
Witam wszystkich.
Nazywam się Wojciech Wieczorek i to we mnie trafił wczoraj kierowca białej Hondy.
Dostałem dziś e-mail od kolegi, że zdarzenie opisane jest w internecie po tym linkiem:
http://temat.net/aktualnosci/5861/-Chwila-nieuwagi-i-rowerzysta-w-szpitalu!-
gdzie temat artykułu "Chwila nieuwagi i rowerzysta w szpitalu!"sugeruje jakoby rowerzysta się zagapił i wylądował w szpitalu. Aktualnie temat ten został zmieniony.
Pojawiło się już wiele ciekawych komentarzy.
Pokrótce tylko nadmienię, że kierowca białego auta (auto 1) miał włączone światła oraz lewy kierunkowskaz i przepuszczał (stał w miejscu) auto jadące z naprzeciwka(auto 2), za którym jechałem ja. Auto 2 skręciło w prawo i w tą samą uliczkę zamierzało wjechać auto 1. Widząc auto 1 zachowałem ostrożność i szczególnie przyglądałem się czy auto wykonuje choćby minimalny ruch.
Auto nadal stało. Co więcej mając na uwadze to, że wymuszenie pierwszeństwa rowerzystom przez kierujących pojazdami mechanicznymi zdarza się często. Będąc już bardzo blisko (na tyle, aby móc się zatrzymać przed wypadkiem) ewentualnego przecięcia dróg mojej i auta 1 jeszcze raz spojrzałem na auto, które nadal stało.
Dopiero gdy byłem ok. 3-5 metrów przed miejscem wypadku, auto nagle ruszyło. Kierowca ruszył z werwą tak jakby miał zdążyć przed nadjeżdżającym z naprzeciwka innym autem. Nie miałem szans ucieczki. Gdybym nie zmienił kierunku jazdy trafił bym auto w bok i na pewno nie wyszedł ze szpitala w ten sam dzień. Jedyne co mogłem zrobić to uciekać maksymalnie na chodnik i to właśnie uczyniłem. W mgnieniu oka złożyłem się maksymalnie w prawy zakręt i to właśnie to mnie uratowało. Sytuacje dobrze obrazują fotki załączone do artykułu. Kierowca auta 1 był trzeźwy. Na miejscu przyznał się do winy i mnie przeprosił.
Z jaką prędkością jechałem? Z prędkością potreningową. Od wjazdu do Szczecinka prędkość wahała ok 25km/h i dokładnie taką ostatnią prędkość zanotował mój licznik, który zapisuje prędkość i inne parametry co 5 sekund.
Czy 25km/h to dużo? Średnio. Średnio nie tylko dla mnie, ale i dla wielu rowerzystów. Często w spacerując w parku widywałem rowerzystów, którzy jeżdżą z prędkością dochodzącą do 40km/h. W mieście (lub inny obszar zabudowany) można poruszać się z prędkością do 50km/h w godzinach 5-23.
Jechałem, więc zgodnie z przepisami.
Czy miałem światełka? Nie. Zresztą tak właśnie najczęściej pytamy w sklepach rowerowych. O światełka. Czemu służą te światełka? Temu, aby były włączone po zmroku i aby policja nie mogła nam wlepić mandatu. Czy służą poprawie bezpieczeństwa? Tak. Oczywiście drwię sobie z tych światełek, bo są w światłach samochodów tak widoczne jak kameleon na drzewie. Mimo to często ktoś takie światełko dostrzeże. To nie światełko w tunelu, ale kropla bezpieczeństwa w oceanie niebezpieczeństwa.
Po zmroku widoczność naszej poruszającej się sylwetki zapewnią nam kamizelka odblaskowa i światła nadjeżdżających aut. Wczorajsze wydarzenie miało miejsce przed godziną 15. Jeszcze świeciło słońce. Miałem na sobie klubowy strój w barwach jasno żółto-zielonych z odblaskowymi elementami.
Gdybym miał na sobie jaskrawo zieloną, odblaskową pelerynkę pewnie kierowca zauważył by mnie gdybym był na zakręcie koło stadionu, a on stał pod "Dużym Kościołem"
Jednak nie jeżdżę w pelerynce gdy grzeje słońce, bo bym się ugotował.
Oczywiście można mi odpisać: "no to masz nauczkę, zakładaj pelerynkę, a jak Ci za gorąco to nie trenuj!" No tak. Tylko idąc tym tokiem myślenia należałoby się zamknąć w trumnie. Przecież można to odnieść do wszystkiego. Nie jeździj i nie chodź na zakupy, bo auto trafi. Samoloty też spadają. Do kina nie, bo po drodze Cię pobiją. Jak do Kościoła to uważaj na meteoryt i braki kostek w polbruku.
Co do komentarzy to każdy ma tutaj po części rację.
Kolarze nieraz się zapominają i jadą obok siebie, ale nigdy młodzi kolarze pod moją opieką. Jestem bowiem instruktorem kolarstwa i pilnuję starannie zarówno kwestii zasad przepisów prawa o ruchu drogowym jak i bezpieczeństwa (nie jest to jednoznaczne).
Jazdy grupowe są oczywiście spotykane, ale często są to kolarze lub triathloniści będący na zgrupowaniach w Szczecinku lub Bornem Sulinowie.
Jazda środkiem swojego pasa jest jednak często stosowana przez kolarzy. Dlaczego? Dla bezpieczeństwa. Otóż zawsze o tym mówię kolarzom, aby jeździli środkiem swojego pasa w przypadku gdy asfalt jest niebezpieczny.
Tak asfalt jest niebezpieczny. W końcu my kolarze jesteśmy jak inni uczestnikami ruchu drogowego i poruszamy się po jezdniach asfaltowych. Jazda po dziurawym asfalcie stwarza ryzyko upadku. Upada się najczęściej na lewy bok, a nieraz na prawo (najczęściej na lewy bok i potwierdza to statystyka. Stąd osprzęt w rowerach montowany jest z prawej strony) Co się dziej gdy wjeżdżając w dziurę zarzuci nas na lewą stronę, a w tym momencie wyprzedza nas auto? Pół biedy jeśli lecimy gdzieś na prawą nawet jak jest tam drzewo.
Wiele wypadków z udziałem cyklistów to wypadki pań, które bardzo uważają na samochody. Wiedzą, że się nie liczą i nie mają szans. Wiele razy widziałem jak kobitki zjeżdżają na pobocze gdy jedzie ciężarówka, która hałasuje z daleka gdy podbija ją na dziurach. I bardzo dobrze, że z daleka słychać. Przynajmniej kobita ma czas uciekać do rowu. Inaczej kierowca się wkurzy, bo będzie musiał hamować, a na czasu nie może tracić na drodze tylko dopiero w kolejce pod Krono.
Uśmieszki kolarzy na zwracanie im uwagi? Mojej grupie nikt nie zwraca. Chyba, że chodzi o trąbienie. Jeśli ktoś natarczywie trąbi to od mojej grupy nigdy nie ujrzysz środkowego palca obojętnie, której ręki podniesionego do góry.
Wiem jak robią kolarze w innych miastach, bo czasem nawet przyjaźnie trąbiąc do nich odwdzięczają się tym popularnym amerykańskim znakiem.
Moi kolarze mają absolutny zakaz pyskowania, bo są tylko od trenowania.
Sam jestem zwolennikiem obtrąbywania nas z daleka. Co to znaczy? To znaczy, że dobrą sprawą jest zwrócenie na siebie uwagi nadjeżdżającego zza pleców kierowcy auta.
On daje znać, że się zbliża. My stajemy się jeszcze bardziej uważni. Czasami pęd powietrza sprawia, że kolarze nie słyszą się nawzajem, a zbliżające się auto dopiero w ostatniej chwili.
Rozpisałem się aż nadto, ale treść pasuje do tematu artykułu i komentarzy. Można tylko jeszcze dodać, że skoro władza od szczebli centralnych po lokalne są piewcami wszystkiego co europejskie to i drogi powinny być europejskie.
Chodzi tu także o drogi dla cyklistów tzw. ścieżki rowerowe. Ewenement na skale światową to popularny polbruk jako nawierzchnia tych ścieżek. Dlaczego nikt nie wymaga gwarancji choćby na 3 lata na takie rozwiązanie? Pytanie retoryczne, bo odpowiedź brzmi, a po co tego pilnować i tak nie wydaję swoich pieniędzy, a szczegóły zostały ustalone "Panie wytwórco polbruku niech będzie Pana wola niech ścieżki będą z polbruku, a teraz chodźmy to ..."
Polbruk wygląda bardzo estetycznie, ale sprawdza się jako chodnik. Na cały świecie ścieżki rowerowe mają nawierzchnię asfaltową. To rozwiązanie na lata. Asfalt na ścieżkach się nie odkształca tak jak ten pod kołami ciężarówek. Po takich ścieżkach nawet tylko w koło miasta moglibyśmy; my kolarze; jeździć całymi dniami. Tymczasem jesteśmy skazani na nakaz jazdy po dziurawych, pełnych nierówności "ścieżkach" po których najlepiej jeździć motorem, ale tylko do motocrossu.
Wojciech Wieczorek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie