
Książki to także świat, i to świat, który człowiek sobie wybiera, a nie na który przychodzi. Tak przynajmniej twierdzi Wiesław Myśliwski w swoim „Traktacie o łuskaniu fasoli”. Jednak nie każdy uważa, że czytanie książek może być ciekawą przygodą. Według ubiegłorocznych danych Głównego Urzędu Statystycznego ok. 44% Polaków w ogóle nie czyta książek. A jak jest w Szczecinku? Zapytaliśmy o to w Miejskiej Bibliotece Publicznej, która mieści się przy ul. Wyszyńskiego 34. Okazuje się, że wcale nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. W ciągu ostatniego roku przybyło nam 371 czytelników. W 2010 roku było ich 4105, natomiast pod koniec ubiegłego roku liczba ta wzrosła do 4476 osób, które zapisały się do biblioteki. Sytuacja wygląda nieco inaczej w bibliotece dla dzieci i młodzieży im. K. Makuszyńskiego, która mieści się przy ul. Jeziornej 15. W ciągu roku ubyło 64 czytelników i na koniec roku 2011 ich liczba wynosiła 2326 (w 2010 roku było ich 2390).
Wiemy ilu jest czytelników, a jak wygląda sprawa z ilością wypożyczanych pozycji?
-Trudno jest jednoznacznie stwierdzić, ile średnio jeden czytelnik wypożycza książek. Są osoby, które wypożyczają po 10 egzemplarzy i bardzo często przychodzą do biblioteki, bo uwielbiają czytać i robią to na okrągło. Ale są też osoby, które korzystają zupełnie okazjonalnie, kiedy jest im jakaś książka potrzebna do pracy bądź szkoły. Dlatego uśrednianie nie da nam pełnego obrazu dotyczącego średniej ilości wypożyczanych książek. Zainteresowanie jest bardzo duże, ponieważ zawsze staramy się śledzić nowości wydawnicze i od razu je nabywać, aby nasi czytelnicy byli zadowoleni. I do tych wszystkich książek zawsze ustawiają się spore kolejki, a dana pozycja jest w obiegu praktycznie non stop. Ale nie można też powiedzieć, że książki, które mamy już od kilku, czy nawet kilkunastu lat, nie są czytane. Są to przede wszystkim klasyki, po które ludzie równie chętnie sięgają i wracają do nich – wyjaśnia Barbara Bukowska z Miejskiej Biblioteki Publicznej im. B. Horodyskiego.
Niestety sytuacja nie jest już tak optymistyczna, jeżeli chodzi o przetrzymywanie przez nas książek. Okazuje się, że w ubiegłym roku nie zdążyliśmy zwrócić w terminie do biblioteki około 1000 wypożyczonych egzemplarzy. Połowę z nich udało się już odzyskać. Jednak w dalszym ciągu ok. 500 sztuk książek czeka na ich spóźnione oddanie.
- Często jest tak, że ludzie zwyczajnie zapominają o jakiejś książce i w momencie, kiedy dostaną upomnienie przypomina im się, że faktycznie już minął termin jej oddania. Ostatnio, kiedy wysyłaliśmy upomnienia, to ludzie sami do nas dzwonili, często studenci, którzy wyjechali do innej miejscowości na studia i mówili, że rzeczywiście mają tę książkę, ale na przykład za miesiąc dopiero ją przywiozą. Ale my wiemy, że ta książka jest. Zdarza się również, że ludzie przesyłają nam książkę pocztą, żeby tylko do nas dotarła – dodaje Barbara Bukowska.
Warto wiec przejrzeć swoje domowe zbiory, bo może się okazać, że gdzieś pomiędzy naszymi książkami zaplątała się przypadkiem ta wypożyczona i należałoby było ją odnieść do biblioteki.(mg)
Foto:sxc.hu
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
kibice go zmasakrowali mine miał nietęgą :)
Mierzenie stopnia czytelnictwa na podstawie liczby osób zapisanych do biblioteki i liczby wypożyczeń jest zawężeniem danych. Ja nie należę do żadnej biblioteki, a mimo to czytam. Kupuję książki. Tak tez robią moi znajomi. Zapytajcie też dla uzupełnienia danych w księgarniach.
Na 20 podanych pozycji, dostępnej nie było ani jednej. Nie tylko ja narzekam na braki.