Reklama

W opozycji do świata

22/09/2010 13:22

Temat nr 532 / 9 września 2010

Lektura najnowszego tomiku pozwala spojrzeć na świat przez pryzmat doświadczeń tych, którzy odważyli się wyjrzeć spoza tłum. Rzeczywistość ukazana jest, tak jak mogli ją postrzegać Luter, Kalwin czy Hus.

- Faktycznie, w pierwszej części tomiku można odnaleźć odniesienia do postaci historycznych oraz do autentycznych, przeszłych wydarzeń. Chyba od zawsze interesowali mnie ludzie, potrafiący spojrzeć na świat z boku. Fascynowali mnie ci, którzy widzieli rzeczy niedostrzegane przez innych. Poza tym, historia wbrew pozorom, jest bardzo bliska współczesności. To, co działo się przed wiekami, pozwala mi opowiedzieć o tym, co przeżywamy dzisiaj.

Dialog toczony ze Stwórcą, szereg zagadnień związanych z wiarą, próba zmierzenia się ze złem, z losem – w nowym tomiku znów powracają. To nieodłączne elementy pana twórczości?
- Chyba tak. Tematyka religijna interesowała mnie od zawsze. Biblię próbowałem czytać także w oryginale. Po pewnym czasie poszukiwań i zgłębiania swojej wiedzy na ten temat doszedłem do wniosku, że chrześcijaństwo wcale nie było dobrym pomysłem dla ludzi. Ludzie nie są przygotowani na takie nauki. To, co spotykało Jana Husa, Marcina Lutra czy arian mogłoby równie dobrze przydarzyć się dzisiaj. Ludzie wciąż są tacy sami. Panuje to samo dążenie do władzy, ta sama miłość do pieniądza. W człowieku nadal tkwi barbarzyńca. Co do współczesnego świata, nie mam złudzeń. Wystarczy stworzyć odpowiednie warunki i będą dziać się straszne rzeczy.

Druga część tomiku jest już inna, bliższa współczesności…
- Inspiracją do części drugiej były doświadczenia pokolenia, które wchodziło w dorosły świat na przełomie dwóch systemów. To tzw. stracone pokolenie. Bolesna rzeczywistość obecnej Polski tragicznie wpłynęła na część moich przyjaciół. Bardzo wiele osób popełniło samobójstwo, zagubiło się przez alkoholizm, narkomanię. Wielu przyjaciół straciłem. Moje doświadczenia też nie są ciekawe. Nie wiem, poezja jest może po prostu taką formą terapii.

Czy oznacza to, że chciałby pan wrócić do czasów sprzed wspomnianego przełomu?
- Są pewne rzeczy, o których nie można pisać wprost. Tak samo – jeśli chce się być akceptowanym, nie można chwalić poprzedniego systemu. Mi nie zależy na powszechnej akceptacji. Gdyby tak było, oznaczałoby to, że się sprzedałem. Niedawno gdzieś przeczytałem o istniejących obecnie dwóch poglądach na PRL, które są przekazywane młodszym pokoleniom. Jedno spojrzenie przedstawia system z perspektywy Barei: było śmiesznie, zabawnie, głupi ludzie, głupi system, itd. Drugie – że nie było nic, oprócz  nieustannej ucieczki przed milicją biegającą z pałkami po ulicach. Ja staram się to wypośrodkować. Nie wszystkie rzeczy mi się podobały, ale nie było tragicznie. Może celowo wyjaskrawiam, ale tylko po to, aby potrząsnąć.

Rzeczywistość sprzed dwudziestu lat, jest w drugiej części tomiku wręcz namacalna…
- Było lepiej, bezpieczniej, bardziej znośnie. Tak naprawdę, to tęsknię do tamtego siebie, bardziej ufnego, pełnego nadziei i złudzeń, których jak wcześniej wspomniałem, dawno się wyzbyłem. Okruchy tamtego świata nadal noszę w sobie. Tam wciąż żyją moi przyjaciele. Nietzsche powiadał, że niektórym najpierw starzeje się serce, a dopiero potem ciało. Myślę, że tego typu „schorzenie” dopadło właśnie mnie. Czasy, w których dano nam żyć, w moim przekonaniu są ohydne. Do tego dochodzi zakaz posiadania poglądów innych niż lansowane przez bezmyślną większość. Tu nawet symbol krzyża stracił całą swoją wymowę. Sięgam więc do przeszłości, bo w innym przypadku poszedłbym drogą moich przyjaciół...

Czy we współczesnym świecie jest jeszcze miejsce na piękno?
- Definicji „piękna” jest tyle, co ludzi na całym globie. Piękno jest dla mnie zjednoczeniem natury, a więc dzieła Boga z twórczą siłą ducha, umieszczonego przez Stwórcę w człowieku. Do tego rodzaju wyzwolenia, niestety, zdolni są nieliczni. Trzeba mieć odwagę głosić rzeczy niewygodne, przedstawiać własny pogląd, swój obraz piękna. To trudne być w opozycji do
świata. Prawda zawsze jest w mniejszości. Co dzień się przekonuję o jej antydemokratycznej właściwości. Ona zawsze kończy na Golgocie. Dlatego tak niewielu jest ludzi wrażliwych w sposób metafizyczny. Nie martwię się tym jednak. Tak było, jest i będzie.
Rozmawiała:
Magdalena Szkudlarek



Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do