Tomasz Czuk: Bachanalia z wyborami w tle

felieton ukazał się w 521 wydaniu Tematu

Obchody siedemsetlecia naszego miasta to jednak bardzo wyczerpujące wydarzenie. Zwłaszcza dla młodych mieszkańców, którzy w przypływie jubileuszowej euforii aż nazbyt często przeceniają swoje immunologiczne możliwości, nagminne łamiąc powszechne prawo grawitacji. A przecież powszechnie wiadomo, że jest ono bezwzględne jak osławiony Vlad Palownik i ślepe jak Temida. Z drugiej jednak strony, młodzież jest przekorna i na takie oczywistości programowo uodporniona, dlatego też po kilku biedronkowych gleborzutach trudno jej zachować równowagę, i to bynajmniej nie tylko duchową.
  Było to widać na placu koncertowym podczas ostatniego koncertu Kombii. Totalna rzeźnia – to jedyne określenie, jakie przychodzi mi do głowy. Ale to żadna nowość. Poza tym nie ma co owijać w bawełnę, po gorzale mądrych nie ma, choć pomysłów na dobrą zabawę nie brakuje. Trudno się zresztą  temu dziwić. Takiej ilości imprez oraz vipów nasze miasto jeszcze w swojej historii nie przeżyło. Owszem, bywali u nas królowie, kompozytorzy, luminarze polskiej literatury, a nawet mistrz przedwyborczej modlitwy - Józef Oleksy, ale żeby tylu zagranicznych gości, muzyków, aktorów, polityków naraz się do nas zjechało, to jeszcze nigdy.
  Mój sąsiad Zenek, który zawsze narzekał, że Szczecinek to zadupie, w którym  psy piją wodę pewną mało polityczną częścią ciała, nagle zmienił zdanie i bezceremonialnie oświadczył, że nasze miasto jest po prostu wyjątkowe, że wszystkie te koncerty, teatry, filharmonie, tańce i lasery to przepustka do spełnionego świata europejskich marzeń. Na takie dictum szczęka mi opadła jak Bronkowi wyborcze sondaże. Nie dlatego żebym się z tym jakoś generalnie nie zgadzał, ale taka wolta poglądów zawsze budzi moje zdziwienie. Próbowałem też z lekka oponować, przynajmniej dla zasady, ale Zenek nie dopuścił mnie do głosu i z pełnym przekonaniem stwierdził jeszcze, że Szczecinek to miasto z charakterem, którego mogą nam pozazdrościć w Poznaniu, Kutnie i Sochaczewie. Nie wiem co prawda dlaczego akurat tam, widząc jednak jego determinację, wolałem nie wdawać się w drażliwe szczegóły. I chyba dobrze uczyniłem, bo po krótkiej chwili milczenia Zenek wszedł już na tak wysokie rejestry uduchowionego zachwytu, że postanowiłem milczeć jak Lech Rywin podczas przesłuchania komisji. Ale mój sąsiad nie dawał za wygraną. Panie Tomku – powiedział mi na koniec podekscytowanym głosem – normalnie, nie wiem co wybrać! Tu pogodynka z TVN, tam Budka Senatora, Suflera –  znaczy się, tu Połomski, tu znów  nasza Małgośka Ostrowska. Normalnie  nie ma kiedy załadować!
  I ja go doskonale rozumiem. Nagle sypnęło tyloma tematami, że sam nie wiem, gdzie pióro przyłożyć, a o komentarz aż się prosi, tym bardziej że na czas wyborczej gorączki, żadna etopiryna nie pomoże, choćby i od samej Goździkowej. Widać to zresztą po aktywności naszych radnych. Jakieś ADHD  ich dopadło. Jedni służą do mszy, czytając z namaszczeniem Pismo Święte (jak tak dalej pójdzie to przed samorządowymi wyborami trzeba będzie zorganizować Mistrzostwa Szczecinka w czytaniu Biblii – najlepiej z podziałem na role), drudzy gremialnie startują w imprezach sportowych, jeszcze inni pojawiają się znienacka na protestacyjnych wiecach Terry i dobrodusznie wzywają do wietrzenia urzędów. Aż miło popatrzeć.
A wszystko przy  akompaniamencie słów,  których promienny blask toczy w serca przyszłych wyborców melasę kolejnych obietnic bez pokrycia. Trochę jak za dawnych czasów, takie „wicie, rozumicie”,  tylko w lepszych garniturach. Ale to już u nas taka przedwyborcza świecka tradycja i nie ma co narzekać. Szkoda tylko, że psuje ona nieco wizerunek sympatycznej skądinąd imprezy, jaką są obchody 700-lecia naszego miasta. Miejmy jednak nadzieję, że kolejne 700-lecie wypadnie już po wyborach. Podatnicy na pewno się ucieszą, nie mówiąc już o zenkowych prawnukach.
                             
Tomasz Czuk