prawdopodobnie narobiłyby więcej szkody temu psu niż pożytku. My ze swej strony pomagamy w utrzymaniu psa. Jest on regularnie szczepiony, ostatnio został również odrobaczony. Daliśmy właścicielom też kaganiec oraz smycz (ponieważ poprzednia została zgubiona). Przekazujemy również karmę. Jeżeli sąd wyda taką decyzję, to zabierzemy Pikusia. Ale czy to będzie wyjście z sytuacji? Wątpię - mówi D. Kadela
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!