
felieton ukazał się w 538 wydaniu tygodnika Temat (21.10.2010)
Oj, wypiękniał nam ten nasz Szczecinek w ciągu tych ostatnich dwudziestu pięciu lat, naprawdę wypiękniał. To już nie to samo miasto, co kiedyś, z obciachowym szaletem na placu Wolności, robotniczym hotelem o krajoznawczej nazwie Pojezierze, Pewexem na Żukowa i rytualnymi mordobiciami na deptaku pod „Rycerską”. Nie ma też już w kinie Jubego. Tego kina też już zresztą nie ma – ale to szczegół – a Władek Faryński nie dopinguje Darzboru zachrypniętym od nieustannego krzyku głosem. Nie napijemy się też wody sodowej ze starego saturatora, który stacjonował w pobliżu spożywczaka o intrygującej nazwie „Dziunia”. To se pane ne wrati – jak mawiają Czesi. Podobnie jak bastiony gastronomicznej kultury tamtych czasów – bar „Sputnik”, „Harnaś” (późniejsze „Picollo”) czy osławione „Świerki”, które do dzisiaj pozostają archetypem upodlenia alkoholowej konsumpcji i niedościgłym wzorcem peerelowskiej pijalni piwa. Z tym piwem to oczywiście lekka przesada, bo ciecz, jaką tam podawano, z prawdziwym piwem miała tyle wspólnego, co Betoniarz Parsęcko z Machesterem United. Dlatego też trzeba było czasami neutralizować jej destrukcyjne dla układu pokarmowego działanie aptecznym węglem. Tak dla fizjologicznego komfortu i czystości garderoby, bo – jak mawia mój sąsiad Zenek – toalety w tym przybytku wymagały zarówno hartu ducha, jak i sprawności fizycznej, którą w dobie gospodarki uspołecznionej nie każdy bywalec tego lokalu mógł się wylegitymować.
Po dancingowych potęgach, jakimi były „Gryf” i „Pomorska”, pozostały jedynie wspomnienia rozlicznych szaleństw spowitych mgiełką pokoleniowej nostalgii wielu zasłużonych mieszkańców naszego miasta. Jeszcze tylko na Lipowej peerelem delikatnie zawiewa, ale wszystko wskazuje na to, że i tam już niedługo uśmiechnie się do nas Europa i nie trzeba się będzie niczego wstydzić. I całe szczęście. Co by jednak drodzy Państwo nie powiedzieć, dwadzieścia pięć lat to naprawdę sporo i choć każdy z nas lubi powspominać stare dobre czasy, to nie zawsze dawnego wina smak dzisiejszy pozostawia w ustach uczucie świeżości. Taki Zenek, na przykład, wspominać specjalnie nie lubi. Szczecinek sprzed 1989 roku dość jednoznacznie kojarzy mu się z peerelowską wiochą, ciemniactwem i słomą w butach pierwszych sekretarzy. Z nieskrywanym zadowoleniem natomiast podejmuje tematy współczesne. W nich czuje się jak ryba w wodzie, zwłaszcza jeśli dotyczą ostatnich lat powojennej historii naszego miasta. Widocznie ma chłop swoje powody. Kto ich zresztą nie ma. Powstają nowe ronda, Biedronki i Kauflandy, a inwestycja goni inwestycję, więc trudno się temu dziwić. Samych Kebabów mamy chyba więcej niż w Nowej Hucie, a tam przecież ze sto tysięcy ludzi mieszka. Gorzej co prawda z poziomem nauczania języka angielskiego w gimnazjach, ale za to w soboty, jeśli wierzyć jednemu z naszych radnych, można ze znajomymi nawet w kręgle pograć! No rewelacja, po prostu! Żeby się rozerwać, nie trzeba się już fatygować do koszalińskiego „Forum” czy jakiegoś Biesiekierza, bo wyrafinowane rozrywki trafiły wreszcie pod szczecinecką strzechę! Chwała Bogu! – chciałoby się powiedzieć. Co więcej, drodzy Państwo, takich kręgli jak w naszym Szczecinku, to ze świecą szukać na Litwie i w Koronie. Co tam zresztą w Rzeczpospolitej, w samej ojczyźnie kręgli, czyli w Egipcie, nie masz dobrodzieju lepszych niźli w szczecineckim Hosso! Dlatego też już niedługo będą się tam zjeżdżały dzikie tłumy miłośników tej intelektualnej rozrywki z całego miasta i powiatu. A, że przy okazji zbliżają się wybory, to i niejeden kandydat na radnego tam z pewnością zaglądnie. Nie od dzisiaj wszak wiadomo, że kawiarniany „lans”, czyli bywanie w modnych lokalach, to obecnie podstawa nowoczesnej autopromocji. W takiej Warszawie na przykład, jak się przynajmniej raz w tygodniu jakiś polityk lewicy nie pojawi w „Czerwonym wieprzu” i nie zamówi „Karczku Breżniewa” do nieśmiertelnej meduzy, to w tabloidach od razu piszą, że przeszedł do ugrupowania posła „Gasipsa”. Tak to już jest. Poza tym zawsze nas tam może przypadkowo spotkać zaprzyjaźniony dziennikarz, który i zdjęcie nam za darmo do gazety zrobi, i nazwiska w wywiadzie nie przekręci. A oto przecież chodzi.
Tomasz Czuk
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie