Reklama

W Grzmiącej już można pić

25/07/2008 17:42

W Grzmiącej i kilku okolicznych wsiach doszło do skażenia wody wodociągowej bakteriami kałowymi. Przez trzy doby wodę dowożono beczkowozami. W tym czasie trwało też cały czas płukanie sieci środkami dezynfekującymi. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja sprzed kilku dni może się jednak powtórzyć.

W ostatnich dniach prawie 2 tysiące mieszkańców w okolicy Grzmiącej zostało bez wody. Przyczyną tego było skażenie jej bakteriami kałowymi. Na razie nie wiadomo z całą pewnością, skąd pochodzi źródło zanieczyszczenia, ale z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że przyczyny są dwie. Jedna to fatalny stan infrastruktury wodociągowej,  druga przyczyna to niefrasobliwe prowadzenie inwestycji związanej z rozbiórką istniejącego dużego zbiornika bezodpływowego.
   O tym, że woda w Grzmiącej i nieodległej wsi Sławno może być zanieczyszczona, szczecinecki PWiK wiedział już 17 lipca. 15 lipca laboratorium w ramach kontroli wewnętrznej pobrało próby wody. Zgodnie z obowiązującymi procedurami zajmuje się ono badaniem wody pod względem fizyko – chemicznym, a do badań pod kątem bakteriologicznym pobrane próbki przekazywane są Sanepidowi. 
   - W czwartek (17 lipca) ok. godz. 14 wiedziałem już, że jest źle – mówi prezes PWiK Andrzej Wdowiak. – Zgodnie z procedurą już w czwartek powołano zespół kryzysowy. Po pierwsze, poinformowaliśmy o tym fakcie mieszkańców, potem podjęliśmy działania technologiczne polegające na zatrzymaniu ujęcia i wprowadzeniu do sieci środka dezynfekującego a następnie jej płukaniu. To było robione codziennie. Sieć cały czas była chlorowana i płukana. W międzyczasie pobierane były próbki.
   Cała akcja trwała trzy doby. 22 lipca w godzinach południowych z Sanepidu nadchodzi wreszcie upragniona wiadomość:  - Pobrana 19 lipca woda w Sławnie oraz w Grzmiącej we wszystkich próbkach spełnia mikrobiologiczne wymagania jakościowe dla wody przeznaczonej do spożycia – komunikuje dyrektor Sanepidu Andrzej Grobelny.

Koszty na razie nie policzone
  Zdaniem prezesa Wdowiaka, dla jego firmy było to ogromne przedsięwzięcie zarówno logistyczne jak i finansowe. W tej chwili jeszcze za wcześnie na podsumowanie kosztów, ale z pewnością przy pracy kilkunastu ludzi i sprzętu będzie sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych.
  - Nawet pan wójt Krzysztof Sysko przyznał, że gdyby gmina zajmowała się gospodarką wodno-ściekową i miała taki kryzys jak ten, to nie byłaby w stanie sobie z tym poradzić – mówi prezes Wodowiak. – Dysponowaliśmy odpowiednią ilością sprzętu, beczkowozami i samochodami do wożenia środków chemicznych. Pierwsza dostawa wody była ze Szczecinka a następne z miejscowości odległych od Grzmiącej o kilka kilometrów.

Ścieki - problem numer jeden
   Wodę skażoną bakteriami kałowymi stwierdzono nie tylko w Grzmiącej, ale także w niewielkiej wsi Sławno oraz  w Równem, Wielawinie, Mieszałkach i Storkowie.  - Optymistycznie oceniam, że w tych ostatnich miejscowościach na dzisiaj problem jest załatwiony – twierdzi prezes dodając:  - Ale w Sławnie tak będzie zawsze.
  Zdaniem Andrzeja Wdowiaka, oprócz fatalnego stanu infrastruktury związanej z siecią wodociągową, złej jakości wody i wiejskich stacji uzdatniania, drugą, kto wie, może i najważniejszą sprawą, jest zbyt mały zasięg sieci kanalizacyjnych. Tylko połowa mieszkańców wsi ma dostęp do kanalizacji. Reszta korzysta ze zbiorników bezodpływowych. 
  - Jeśli chodzi o ujęcie w Grzmiącej, to dosłownie w odległości kilkunastu metrów od naszej  stacji uzdatniania i ujęcia wody, na której znajdują się dwie studnie głębinowe, istnieje ferma zwierząt, a wszystkie fekalia są wylewane na teren. Ostatnie opady spowodowały, że do wód opadowych dostały się również ścieki gromadzone w zbiornikach. Wiemy, jak tego typu zbiorniki wyglądają. Można się jedynie domyślać, co się z nimi dzieje, jak i gdzie są opróżniane i gdzie ścieki trafiają.
      W tej chwili w Grzmiącej trwa budowa hali sportowej.  Podczas jej realizacji zlikwidowano zbiornik bezodpływowy o pojemności 150 metrów sześciennych, wykonując w tym samym miejscu odcinek wewnętrznej instalacji hydrantowej.
   - Jesteśmy przekonani, że to było powodem zanieczyszczania bakteriami kałowymi. W tym rejonie wsi zanieczyszczanie bakteriami było nawet większe – mówi prezes.

Dziurawa infrastruktura
    Czy tego rodzaju przypadek nie może przytrafić się w Szczecinku? - W Szczecinku mamy odwiert na poziomie nawet 120 metrów. To jest w ogóle nieprawdopodobne. Aby kropla wody przedostała się do warstwy wodonośnej musi upłynąć ok. 40 lat – twierdzi prezes. - Tak naprawdę, to w naszym powiecie tylko mieszkańcy Szczecinka i Bornego mają dostęp do dobrej wody. Pozostali mają wodę kiepskiej jakości i do tego w niewystarczających ilościach, zwłaszcza w okresie suszy.
    Zdaniem naszego rozmówcy, to nie jest przypadek, że właśnie w Grzmiącej i okolicznych wsiach doszło do skażenia wody bakteriami kałowymi. Przez kilkadziesiąt lat istniały tutaj PGR-y. To one budowały dla swoich potrzeb ujęcia i stacje uzdatniania wody. Dwa lata temu cała ta infrastruktura, w związku z realizacją projektu zintegrowanej gospodarki wodno-ściekowej w obszarze dorzecza Parsęty, znalazła się w strukturach PWiK. Do tej pory nie mają pełnych danych dotyczących przebiegu sieci i jej stanu technicznego.
   - Nie mamy praktycznie żadnej dokumentacji. To było budowane na „Bolka oko”. Jak kto chciał, tak puszczał sieć. Dlatego teraz, podczas zagrożenia, stanęliśmy przed ciężkim zadaniem.

Bomba z opóźnionym zapłonem?

 - To zależy od potężnej inwestycji funduszu spójności, która ten stan w sposób istotny zmieni, ale do końca go nie rozwiąże. Dzisiaj mamy 67 stacji uzdatniania. Niektóre są likwidowane, inne modernizowane. Tam, gdzie jest nowa infrastruktura, tam jest dobrze. 
    Ale czy będzie można przymusić właściciela nieruchomości do włączenia się do nowo wybudowanej sieci kanalizacyjnej?
  - Można mu zabronić korzystania ze zbiorników, ale będzie to trudne. Taki zbiornik powinien być wypompowany do zera, oczyszczony wg odpowiedniej technologii i zlikwidowany. Kogo na to będzie stać? One będą w dalszym ciągu taką bombą z opóźnionym zapłonem. To, co się teraz stało, to jest nic innego jak efekt wieloletnich zaniedbań. Zapalnikiem w tej bombie okazały się obfite opady deszczu.
   Bezpośrednie otoczenie zagraża jakości wody w sieci wodociągowej nie tylko w Grzmiącej. Za jakiś czas podobna kryzysowa sytuacja może się powtórzyć i to nie tylko tam.
  Gospodarka ściekowa powinna być pod stałą kontrolą Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Działania Sanepidu ograniczają się jedynie do przeprowadzenia dwunastu badań wody na jej ujęciu rocznie. Ujęcie w Grzmiącej położone jest w bezpośrednim sąsiedztwie ferm. Gdyby doszło do skażenia samego ujęcia, sytuacja byłaby nieporównanie groźniejsza.                           

(jg)

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do